"A rejestratorka przeprasza telefonicznie po raz setny". Zmiany w opiece psychiatrycznej oczami pacjentów [ROZMOWA]

REKLAMA
Pani Ewa była od wielu lat pacjentką jednej z przychodni w Łodzi. Gdy od lipca placówka straciła kontrakt, ona oraz inni pacjenci zostali bez pomocy. Tłumaczenie? Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego.
REKLAMA

Wprowadzany przez rząd program na lata 2017-2022 zakłada powstanie Centrów Zdrowia Psychicznego. Miały zacząć działać od lipca, ale w większości miast termin przesunięto na październik. Centra w założeniu mają kompleksowo leczyć pacjentów chorych psychiatrycznie niedaleko ich miejsca zamieszkania. Pacjenci alarmowali, jeszcze nim ruszył program, że zmiany oznaczają dla nich konieczność współpracy z nowymi lekarzami.

REKLAMA

W Łodzi na razie Centrum Zdrowia Psychicznego formalnie nie powstało, ale te poradnie, które od kilku lat przyjmowały pacjentów w ramach NFZ-tu, miały umowy tylko do lipca. Fundusz ogłosił więc nowy konkurs i podpisał nowe kontrakty. W efekcie, część przychodni umów nie dostała, a pacjenci - wśród nich nasza słuchaczka, pani Ewa- zostali "na lodzie". 

NFZ nie był nam w stanie określić, ilu pacjentów to dotyczy. Magdalena Góralczyk z łódzkiego funduszu, mimo naszych próśb, nie odpowiedziała na pytanie, ile przychodni psychiatrycznych i poradni psychologicznych, które przez lata miały kontrakt, teraz go nie dostało. - Umowa z NFZ - a te trwały od 2011 roku - nie jest na zawsze. Był czas, aby do konkursu dobrze się przygotować, bo konkurencja była duża - przekazała nam M. Góralczyk. Dodała też, że "pacjenci w znakomitej większości kontynuują leczenie tam, gdzie do tej pory". 

Część pacjentów została jednak pozostawiona sama sobie - ich przychodnie, w których bywali od lat, zostały bez kontraktu.  W takiej sytuacji jest m.in. pani Ewa (imię zmienione), osoba ze spektrum autyzmu, która zmaga się z depresją. Jest też ofiarą przemocy, a w jej domu przez lata był problem alkoholowy - ona sama jest współuzależniona. 

- Mnie i innym pacjentom proponuje się inną poradnię i innych specjalistów. Tyle że to nie jest takie proste - mówi w rozmowie z reporterką TOK FM.

REKLAMA

Czytaj też: Małe poradnie bez kontraktów, pacjenci załamani. 1 lipca powstaną Centra Zdrowia Psychicznego

Anna Gmiterek-Zabłocka: W jakiej sytuacji znalazła się pani po zmianach, które w Łodzi wprowadzono?

Pani Ewa: Do tej pory regularnie mogłam liczyć na pomoc mojego psychoterapeuty i psychiatry, u których bywam od kilku lat, do których miałam ogromne zaufanie. Zaufanie, które nie powstało od razu, tylko, które musiało zostać wypracowane. Teraz z dnia na dzień proponuje mi się zmianę terapeuty, tak jakby to była zmiana szewca, u którego naprawiam buty czy sprzedawcy, u którego codziennie kupuję bułki.

W związku ze zmianami, część przychodni w Łodzi straciła kontrakty, a mają je te, które realizują Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego. Pani przychodnia w tym programie się nie znalazła, a to oznacza, że została bez umowy. Może więc pani korzystać z jej pomocy, ale prywatnie. Wiem, że pisała pani do łódzkiego rzecznika osób niepełnosprawnych.

- To prawda. Pomocy i wsparcia szukałam niemal wszędzie. Urzędnicy odpisują tak, jakby w ogóle nie rozumieli problemu. Nie dociera do nich, że dla osób, które zgłaszają się z depresją, psychozami, zaburzeniami lękowymi, stresem pourazowym, dla ofiar przemocy -  dla nich zmiana lekarza, któremu przez lata się ufało, to ogromny problem. Gdy dowiedziałam się o zmianach, to - mówić obrazowo - świat mi się zawalił. Dlatego dziś mogę powiedzieć, że wstyd mi, że napisałam do urzędu i że naraziłam się na tak bezduszne, poniżające odpowiedzi.

Co odpowiedziała łódzka rzeczniczka osób niepełnosprawnych?

- Dosłownie trzy zdania, typowo urzędnicze i informacyjne. Że jeżeli mój psychiatra nie pracuje w żadnej poradni, która ma kontrakt z NFZ, to adresy innych poradni uzyskam w recepcji. I że pani rzecznik nie ma możliwości interweniowania "w sprawie już uchwalonej ustawy i rozporządzenia ministra zdrowia, które weszło w życie". Zostałam z tą sytuacją całkiem sama. Jeśli ktoś uważa, że z dnia na dzień ja czy inni pacjenci są w stanie zmienić psychiatrę, to taki ktoś nadaje się do młodzieżowego programu "Matura to bzdura".

REKLAMA

Nikomu z urzędników nie życzę, by na własnej skórze musiał się przekonać, czym jest przemoc, współuzależnienie czy inne traumatyczne przeżycie.

A pismo z NFZ?

- Dostałam je również od łódzkiej rzeczniczki osób niepełnosprawnych. Odpowiedź jest napisana w typowo urzędniczym, bezdusznym języku.

Zacytuję kilka fragmentów. "W celu kontynuacji leczenia należy wybrać innego świadczeniodawcę, realizującego świadczenia opieki zdrowotnej w danym zakresie" - napisała Beata Krawczyk z łódzkiego NFZ. Wyjaśniła też, że konieczne jest uzyskanie skierowania od lekarza ubezpieczenia zdrowotnego. I dalej: "Objęcie Pani/Pana opieką przez nowowybranego świadczeniodawcę nastąpi według kolejności zgłoszenia się Pani/ Pana oraz zgodnie z prowadzoną przez świadczeniodawcę listą oczekujących". Przekazano mi też wykaz przychodni, które realizują kontrakty w poradniach terapii uzależnienia od alkoholu i współuzależnienia. I wykaz kilku miejsc, w tym tylko jednego w Łodzi - Bałutach. Inne to np. Aleksandrów Łódzki, Bełchatów czy Zduńska Wola.

Czego pani zdaniem w tej sytuacji zabrakło?

- Empatii, wrażliwości, chęci wsparcia. Zabrakło otwartości i zrozumienia. A przede wszystkim wyczucia problemu. Nie można stawiać pacjentów w tak trudnej sytuacji, wychodząc z założenia, że jak nie ten psychiatra czy psycholog, to inny. To kompletnie tak nie działa. Od jednego z urzędników usłyszałam, że jakimś rozwiązaniem mógłby być pozew zbiorowy szerszej grupy pacjentów. Już to widzę, jak osoby w depresji i z bagażem traum rzucają się na sądy i składają pozwy zbiorowe...

REKLAMA

Co na dziś z pani terapią?

- Teoretycznie lekarz rodzinny może mi przepisywać leki, które do tej pory brałam, bo mam ustawioną terapię. Ale już widzę, że na dłuższą metę to nie zadziała, bo mój organizm reaguje na te leki coraz gorzej, do tego dochodzi stres związany z całą sytuacją.  Nie wiem, co robić, bo lekarz POZ mi jednak nie pomoże. A psychoterapia? Moja psychoterapeutka myśli nad nieoficjalnym wpisaniem mnie na listę pacjentów, ale bez karty leczenia. Nic innego mi nie pozostaje, nie stać mnie na prywatne leczenie. Nie wyobrażam sobie też na dziś zmiany lekarza czy terapeuty, bo to mogłoby się dla mnie źle skończyć. A i tak myślę, że mam pewnie więcej szczęścia, niż inni pacjenci...

Od października coś może się zmienić, bo w Łodzi już oficjalnie pilotażowo zacznie działać Centrum Zdrowia Psychicznego.

- Tak, mamy takie informacje, że od października takie centra będą mogły podpisywać umowy z podwykonawcami. Liczę na to, że łódzkie centrum podpisze umowę m.in. z moją przychodnią, w której do tej pory się leczyłam. Ale czy tak będzie? Tego nie wie nikt. Widziałam naprawdę wielu pacjentów,  którzy cisi i zrezygnowani wchodzą do przychodni, pytają, czy i co mogą zrobić, gdzie szukać pomocy. Na ściance w rejestracji wiszą ogłoszenia o czasie oczekiwania na duplikat dokumentacji leczenia, który trzeba wziąć, by się zapisać do jakiegoś innego specjalisty. A rejestratorka przeprasza telefonicznie po raz setny. Tak to na dziś wygląda.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory