W ubiegłym tygodniu senatorowie głosowali nad projektem znoszącym limit składek emerytalnych, ale na sali nie było wystarczającej liczby parlamentarzystów. Opozycja próbowała zerwać kworum i wyciągnęła karty do głosowania, a że część senatorów PiS-u wyszło wcześniej z sali obrad, to ostatecznie w głosowaniu udział wzięło tylko 48 parlamentarzystów.
Czyli o dwóch za mało, by ustawę i poprawki w ogóle rozstrzygnąć. Po kilku minutach przerwy wicemarszałek Maria Koc stwierdziła, że było jednak kworum, bo policzyła senatorów, którzy byli na sali, ale nie brali udziału w głosowaniu.
Pomimo złamania procedur w Senacie i po, tym jak projekt ustawy o tak zwanej trzydziestokrotności wrócił do Sejmu, posłowie będą pracować nad poprawkami.
Opozycja oburzona
- Taka sytuacja nie zdarzyła się nigdy. Proces legislacyjny biegnie, bo PiS lekceważy prawo, lekceważy zasady, lekceważy Konstytucję, ale nie zwalnia nas to z obowiązku mówienia, że coś poszło niezgodnie z zasadami - mówi poseł Nowoczesnej, Mirosław Suchoń.
I dlatego partia złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Mimo że sytuacja do złudzenia, przypomina tę z grudnia ubiegłego roku i głosowanie w Sali Kolumnowej, to opozycja nie protestuje tak jak wtedy.
Choć Jan Grabiec z PO przyznaje, że to, co się wydarzyło, to bezprawie. - To po prostu jest naigrywanie się z zasad demokracji i z obywateli, którzy stoją przecież za senatorami, którzy uzyskali swój mandat - ocenił Grabiec.
Jutro, mimo braku przegłosowania ustawy, zajmą się nią posłowie z sejmowej komisji polityki społecznej. Opozycja wystąpi do Marszałka Sejmu o wyjaśnienie wątpliwości.
