Depresja główną przyczyną niezdolności do pracy. Tak może być w Polsce już za kilka lat

REKLAMA
1,5 mln osób leczy się w Polsce na depresję. Pacjentów przybywa w szybkim tempie, choć i tak wiele osób nie chce podejmować leczenia albo po prostu nie wie, że ze swoim problemem powinno pójść do lekarza.
REKLAMA

Zaburzenia depresyjne, zaburzenia lękowe i uzależnienia - to trzy grupy schorzeń psychicznych, o których wiadomo, że wpływ na nie ma nasz sposób życia: przepracowanie, to że żyjemy coraz szybciej a także w większej izolacji od innych ludzi - mimo że funkcjonujemy często w dużych skupiskach ludzkich.

REKLAMA

Pieniądze szczęścia nie dają: depresja szerzy się wśród bogatych społeczeństw

Jak tłumaczy prof. Piotr Gałecki, krajowy konsultant w dziedzinie psychiatrii: zwiększanie się liczby osób chorych na depresję to zjawisko, które dotyczy przede wszystkim tzw. cywilizacji zachodnich, bo jest związane z rozwojem cywilizacyjnym i bogaceniem się społeczeństw. Poza wspomnianymi trzema jest jeszcze tylko jedna grupa chorób psychicznych związanych z rozwojem cywilizacji a najbardziej - rozwojem medycyny: to choroby otępienne wynikające z faktu, że ludzie żyją dłużej.

Depresja jest obecnie drugim powodem niezdolności do pracy w Polsce. Ocenia się, że za kilka lat będzie pierwszym powodem - mówi prof. Gałecki - To bardzo duży koszt nie tylko dla służby zdrowia, ale dla finansów całych społeczeństw...

...bo koszty bezpośrednie: wizyty u lekarza czy leki to jedynie 20 procent kosztów a reszta to zmniejszenie produktywności chorych osób oraz koszty związane ze świadczeniami wypłacanymi przez różnego rodzaju ubezpieczycieli, ponieważ w zależności od kraju i działającego tam systemu instytucje ubezpieczeniowe są różne - tłumaczył prof. Gałecki w "Pierwszym śniadaniu w TOKu".

Na depresję leczy się 1,5 mln Polaków, kolejne setki tysięcy leczyć się nie chcą albo nie wiedzą że powinny

REKLAMA

Krajowy konsultant ds. psychiatrii wylicza, że wg analizy sprzedaży leków antydepresyjnych w Polsce w latach 2008 - 2016 nastąpił 30-procentowy przyrost sprzedaży takich leków. Obecnie w naszym kraju sprzedaje się około 1,5 mln opakowań leków przeciwdepresyjnych co miesiąc: uznaje się, że to rzeczywista liczba osób, które takie leki przyjmują.

A ile osób nie przyjmuje takich leków, choć powinny? To, wg szacunków, kolejnych 30 - 50 procent wspomnianej liczby. Wielu chorych rezygnuje z leczenia psychiatrycznego z obawy przed stygmatyzacją, tak dzieje się zwłaszcza w niewielkich miejscowościach - bo, jak przyznaje prof. Gałecki, w większych ośrodkach miejskich jest coraz więcej zrozumienia dla osób chorych na depresję. Druga przyczyna nieleczenia się z depresji to niewiedza. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy że takie objawy jak przygnębienie, zaburzenia snu, różne niespecyficzne objawy somatyczne, po dokładniejszym zbadaniu i weryfikacji mogą być zakwalifikowane do leczenia farmakologicznego.

Choroby psychiczne leczy się dziś zupełnie inaczej niż pół wieku temu

Krajowy konsultant ds psychiatrii podkreśla, że jest ona dzisiaj zupełnie inną dziedziną medycyny niż przed 50cioma laty: dziś schizofrenicy przyjmują leki, które pozwalają im normalnie funkcjonować i pracować zawodowo. Podobnie z depresją: współczesne antydepresanty skutecznie udaremniają skłonności samobójcze, nie zaburzają funkcji seksualnych, po zastosowaniu tych leków można normalnie pracować, krótko mówiąc: leczenie depresji i zaburzeń lekowych po prostu nie wyklucza chorych z wszelkich sfer życia.

REKLAMA

Warto wiedzieć jakie objawy mogą oznaczać że być może warto wybrać się do lekarza

Zaburzenia lękowe, uzależnienie i zaburzenia depresyjne to swoisty łańcuszek. Jak tłumaczy prof. Piotr Gałecki zwykle na początku pojawiają się zaburzenia lękowe, które objawiają się stałym poczuciem niepokoju, niepewności, trwożliwego oczekiwania. Takie osoby patrzą na świat albo na obiektywne zjawiska w sposób pesymistyczny, negatywny, zagrażający.

Jeśli taki zespół, sposób postrzegania świata trwa dłużej, pojawiają się objawy somatyczne: bóle lub zawroty głowy, szum w uszach, nadwrażliwość na światło, suchość w jamie ustnej, uczucie kołatania serca, różne dolegliwości gastryczne: to tzw. somatyzacja lęku. Bardzo często pacjenci nie zdając sobie sprawy, że ze swym samopoczuciem powinni wybrać się do lekarza zaczynają stosować formę "samoleczenia": zażywają alkohol, który wydaje im się być dobrym środkiem antylękowym - ilość sprzedawanego, nie tylko w Polsce, alkoholu, jak wiemy, wzrasta - podkreśla prof. Gałecki.

Jeśli trwa to przez kilka miesięcy czy lat, przyjmowane alkoholu czy innych substancji psychoaktywnych powoduje, że obok zaburzeń lękowych, które wcale nie są leczone - ponieważ alkohol w rzeczywistości niczego przecież nie leczy - pojawia się problem uzależnienia. Przy problemie uzależnienia zawsze dochodzi do kłopotów z odczuwaniem przyjemności, czyli anhedonii. Ostatnim etapem jest depresja: nie leczony zespół lękowy, nie leczone uzależnienie doprowadzają do zaburzeń depresyjnych, tak dzieje się w wielu wypadkach - podsumowuje krajowy konsultant ds psychiatrii.

REKLAMA

Całej rozmowy posłuchasz tutaj:

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory