Prokuratura wierzy Straży Granicznej. Umorzyła postępowanie ws. szamotaniny z Czeczenami
Do zajścia w ośrodku doszło w kwietniu. W nocy Straż Graniczna wyprowadzała do deportacji matkę z dwójką małych dzieci. Kobieta krzyczała – zaniepokojeni Czeczeni tłumaczyli potem, że chcieli wyjść na korytarz, by zobaczyć co się stało i jej pomóc. Tyle, że drzwi ich pokoju – ku ich zaskoczeniu – były zamknięte.
Umar, ojciec rodziny: Poszliśmy do swoich pokoi i położyliśmy się spać. Około 3 w nocy obudziło nas uderzanie w nasze drzwi. Obudziłem się i ze strachu bardzo szybko wstałem z łóżka. Słyszałem krzyk, pisk kobiety. Nie wiedziałem, co się dzieje, chciałem otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Córka krzyczała, żona też. Bałem się, że może ktoś kogoś chce zabić, że komuś trzeba pomóc, a wcześniej był przypadek, że na terenie ośrodka jedna osoba miała zawał i potrzebowała pomocy. Dlatego też zaczęliśmy mocno uderzać w nasze drzwi, by ktoś je otworzył.
Pogranicznicy wkroczyli do ich pokoju, użyli m.in. gazu i kajdanek.
Umar: Przestraszyłem się, bo ludzie byli w maskach, kaskach, kamizelkach kuloodpornych. Byłem w szoku tym bardziej, że widziałem taki obraz nie po raz pierwszy – między innymi ze względu na to uciekłem z rodziną z kraju pochodzenia i ubiegam się o status uchodźcy.
Po zajściu w ośrodku Straż Graniczna wydała oficjalny komunikat, że to Czeczeni napadli na funkcjonariuszy. Prokuratura wszczęła śledztwo i uznała, że rzeczywiście doszło do przestępstwa. Sprawa zakończyła się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia – proces rusza 2 października.
RPO: tu jest wiele wątpliwości
Tyle, że od początku przedstawiciele organizacji pozarządowej pomagającej cudzoziemcom, ale też Rzecznik Praw Obywatelskich, który widział nagrania z monitoringu z ośrodka twierdził, że ma wątpliwości dotyczące zachowania nie tyle cudzoziemców, co samych funkcjonariuszy.
Umar: Wyciągnęli mnie z pokoju i rzucili na podłogę. Podobnie było z synami. Leżąc na podłodze krzyczałem, że nie chcę stawiać oporu, nic nie będę robił. Złożyłem ręce z tyłu, mówiłem, aby mnie skuli. Szkoda, że monitoring nie nagrywał dźwięku i tego nie słychać. Miałem przeświadczenie i czułem, że funkcjonariusz specjalnie dodatkowo wykręca mi ręce, by sprawić ból. Gdy leżałem, już w kajdankach, położono na mojej głowie kolano i uderzano mnie. Miałem problemy z oddychaniem.
Jeden z funkcjonariuszy, jak wynika ze stanowiska RPO, miał stanąć całym ciężarem ciała na bosej stopie leżącego na ziemi mężczyzny. Była też wątpliwość RPO dotycząca paralizatorów. Nie zostały użyte, ale pogranicznicy przez cały czas trzymali tę broń w gotowości, wymierzoną w cudzoziemców.
To jednak nie przekonało prokuratury. Przyznała co prawda, że jeden z pograniczników rzeczywiście stanął na nodze cudzoziemca, ale… prokuratura uznała, że nie mógł inaczej, bo trzymał w ręku paralizator.
Śledztwo zostało umorzone, bo jak poinformowała nas prokurator Mariola Sidorowska z Białej Podlaskiej, uznano, że działania Straży Granicznej nie zawierają znamion czynów zabronionych. Adwokat Czeczenów już złożył zażalenie na decyzję śledczych o umorzeniu postępowania. Sprawa jest też monitorowana przez prawników z biura RPO.
- "Usłyszałam, że wrócą po mnie i posadzą na butelkę". Uciekli do Polski z kraju "ludożercy"
- Niesamowity park w Warszawie. Zgarnął prawie wszystkie nagrody
- Mariusz Kamiński szykuje się do nowej roli? "Jest legendą"
- Popularne osiedle w Warszawie bez gospodarza. Mieszkańcy wylądują na bruku?
- "PiS pójdzie po bandzie". Plan Kaczyńskiego na eurowybory
- Poseł PO chce zamienić Sejm na PE. Lewicka pyta wprost: Czy to jest uczciwe?
- Winnicę ogrzewa tysiąc świec. Tak wygląda walka z mrozem
- Pomoc USA dla Ukrainy. Jest podpis Bidena. "Nie pokłonimy się przed Putinem"
- Adam Bodnar w Sejmie o Pegasusie. "Konieczna jest reforma służb specjalnych"
- Czego dowiedzieliśmy się z zeznań Kamińskiego? "Państwo na gębę"