Rekord na sali sądowej. Adwokaci i oskarżeni skutecznie utrudniają prowadzenie procesu

REKLAMA
Ponad 350 najróżniejszych wniosków wpłynęło do Sądu Okręgowego w Lublinie w procesie mafii paliwowej. Są to wnioski, które powodują ciągłe przedłużanie postępowania. Adwokaci i oskarżeni w wielu procesach robią wszystko, by sprawę przeciągnąć, ale sprawa z Lublina - to niechlubny rekord.
REKLAMA

Na ławie oskarżonych w tym procesie początkowo zasiadało 19 osób, w tej chwili pozostało 7, bo pozostali dobrowolnie poddali się karze. Ci, których proces wciąż trwa, mają zarzuty związane m.in. z udziałem w zorganizowanej grupie przestępczej, praniem brudnych pieniędzy, wystawianiem podrabianych faktur i nieodprowadzaniem podatków. Chodzi o działalność związaną m.in. z "przekształcaniem" paliwa opałowego na paliwo do zasilania silników samochodowych. Na działalności tylko jednego z oskarżonych Skarb Państwa miał stracić kilkadziesiąt milionów złotych z tytułu niezapłaconych podatków.

REKLAMA

Obstrukcja procesowa w majestacie prawa?

Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do sądu w grudniu 2011 roku. I mimo, że minęło już ładnych kilka lat proces jest dopiero na etapie odczytywania wyjaśnień oskarżonych ze śledztwa. - Od wpłynięcia aktu oskarżenia do chwili obecnej od obrońców i oskarżonych wpłynęło ponad 350 różnych wniosków procesowych i zażaleń - mówi sędzia Dariusz Abramowicz, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. I podaje przykłady: 192 wnioski dotyczące uchylenia środków zapobiegawczych, 23 wnioski o utrwalanie przebiegu rozpraw, 10 różnych wniosków o wyłączenie jednego sędziego, 56 wniosków o przekazanie sprawy do rozpoznania innemu sądowi czy 10 wniosków o umorzenie postępowania. Był też wniosek o przesłuchanie 150 świadków.

Jak wyjaśnia sędzia D.Abramowicz, wniosek wiąże się z określonymi uprawnieniami. - Po rozpoznaniu części z tych wniosków orzeczenia są nieprawomocne i przysługuje od nich odwołanie do sądu wyższej instancji, w tym przypadku do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. To z kolei wiąże się z koniecznością przekazania wszystkich 83 tomów akt Sądowi Apelacyjnemu w Lublinie, celem rozpoznania złożonego zażalenia - mówi Abramowicz.  A to trwa. - Na pewno taki sposób postępowania nie pomaga w zakończeniu tego postępowania - słyszymy od sędziego.

Wnioski tej samej treści - powtarzane po raz kolejny

Mimo tak dużej liczby wniosków i związanego z tym przedłużania procesu, sąd ma związane ręce - oskarżeni, i ich obrońcy korzystają ze swoich uprawnień zgodnie z prawem, choć rzeczywiście wyjątkowo nadgorliwie. - W sytuacji, gdy strony składają wnioski procesowe, w tym o uchylenie środka zapobiegawczego, sąd musi je rozpoznać. Od takiego rozstrzygnięcia przysługuje zażalenie, a ostateczne orzeczenie musi się uprawomocnić - mówi sędzia Abramowicz.

Przyznaje, że część wniosków, bardzo podobnych w treści, jest po kilka razy powtarzana. - Rzeczywiście powoduje to obstrukcję tego postępowania - przyznaje rzecznik lubelskiego sądu. Jak dodaje, nie może być mowy o grzywnach dla adwokatów, bo korzystają ze swoich uprawnień. - Nie pomagają w prowadzeniu tego postępowania, niemniej - mają prawo do składania tych wniosków, licząc się oczywiście z konsekwencjami i z tym, że pewne czynności, które zostały przez sąd zaplanowane, nie mogą być w danym terminie przeprowadzone, bo wpływa nowy wniosek - mówi Abramowicz. I dodaje, że z podobną sprawą nigdy się wcześniej nie spotkał.

REKLAMA

W innych miastach aż tak wielu wniosków nie ma

Poprosiliśmy rzeczników sądów z różnych miast w Polsce o informację, czy są u nich sprawy karne, w których złożono mniej więcej tyle wniosków, co w Lublinie. Żaden z sędziów nie wskazał takiego przypadku - a pytaliśmy, czy w którejś ze spraw wpłynęło ponad 100 wniosków. Sądy przyznają, że są sprawy, w których wnioski są, ale nie ma ich aż tak wielu. Jedną z metod "dyscyplinujących" adwokatów jest wezwanie do usprawiedliwienia nieobecności na rozprawie, pod rygorem zawiadomienia Okręgowej Rady Adwokackiej, która może wszcząć postępowanie dyscyplinarne. Takie przypadki są m.in. w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga.

"Wnioski z reguły jednostkowe, a nie wręcz patologiczne"

- W Sądzie Okręgowym w Białymstoku nie było w ostatnich latach sprawy, w której adwokaci składali dziesiątki czy setki wniosków o zmianę terminu rozprawy z różnych powodów - przekazał nam Wiesław Żywolewski, rzecznik białostockiego sądu. Przyznał, że w poszczególnych sprawach różne wnioski procesowe są składane, ale są na ogół jednostkowe, a nie powtarzalne czy wręcz patologiczne.

Rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, Włodzimierz Hilla zwraca uwagę, że nie ma narzędzi, by monitorować zjawisko utrudniania postępowania. - W jednostkowych przypadkach zdarzają się sytuacje mniej czy bardziej premedytowanej próby obstrukcji procesu. Nie wydaje się jednak, by można było powiedzieć, że jest to jakieś powszechne czy nawet o dużym znaczeniu zjawisko - dodaje sędzia Hilla.

Kary dla adwokatów? Nawet kilka tysięcy złotych

W Kielcach też tak drastycznych przypadków nie było - zdarzają sie jedynie sprawy, gdzie rozprawy są kilka czy kilkanaście razy odraczane. - Zawsze nieobecność którejkolwiek ze stron na zaplanowanej rozprawie stanowi poważny problem, przekładający się na konieczność wezwania tych samych świadków i biegłych na kolejny termin rozprawy. Nadto, powoduje wzrost kosztów procesu - informuje sędzia Jan Klocek, rzecznik sądu w Kielcach. Jak dodaje, w razie nieusprawiedliwionej nieobecności adwokata na rozprawie sąd może sięgnąć po kary, których wysokość zwykle waha się od tysiąca do kilku tysięcy złotych.

REKLAMA

W sądzie w Szczecinie też zdarzają się sytuacje, gdy obrońcy są karani finansowo za nieusprawiedliwione nieobecności. - Sędziowie przewodniczący żądają zawsze dodatkowych wyjaśnień od pełnomocników, a jeśli nie są one wystarczające podejmują środki dyscyplinujące - kara pieniężna do 3 tysięcy lub pismo do dziekana właściwej Okręgowej Rady Adwokackiej w celu wyjaśnienia nieobecności pełnomocnika na rozprawie - przekazał nam sędzia Michał Tomala z sądu w Szczecinie.

Czasami zgłaszane wnioski procesowe są dość niespotykane - np. w Sądzie Okręgowym w Warszawie była sprawa, w której adwokat domagał się powołania tłumacza języka kurdyjskiego w dialekcie kumandżi. Jednak w tym przypadku sąd sprawnie prowadził postępowanie i nie odraczał zaplanowanych terminów z powodu braku takiego tłumacza.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory