"Drakońska. To próba kneblowania niezależnych mediów" - były członek KRRiT o karze dla TVN

REKLAMA
- Wymierzając kary liczyliśmy się w KRRiT także z tym, że będziemy musieli ich "wybronić" przed sądem. Teraz sytuacja wokół sądów się zmienia - mówił w TOK FM o karze dla TVN 24 Krzysztof Luft
REKLAMA

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji poinformowała dziś o swojej uchwale, upoważniającej Przewodniczącego do nałożenia kary na nadawcę programu TVN 24, spółkę TVN SA w wysokości 1 479 tys. złotych.

REKLAMA

Decyzję tę, jak czytamy w komunikacie, podjęto po przeprowadzeniu monitoringu relacjonowania w mediach wydarzeń w Sejmie i pod Sejmem w dniach 16 -18 grudnia 2016 r. Wg rady, telewizja TVN 24 złamała art.18 ust. 1 i 3 ustawy o radiofonii i telewizji poprzez propagowanie działań sprzecznych z prawem i sprzyjanie zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu.

Co działo się w Sejmie i przed Sejmem 16 grudnia

Tego dnia na sali sejmowej swój protest rozpoczęli posłowie PO i Nowoczesnej. Jego przyczyną były planowane przez marszałka Sejmu zmiany dotyczące zasad pracy dziennikarzy w Sejmie a zarzewiem - wykluczenie z posiedzenia posła PO Michała Szczerby.

Posłowie w połowie grudnia protestowali też w związku z głosowaniami nad projektem budżetu na rok 2017, które odbyły się podczas obrad przeniesionych przez marszałka Sejmu do Sali Kolumnowej. Od 16 grudnia przed Sejmem trwał również protest osób, które popierały protestujących na sali plenarnej posłów.

REKLAMA

- KRRiT nakłada tę karę niemal w ostatniej chwili - mówił w audycji "Analizy" w TOK FM prof. Jędrzej Skrzypczak, kierownik zakładu systemów prasowych i prawa prasowego na wydziale nauk politycznych i dziennikarstwa uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Rada na nałożenie takiej kary ma rok, a zatem do końca tego terminu pozostało zaledwie kilka dni. Ekspert przypominał także, że praktyka orzekania wyraźnie rozróżnia sytuacje, gdy audycja nadawana jest na żywo od audycji nagrywanej. W przypadku przekazu na żywo nadawca ma bowiem ograniczoną możliwość redagowania programu, może jedynie reagować post factum.

Jest to krok bardzo niepokojący, wzbudza wiele wątpliwości ze względu na przedmiot programów, o które chodzi: dotyczyły one wydarzeń w Sejmie i wydarzeń pod  Sejmem, czyli tematów, które są kluczowe dla wypełniania roli prasy i kluczowe dla życia publicznego.

- mówił z kolei Konrad Siemaszko z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i dodawał, że bez mediów, które informowałyby, co dzieje się w parlamencie, niemożliwe byłoby uczestnictwo obywateli w życiu publicznym.

- Warto też przypomnieć, że miały wówczas miejsce wydarzenia szczególne - mówił Siemaszko. - O ironio: były one spowodowane planami ograniczenia dostępu dziennikarzy do Sejmu, wprowadzeniu Centrum Medialnego, ograniczeniu wstępu dziennikarzy na galerię sejmową itp. Drugi przedmiot relacji to wydarzenia pod Sejmem i zgromadzenia publiczne. Ponownie: swoboda relacjonowania tego typu wydarzeń zalicza się do spraw mających istotne publicznie znaczenie, w przypadku których wszelkie ograniczenia wypowiedzi są dopuszczalne tylko w wyjątkowych przypadkach: można mieć wątpliwości czy tutaj tak było - mówił Siemaszko.

REKLAMA

"Drakońska kara"

- To bardzo poważna sytuacja, która przenosi nas w rejon Białorusi i Rosji Putina, bo to próba kneblowania mediów niezależnych, mediów komercyjnych - mówił były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Krzysztof Luft, który zatelefonował do TOK FM, by podzielić się swoją opinią.

"To jest drakońska kara, takiej kary nigdy w historii, od dwudziestu kilku lat, od kiedy istnieje ustawa o radiofonii i telewizji i KRRiT, nie było

- mówił oburzony Luft.

Dodał, że kar takich nie było "tym bardziej" właśnie z art.18, który jest raczej zarezerwowany dla sytuacji, w których doszło do szerzenia nienawiści wobec pewnych grup społecznych.

- Myśmy dwukrotnie taką karę nakładali - mówił Luft. - Raz to była kara na jedną z rozgłośni radiowych, gdzie chodziło o bardzo ordynarne wypowiadanie się na temat Ukrainek pracujących w Polsce i była to kara 75 tys. złotych. A tutaj mówimy o karze półtoramilionowej!

REKLAMA

- Poza tym, dodajmy, kara ta dotyczy sposobu relacjonowania takich wydarzeń w Sejmie, które nie podobają się władzy - mówił były członek KRRiT.

"Kara dla TVN jest bezprecedensowa" - uważa b. szef KRRiT>>>

- Pamiętajmy, że od dawna TVN 24 jest znienawidzoną przez tę władzę stacją, która pokazuje rzeczywistość w sposób, który im się nie podoba. Coś takiego jest zupełnie niemożliwe w demokratycznym kraju, żeby władza decydowała, jaki to będzie: właściwy albo niewłaściwy sposób relacjonowania tego, co ona robi - mówił Luft.

Sprawa może skończyć się w SN. "Zreformowanym" przez PiS

- Tak do końca nie wiemy, czy o to chodziło, bo mamy powołanie się na artykuł, ale nie mamy uzasadnienia tej decyzji - przypominała prowadząca audycję Agata Kowalska. -  A zatem nie wiemy, co jest tym niepożądanym zachowaniem, czy jest to np. rozmowa z posłem, który blokuje mównicę albo nawołuje ludzi, żeby przyszli pod Sejm. Nie wiemy, czy to nie takie zachowanie zostało uznane za sprzeczne z prawem. Teraz zatem nie wiemy, czy za zachowanie zagrażające bezpieczeństwu nie zostanie uznane mówienie, że warto zaskarżać pewne decyzje urzędników na przykład - mówiła dziennikarka.

REKLAMA

- Używanie art. 18 ust. 1 jest bardzo niełatwe i także dlatego należy posługiwać się nim z wielką ostrożnością - mówił były członek KRRiT. - Ale przecież od dawna słyszymy, że politykom rządzącym nie podoba się, w jaki sposób TVN 24 relacjonuje to, co ta zdeprawowana władza w Polsce wyprawia. W związku z czym od dawna słyszymy rozmaite oczekiwania pod adresem KRRiT, żądania, nawet takie bardzo mocne słowa, że oni nic nie robią, a powinni ingerować, nakładać kary, cofać koncesje: to słyszymy od wielu miesięcy od polityków PiS. Pani Pawłowicz nawet, nie dalej jak miesiąc temu, doczekała się oficjalnej, bezpośredniej odpowiedzi KRRiT, która została opublikowana, właśnie na te zarzuty, że Rada nic nie robi w tym obszarze, żeby zdyscyplinować nadawców, którzy pokazują rzeczywistość w Polsce w sposób, jaki jej się nie podoba - mówił Krzysztof Luft.

Dotychczas ten skład Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji był powściągliwy w podejmowaniu decyzji dyscyplinujących, drastycznych wobec nadawców, zdając sobie sprawę z tego, że każda taka decyzja podlega kontroli sądowej i trzeba ją przed sądem obronić

 - mówił Luft. Jak podkreślił, członkowie KRRiT za jego czasów, kiedy podejmowali decyzję, zastanawiali się nad tym, czy obroni się ona w sądzie.

- Ale dzisiaj takich hamulców nie mają, bo po prostu zmienia się sytuacja. Ta sprawa będzie miała swój finał w tej nowej izbie: kontroli i spraw publicznych, którą w niedługim czasie PiS powoła w Sądzie Najwyższym.

- Wcześniej w sądzie okręgowym - podkreślała Kowalska.

REKLAMA

- Ale ostatecznie rozstrzygnie się tam: będą ją rozstrzygać osoby powołane przez PiS w tej izbie - podsumowywał Krzysztof Luft.

- Tego rodzaju kary mogą też wywołać szerszy efekt, efekt mrożący, taki, że media w przyszłości dwa razy zastanowią się, zanim będą relacjonowały protesty czy tego rodzaju wydarzenia, bo może je to uderzyć po kieszeni bardzo mocno - dodawał Konrad Siemaszko.

 - Moja teza jest taka, że powinny zastanowić się, czy w ogóle nadawać, bo wszystko może stać się przyczynkiem do zastosowania tego typu kar. Bo dobro społeczne będzie definiować KRRiT - mówiła Kowalska.

- Zastanawiam się, czy to właśnie nie jest pomysł na repolonizację mediów, skoro nie można inaczej - puentował prof. Skrzypczak.

REKLAMA

Dodajmy, że w komunikacie na stronie internetowej KRRiT napisano: "Wymierzając karę Organ rozważył możliwości finansowe nadawcy. Wysokość kary, zgodnie z art. 53 ust. 1 ustawy o radiofonii i telewizji, została ustalona w oparciu o przesłankę rocznego przychodu nadawcy, osiągniętego w 2016 r. Górna granica kary wynosi 147 929 600 zł. Kara w kwocie 1 479 000 zł stanowi około 1% maksymalnej wysokości."

Odnosząc się do całej sprawy spółka TVN SA poinformowała już, że w jej opinii kara, nałożona przez KRRiT jest bezpodstawna i spółka odwoła się od niej do sądu.

Na stronach internetowych TVN możemy też znaleźć oświadczenie TVN 24, w którym czytamy m.in.: "TVN24 uważa, że oskarżenia sformułowane przez KRRiT opierają się na skrajnie nieobiektywnym i niestarannym raporcie sporządzonym na zlecenie Rady przez osobę związaną z telewizją Trwam i Wyższą Szkołą Kultury Medialnej w Toruniu. W raporcie, który miałby udowadniać, iż TVN24 propagowała działania sprzeczne z prawem i sprzyjała zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu w czasie relacjonowania wydarzeń w Sejmie RP i pod Sejmem RP w czasie kryzysu parlamentarnego w grudniu ubiegłego roku, opisano tylko wybrane w sposób tendencyjny fragmenty nadawanego programu, aby udowodnić z góry postawioną tezę."

Całej audycji wysłuchasz tutaj:

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory