- Garstka ludzi na tej sali chce podejmować decyzje za setki tysięcy, czy miliony Polaków. Namawiam do zachowań zgodnych z kulturą obywatelską, kulturą dopuszczającą podejmowanie decyzji przez normalnych Polaków - tak w 2013 roku Jarosław Gowin skomentował pomysł SLD, żeby zlikwidować gimnazja i wrócić do systemu ośmioletniej podstawówki i czteroletniego liceum.
Minister nauki i szkolnictwa wyższego zapomniał już o swoich słowach z przeszłości. Przyłapał go na tym dziennikarz, który podczas audycji "Gość Radia ZET", zapytał o możliwość przeprowadzenia referendum gimnazjalnego. - Dzisiaj referendum kompletnie nie ma sensu - oświadczył szef resortu oświaty. Prowadzący zauważył, że w ten sposób opowie się za „kulturą antydemokratyczną, kulturą scentralizowaną i zachowa się pan, jak uzurpator”.
- Politycy czasami widzą własne słowa, to akurat nie były moje, ale domyślam się czyje, w krzywym zwierciadle nowych faktów - odpowiedział Gowin. Kiedy dziennikarz powiedział, że to właśnie on je powiedział, natychmiast się zgodził. - Moje słowa. Okej - odparł. A potem przyznał, że choć słowa te "wróciły do niego rykoszetem", to wyborcy, którzy zagłosowali na PiS, doskonale wiedzieli, że partia zamierza zlikwidować gimnazja. - Dzisiaj odwracać to wszystko? To skutkowałoby niewyobrażalnym chaosem - podkreślił.
A TERAZ ZOBACZ: Jak PiS traci poparcie w sondażach