"Trumpowi bliżej do Saudyjczyków, niż do papieża i wstrętnych Europejczyków"
Tym razem pod biało niebieskim bawarskim namiotem w Monachium unosiły się ciężkie gatunkowo słowa kanclerz Merkel:
Czasy, w których mogliśmy polegać na innych, należą do przeszłości. My, Europejczycy, nasz los musimy wziąć w własne ręce.
Ostrożna kanclerz, na co dzień ważąca słowa i opieszała w działaniu, tym razem sprawę postawiła jasno i zdecydowanie. Ledwo amerykański prezydent z ulgą opuścił niegościnną mu Europę.
Z Europą mu nie po drodze
Bo cały czas Europa brzęczała Trumpowi o pakiecie klimatycznym z Paryża, migrantach, dotrzymaniu artykułu piątego natowskiego Traktatu z Waszyngtonu, sankcjach rosyjskich i „dziwnych” wartościach spajających świat zachodni.
W razie ataku na NATO USA nie pomoże? "Trump nie zająknął się o art. 5. To rzecz bez precedensu''
Na dodatek papież do wspólnego zdjęcia, które poszło w świat, zrobił minę jakby stanął obok samego szatana. Prezydent Macron odpłacił mu pięknym za nadobne i mocarny uścisk dłoni, po którym przed pół rokiem w Waszyngtonie szczuplutki premier Japonii zbladł i zobaczył gwiazdki przed oczami, wytrzymał mężnie, po czym równie mocno, jak gość z USA, szarpnął go w swoją stronę. By „wymóc respekt”, powiedział.
Na dodatek małżonka Melania przyłączyła się do koalicji złowrogich gestów. I w Izraelu, kiedy kroczyła z nim naprzeciw premiera Benjamina Netanyahu, odrzuciła szukającą jej ręki dłoń małżonka. Na oczach kamer z całego świata. „Blamaż”, okrzyknęła w imieniu wszystkich stacji telewizyjnych, ale całkiem słusznie turecka TRT.
Nic dziwnego, że dla poprawy monstrualnego ego prezydent USA na natowskim szczycie musiał jak buldożer przestawić premiera Czarnogóry i zlekceważyć naszą głowę państwa.
"Nie interesuje go solidarność, tylko kasa"
Merkel straciła cierpliwość, lub jak zauważył belgijski "The Tijd", „ma po dziurki w nosie amerykańskiego prezydenta; jej wystąpienie w namiocie piwnym jest cezurą” w relacjach Europy z USA.
Całkiem rozsądnie unijni liderzy na pierwszym wspólnym spotkaniu liczyli na rewizję krzykliwej retoryki wobec Europy, z okresu kampanii wyborczej i niejasnych, sprzecznych przekazów, to na konferencji bezpieczeństwa w Monachium, to na spotkaniu Trump-Merkel w Waszyngtonie.
W międzyczasie prezydent odszedł przecież od pomysłów wojny handlowej z Chinami (zaetykietowania ich jako „manipulatora walutowego”) i Japonią, braterskiego uścisku z Putinem czy ukarania Meksyku.
Ale wobec Europy zachował status qua ante. Nie interesuje go solidarność atlantycka, tylko kasa, jaką sojusznicy europejscy wiszą mu za amerykański wkład do ich bezpieczeństwa.
W jego pojęciu i tak zachował się dżentelmeńsko, nie wypominając Europejczykom, ile amerykańskiego podatnika kosztowała siedziba NATO w Brukseli.
Trump, produkt kultury korporacji, a nie giętkiej dyplomacji, niewolnik swojego elektoratu, a nie reprezentant całych USA, nie zauważył, że Europejczycy zwiększyli wydatki na zbrojenia.
Niemcy w ostatnich dwóch latach o 13 procent. A pięciu innych europejskich członków NATO do wymaganych 2 proc. całego budżetu.
Trump, wygrażający Europie cłami zaporowymi, nie pojął, że gospodarka amerykańska zależy od importu niemieckich maszyn i inwestycji. A BMW jest największym amerykańskim eksporterem samochodów. Do takich skomplikowanych równań tweetujący prezydent nawet nie podchodzi.
Kulturowo bliżej mu do Saudyjczyków, którzy są „great” i „amazing”, bo da się z nimi ukręcić biznes na 100 mld dolarów. „Ok“ od biedy są Izraelczycy. Ale papież, który mu każe czytać ekologiczną encyklikę? I ci wstrętni Europejczycy?
"Trump działa bez kompasu"
Rozwód z USA, „w przyjaźni“, jak zauważyła w bawarskim namiocie Merkel, nie jest dla nich nieszczęściem. W obszarze handlu UE pertraktuje z 20 krajami o strefie wolnego handlu, w tym z Australią, Japonią i Meksykiem.
W zakresie ochrony pakietu klimatycznego z Paryża, nawet bez USA Europa może porozumieć się z kluczowymi krajami rozwijającymi się, które we własnym interesie chciałby jego dotrzymania.
A na odcinku bezpieczeństwa? Tu Merkel widzi szansę na zjednoczenie europejskiej wspólnoty, która ma niewielką ochotę podążać na pasku interesów USA. Ot choćby w ich globalnej konfrontacji z Chinami. Strukturalnie USA są skazane na istnienie silnego, monolitycznego NATO.
Trump gubi się w polityce zagranicznej, działa bez kompasu. Częściowo pod presją swojego elektoratu, częściowo na skutek kompromitujących go przecieków dotyczących przedwyborczych kontaktów z Rosją i amerykańskim półświatkiem.
A to interweniuje na morzu przeciwko Korei Północnej, to wykonuje atak rakietowy na Syrię, a to zrzuca superbombę w Afganistanie.
Merkel i Unia Europejska wiedzą dobrze, czym to zaowocuje. Wkrótce prezydent zwróci się uprzejmie do europejskich sojuszników o pomoc.
- Czy ataku Putina na Polskę trzeba się bać? Takiej rozmowy w naszych mediach jeszcze nie było
- Burza wokół Ewy Wrzosek i jej walki o TVP. "Na to pytanie nie chce odpowiedzieć"
- Kultowa polska firma poszła pod młotek. Nie ma chętnych na ratunek
- Maryja z tęczową aureolą obraża uczucia religijne? Sąd nie miał wątpliwości
- Awantura na konferencji. Poszło o aferę wizową. Schreiber nie wytrzymał. "To jakaś komedia jest"
- Król kryptowalut skazany. Miał ukraść 8 000 000 000 dolarów
- Jest nowy dowódca Eurokorpusu. Posłowie dziwią się trybowi odwołania poprzednika
- Afera z Funduszem Sprawiedliwości. Rośnie liczba aresztowanych. Na liście słynny ksiądz
- Hostel LGBT do zamknięcia? "Po wygranej opozycji nasza sytuacja się pogorszyła"
- Patryk Jaki nie wytrzymał w Sejmie. Zaczął krzyczeć