Chcieli ścigać reportera za materiał o Stachowiaku. Teraz się wycofują. "Pochopna decyzja"

Śledczy wycofują się ze ścigania Wojciecha Bojanowskiego - informuje "Rzeczpospolita". Dziennikarz kilka miesięcy temu ujawnił nagrania z paralizatora użytego przez policję wobec Igora Stachowiaka.

Jeszcze wczoraj "Rzeczpospolita" alarmowała, że Bojanowskiemu grożą dwa lata więzienia. Wszystko w związku z doniesieniem do prokuratury złożonym przez policyjnych związkowców z Dolnego Śląska. To właśnie do tego związku należą funkcjonariusze zamieszani w sprawę Stachowiaka.

Prokuratura domagała się nawet zwolnienia reportera z tajemnicy dziennikarskiej, do czego zresztą przychylił się sąd. Teraz śledczy wyższego szczebla - z Prokuratury Okręgowej w Warszawie - ocenili, że zwrócenie się z takim wnioskiem przez "rejon" było przedwczesne - informuje "Rzeczpospolita".

Do sądu trafiło już wspomniane stanowisko prokuratury, do którego dołączono również zażalenie Bojanowskiego. W rozmowie z dziennikiem eksperci podkreślają, że to rzadka sytuacja, kiedy śledczy biorą w obronę media.

Igor Stachowiak. Śmierć na komisariacie

25-letni Igor Stachowiak zmarł w jednym z wrocławskich komisariatów 15 maja ubiegłego roku. Zatrzymany kilka godzin wcześniej mężczyzna był tam kilkakrotnie rażony paralizatorem, mimo że był zakuty w kajdanki.

Rok później nagranie z paralizatora ujawnił reporter TVN Wojciech Bojanowski. Wtedy sprawa znów nabrała rozgłosu. Czterech byłych już funkcjonariuszy Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu we wrześniu usłyszało zarzuty przekroczenia uprawnień oraz znęcania się nad Igorem Stachowiakiem.

Jeden z podejrzanych złożył obszerne wyjaśnienia, pozostali skorzystali z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Żaden z podejrzanych nie przyznał się do winy.

Zdaniem prokuratury, zatrzymanie Igora Stachowiaka było zasadne, ale zastosowane wobec niego środki przymusu bezpośredniego nie były adekwatne do sytuacji. Były to: użycie paralizatora w momencie, gdy zatrzymany miał ręce skrępowane z przodu kajdankami, szarpanie, popychanie i lżenie zatrzymanego - wyjaśniają śledczy.

"Takie postępowanie funkcjonariuszy naruszało godność, nietykalność cielesną i prawo Igora Stachowiaka do ludzkiego traktowania" - czytamy w komunikacie.

Pytania o przyczyny śmierci Igora

Zdaniem prokuratury, postępowanie policjantów nie przyczyniło się jednak do śmierci Igora Stachowiaka. W opinii biegłych, na którą powołuje się prokuratura zmarł on "z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej po zażyciu środków psychoaktywnych".

Prokuratura przesłuchała w tej sprawie ponad 60 świadków, przeanalizowała opinie biegłych oraz dane z monitoringu i telefonów zabezpieczonych w tej sprawie.

W maju minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak odwołał ze stanowisk komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu, jego zastępcę oraz komendanta miejskiego. Śledztwo w sprawie śmierci Igora Stachowiaka zostało przekazane do prokuratury w Poznaniu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.