Egzamin teoretyczny zdawany co roku przez kandydatów na kierowców. Plany zmian w kursach na prawo jazdy

REKLAMA
Cała rzecz w tym, by to kursant był w systemie najważniejszy. Dziś tak nie jest. Dariusz Chyćko, egzaminator z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Lublinie, zasiadający w zespole doradczym przy ministrze infrastruktury, zapowiada duże zmiany w kursach na prawo jazdy. Kolejne posiedzenie zespołu doradczego zaplanowano na lipiec.
REKLAMA

Dariusz Chyćko mówi, że obecny system jakby trochę zapomniał o tym ostatecznym odbiorcy. - Wszyscy myślą bardziej o tym, czy mają na czym jeździć, gdzie mają prowadzić zajęcia, w jaki sposób mają egzaminować. A gdzie w tym wszystkim jest kandydat? - pyta egzaminator w rozmowie z reporterką Radia TOK FM.

REKLAMA

TOK FM: Czekają nas zmiany w szkoleniu kierowców. Z tego, co wiemy, zmienić ma się cały system szkolenia kierowców.

Dariusz Chyćko, członek zespołu doradczego przy ministrze infrastruktury: Na razie wszystko jest w formie projektów, wszystko może być jeszcze zmienione. Ale najważniejsza rzecz to pytanie, po co w ogóle te zmiany chcemy wprowadzać. Według mnie, w systemie szkolenia występuje zbyt dużo patologii - niestety także w systemie egzaminowania. W nowym systemie głównym elementem ma być człowiek, który ubiega się o uprawnienia do kierowania pojazdami. A dziś jest tak, że trochę zapomina się o tym ostatecznym odbiorcy. Wszyscy myślą o tym, czy mam na czym jeździć, gdzie mam prowadzić te zajęcia, w jaki sposób mam egzaminować. Gdzie w tym wszystkim jest kandydat?

Gdy mówi pan o patologiach np. w systemie szkolenia, co ma pan na myśli?

Wymiarem tego wszystkiego są ogólnodostępne statystyki dotyczące wypadków w ruchu drogowym czy kolizji, do których dochodzi z banalnych powodów. Ale to nie są wcale banalne powody, dlatego, że ktoś uczył tego człowieka jeździć, a ktoś inny sprawdzał jego umiejętności. Niestety, system, który obecnie funkcjonuje pozwala na to, by osoba, która kończy szkolenie i przystępuje do egzaminu - mogła go zdać mimo dużego deficytu swoich umiejętności. A my chcemy przeciwstawić się tej sytuacji, która trwa od prawie 30 lat.

Każdy, kto zmienia przepisy, mówi o tym, że ma być lepiej, że chodzi o zmniejszenie liczby wypadków.

Rzeczywiście, miało być pięknie i cudownie, mieliśmy mieć piękne statystyki, liczba osób zabitych na drogach miała spadać, a jest wręcz przeciwnie. By to zmienić, trzeba zmienić cały system szkolenia i to właśnie robimy.

W jakim kierunku te zmiany powinny pójść, bo wiem, że jest pan jednym ze współautorów nowych propozycji?

Rzeczywiście, jestem autorem wielu z tych zmian. W jakim kierunku to idzie? Myślę, że w dobrym, jeśli chodzi o kandydatów. Chcę, by to kandydat był czynnym elementem całego systemu - by wręcz miał możliwość kontrolowania tego, co dostaje na szkoleniach czy w jaki sposób jest egzaminowany.  Będzie  wreszcie świadomy wszystkich tych elementów, które jego dotyczą.

REKLAMA

No tak, ale jak to zrobić?

Najtrudniej nie jest zmienić przepisy, ale mentalność ludzi. Mówię tu o mentalności osób szkolących i osób egzaminujących. Musimy otworzyć się na ludzi, którzy do nas przychodzą, wierząc w to, że system pozwoli im bezpiecznie funkcjonować w ruchu drogowym. A niestety, uważam, że ten system zawodzi w wielu przypadkach. Wierzę, że teraz uda nam się to wszystko zmienić. Wystarczy odpowiednio przebudować strukturę obecnie funkcjonującego systemu szkolenia i egzaminowania w taki sposób, by umożliwił dostęp osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami do informacji na każdym etapie procesu. Musi ulec zmianie sposób nauczania i utrwalania wiadomości i umiejętności. Stanie się tak, gdy zrezygnujemy z kształcenia w zakresie „zadań egzaminacyjnych” a przejdziemy do kształcenia umiejętności.

Egzamin teoretyczny - mamy go zdawać nie raz, jak jest w tej chwili, ale co roku od nowa. Dlaczego?

Według mnie, to bardzo słuszne rozwiązanie. Egzamin z teorii nie może być zdawany tylko raz i dożywotnio przez kandydata na kierowcę. Przepisy zbyt często się zmieniają, a przyszli kierowcy nie mają chęci czy czasu albo zapominają o tym, że trzeba na bieżąco śledzić zmiany tych przepisów. Od tego może zależeć ich życie.

Pytania na egzaminie teoretycznym?

Być może korekty wymaga forma pytań, może forma multimediów, które są używane do tego egzaminu, ale sam egzamin punktowy – jest według mnie, jak najbardziej sprawdzony i zaaprobowany społecznie. 

W tej chwili teorii można się uczyć zdalnie - w ramach e-learningu – natomiast po zmianach, na kurs z teorii trzeba będzie przyjeżdżać do ośrodka szkolenia kierowców. To dobre rozwiązanie?

Trudno mi się na ten temat wypowiadać, bo z moich obserwacji wynika, że kandydaci są dość dobrze przygotowani do egzaminu teoretycznego. Koledzy z zespołu przekonywali mnie do tego, że wirtualna nauka bez żadnej kontroli ze strony kogokolwiek pozostawia wiele do życzenia. Dlatego, być może ograniczenie teorii wyłącznie do kursów na terenie ośrodków to dobre rozwiązanie, bo wtedy jest pewna forma nadzoru ze strony osób szkolących. Choć z drugiej strony, uważam też, że nie warto tak kategorycznie rezygnować z nowoczesnych form przekazu informacji, bo to formuła, która trafia w szczególności do ludzi młodych.

REKLAMA

Jeśli chodzi o praktykę, czego brakuje kandydatom, by rzeczywiście spadła liczba wypadków?

Muszę powiedzieć, że jest grupa osób świetnie przygotowanych - owszem, robią mnóstwo błędów, ale czują drogę, czują kierownicę, czują pojazd. Widać w takich osobach potencjał. To zasługa instruktorów, spełniających się w swoim zawodzie. Niestety, do egzaminu dopuszczane są również takie osoby, które nie spełniają pewnego minimum. Schematycznie nauczone są pewnych elementów ruchu drogowego, a to za mało. Oto przykład takiego schematu "Przejechałem na tym skrzyżowaniu 30 razy, to i teraz też pojadę tak samo jak wcześniej". I ten człowiek tak jedzie mimo, że sytuacja na drodze jest zupełnie inna.  Los zrządza, że nikogo na skrzyżowaniu nie ma, nie dochodzi do zagrożenia i my - zgodnie z systemem - musimy uznać, że zadanie zostało wykonane prawidłowo. Mimo, że widzimy i wiemy, że ta osoba wymaga jeszcze szkoleń, że aby była bezpieczna w pełni - potrzebuje jeszcze 15-20 godzin z instruktorem. Dużym problemem jest to, że my jako egzaminatorzy nie możemy wprowadzić oceny pewnych elementów ruchu drogowego, bo system tego po prostu nie przewiduje. A są to elementy wręcz niezbędne do prawidłowego poruszania się w ruchu drogowym. Świadomy instruktor szkoli w tym zakresie i potem to widać w czasie egzaminu. Ale wielu instruktorów tego nie robi.

Co ma pan na przykład na myśli?

Mówię o umiejętnościach w ruchu drogowym, w szerokim zakresie. Jeśli kandydat na kierowcę nie ma podstaw, bo nigdy o czymś nie słyszał, nie ćwiczył jakiegoś elementu w ruchu drogowym, to nie ma szans, by sam sobie wypracował daną umiejętność zgodnie z zasadami techniki jazdy. I stąd się biorą bardzo złe statystyki.

Ale jakiś konkretny przykład takiej umiejętności?

Obserwacja ruchu drogowego – to jedna z umiejętności, którą kandydat powinien wyćwiczyć. Dziś jest tak, że większość kandydatów na kierowców niestety ogranicza swoją perspektywę widzenia do tak zwanej płaszczyzny drugiej, czyli widzą tylko to, co znajduje się tuż przed samochodem. Co to oznacza? Takie osoby są wielokrotnie zaskoczone czy to znakiem drogowym, czy jakąś sytuacją w ruchu drogowym, czy bliskością kolejnego skrzyżowania, do którego właśnie dojeżdżają. To jest niby standardowa umiejętność, ale ciężko samemu ją wypracować, a stanowi ona podstawę każdego kierowcy. Obserwacja w pierwszej płaszczyźnie, czyli w odległości dajmy na to 20-50 metrów przed pojazdem stanowi dla większości kandydatów abstrakcję. To samo dotyczy prawidłowych zachowań względem lusterek, szyb bocznych i obserwacji tyłu pojazdu. Takich przykładów można wymieniać wiele.

Co mogłoby pomóc w zmianie tej sytuacji? Czy mógłby pan podać jakieś przykłady?

W projekcie ustawy jest m.in. zapis o tym, że zanim kandydat trafi na egzamin dopuszczona będzie możliwość jego uczestnictwa w jazdach w ruchu drogowym z opiekunem – uczestnictwo osoby towarzyszącej. Czyli kandydat na kierowcę, po zakończeniu kursu, zanim jeszcze trafi na egzamin – będzie mógł skorzystać z kilku jazd, bez prawa jazdy, ale z uczestnictwem takiej właśnie osoby doświadczonej, prywatnym pojazdem. Ten nowy przepis jest pewną jaskółką, która umożliwi rozszerzenie kompetencji kandydata na kierowcę. Chodzi o to, by m.in. wypracował w sobie umiejętność obserwacji ruchu drogowego z uczestnictwem innego kierowcy, rozszerzał swoje kompetencje wyniesione z kursu. To są oddzielne umiejętności, które w całości składają się na potencjał młodego kierowcy. Powyższy przykład jest jednym z wielu rozwiązań zaproponowanych w nowej ustawie. Takie rozwiązania służyć mają przede wszystkim nowemu spojrzeniu na szkolenie i egzaminowanie.

REKLAMA

W projekcie są też zapisy dotyczące obowiązkowego uczestnictwa instruktora, u którego dany kandydat się szkolił – również na egzaminie na prawo jazdy.

Tak, i według mnie jest to bardzo ważna rzecz, choć wiele osób ma odmienne zdanie. Ale powiem w ten sposób: od wielu lat z jakiegoś powodu nie ma dobrej współpracy instruktorów z egzaminatorami, nie ma wymiany informacji, a to są dwa środowiska, które powinny się nawzajem wspierać. Dlatego ja jestem wielkim orędownikiem integracji tych środowisk.

Ale pewnie pan słyszał głosy ze strony właścicieli ośrodków szkolenia kierowców, że jeśli dany instruktor będzie musiał jechać na egzamin – to w tym czasie nie przeszkoli żadnego kursanta i będzie stratny finansowo.

Nie do końca zgadzam się z tym argumentem. Instruktorów na rynku jest bardzo dużo, tylko część z nich nie chce pracować za niewielkie pieniądze. Ale myślę, że te ośrodki, które naprawdę wiedzą, po co prowadzą swoją działalność – a jest trochę takich ośrodków – jestem przekonany, że one nie muszą się niczego obawiać. Oni już od dawna sumiennie i sprawnie prowadzą szkolenia osób z doskonałym skutkiem. Uważam, że uczestnictwo instruktora w egzaminie przy kategorii B – to tylko kwestia dobrej organizacji pracy. Poza tym, w planach jest coś takiego, że ośrodek nie traci na tym finansowo – będzie partycypował w kosztach egzaminu: za samochód i za obecność instruktora. Plany są takie, że ośrodek dostanie za to pieniądze. Bo nie może być tak, że ktoś będzie uczestniczył w takim przedsięwzięciu i nie dostanie za to wynagrodzenia. A kandydat płaci jedną opłatę egzaminacyjną i ma dostać to, po co przyszedł na egzamin.

Sąd interpretował przepisy drogowe. Wszystko z powodu jednego niezdanego egzaminu


 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory