Polonistka ocenia nową podstawę programową: To regres i powrót do lat 80. XX wieku [WYWIAD]

REKLAMA
"Jestem polonistką z 24-letnim stażem. Jestem przerażona nową podstawą programową. Nie wyobrażam sobie jej realizacji. Mam nadzieję, że uda mi się zaproponować uczniom coś w zamian i nie zniechęcić ich do czytania. Trzeba to jakoś przeczekać" - napisała do nas pani Magdalena, nauczycielka języka polskiego z jednej ze szkół w Szczecinie. Postanowiliśmy z nią szerzej porozmawiać.
REKLAMA

Pani Magda odezwała się do reporterki TOK FM po wywiadzie z prof. Sławomirem Żurkiem z KUL, który był jednym z autorów poprzedniej podstawy programowej i który ma wiele zastrzeżeń do tej nowej podstawy.

REKLAMA

TOK FM: Pani Magdaleno, napisała pani, że jest pani tą nową podstawą przerażona. Czego konkretnie się pani obawia?

Pani Magdalena, nauczycielka języka polskiego (prosi o nieujawnianie nazwiska): Wiele rzeczy, które są zawarte w tej podstawie programowej, to dla mnie regres i cofnięcie się do lat 80., 90. naszej szkoły, gdy ja zaczynałam pracę jako nauczyciel, a wcześniej - gdy chodziłam do szkoły jako uczennica. Przeraża mnie na przykład zestaw lektur. Wiem, jak ciężko zmotywować dzisiaj dzieci do czytania. Wiem to jako nauczyciel języka polskiego, ale też jako mama trójki dzieci. Przeraża mnie to, że podstawą tej listy i jej trzonem są lektury, które tak bardzo odbiegają od współczesnej rzeczywistości, od świata, w którym żyjemy i są tak bardzo dalekie przez to dla dziecka.

Wiemy o tym, bo było o tym głośno, że "Pan Tadeusz" jest praktycznie przez całą szkołę podstawową - najpierw omawiane są fragmenty, potem całość. Ale są również inne przykłady lektur, które weszły do kanonu i lektur, których zabrakło.

Lektury, które powróciły na listę, to chociażby nowele Henryka Sienkiewicza i Bolesława Prusa. Wraca "Katarynka", która ma się nijak do tego, co współczesne dziecko rozumie i do tego, jak wygląda współczesny świat. Wraca "Janko muzykant", który też do współczesnych dzieci na pewno nie przemawia. Nie przemawia m.in. językiem, jakim jest napisany, bo to polszczyzna trudna i ciężka do udźwignięcia i zrozumienia dla dziecka nieprzygotowanego, a takim czytelnikiem jest uczeń w IV czy V klasie szkoły podstawowej. Dla takiego dziecka czytanie lektur to dopiero wchodzenie w literaturę. Dlatego wydaje mi się, że nie powinno być tak, że na początek, w momencie, kiedy tą literaturą dziecko powinno się zachłysnąć, kiedy to czytanie powinno mu sprawiać przyjemność - otrzymuje lektury, przez które w tym wieku może mu być ciężko przebrnąć.

A czego zabrakło na liście lektur?

Według mnie, za mało jest dobrych przykładów z literatury światowej. Na pewno też brakuje lektur, które powinny się tam znaleźć, a pochodzą z naszego podwórka. Jeśli chodzi o literaturę światową, to brakuje mi podstaw chociażby odnoszących się do dramatu. Przecież to na starożytnym dramacie powinniśmy uczyć dzieci o teatrze i o dramacie jako rodzaju literackim. W całym cyklu 5-letnim, tym nowym proponowanym nam w szkole podstawowej, obecne są tylko dwie pozycje dotyczące tego rodzaju literackiego: "Nie - Boska komedia" Zygmunta Krasińskiego i "Balladyna".

Wypadły takie pozycje jak "Romeo i Julia" czy "Świętoszek".

Tak, dokładnie.

REKLAMA

Do tej pory nauczyciel miał pewną swobodę, jeśli chodzi o wybór lektur, a w tej chwili, jak rozumiem, to zostaje ograniczone?

Absolutnie tak, dlatego, że nowa podstawa programowa z góry określa, jakie lektury będą omawiane, mało tego, dzieli je na lektury obowiązkowe i uzupełniające. Jednocześnie jednak nie podaje liczby lektur uzupełniających, które na danym poziomie nauki mają być omówione. To także już kiedyś było, w poprzedniej podstawie programowej.

Ale z drugiej strony było sporo głosów nauczycieli, że ta poprzednia podstawa budziła zastrzeżenia, że powinna być zmieniona.

Ja też miałam do niej zastrzeżenia tak, jak większość nauczycieli. Były rzeczy, które należało zmieniać, nad którymi należało pracować. Dotyczyło to m.in. lektur. Mogłyby być bardziej dostosowane do poziomu i wieku oraz zainteresowań uczniów. Uczniowie bardzo często zwracali uwagę na to, że te książki, które proponuje im się do czytania - poza kanonem lektur szkolnych - są o wiele bardziej ciekawe i to właśnie o nich chcieliby mówić. Można też było odnieść wrażenie, że za dużo mamy ciągle tej teoretycznej wiedzy językowej, która powinna ustąpić miejsca jednak bardziej właściwemu korzystaniu z języka i umiejętności posługiwania się nim w codziennych sytuacjach.

No właśnie, bo problemy z komunikacją wynikają m.in. z tego, że dzieci bardzo dużo czasu spędzają z komórką, tabletem czy na portalach społecznościowych przed komputerem.

Niestety, tak to w tej chwili wygląda. Jeszcze 10 lat temu zdecydowanie łatwiej było wymóc na uczniu odpowiedź pełnym zdaniem - natomiast w tej chwili praktycznie każde pytanie musi być dokończone sformułowaniem "proszę o odpowiedź pełnym zdaniem". I nad tym należało pracować, natomiast nowa podstawa idzie jeszcze bardziej w kierunku utrwalania terminologii i złych nawyków, a nie tego, co powinno być właściwe.

Napisała pani, że ma pani nadzieję, że uda się pani zaproponować uczniom coś w zamian i że nie zniechęci ich pani do czytania. Ale w jaki sposób proponować uczniom coś w zamian? Jak to zrobić?

Taka możliwość zawsze istnieje, natomiast trzeba mieć świadomość, że będzie to bardzo trudne. Podstawa obowiązująca będzie nas obligowała do tego, by realizować lektury obowiązkowe i z tego nie będziemy w stanie zrezygnować. W tej nowej podstawie nie ma też zapisu, który istniał kiedyś, że dopuszczalne są do omówienia teksty z zakresu literatury dziecięcej i młodzieżowej, zaproponowane przez nauczyciela. Dlatego, ta dowolność jest bardzo mocno ograniczona, jeżeli w ogóle nie jest zerowa. Zawsze można proponować dzieciom coś więcej, ale jednocześnie na rozmowę z nimi będzie mało czasu.  Tylko w klasie IV mamy sześć godzin języka polskiego, natomiast im dalej - tym tych godzin języka polskiego będzie mniej, bo np. klasa VII i VII to cztery godziny języka polskiego.

REKLAMA

Pani Magdaleno, co z gramatyką? Na forach w internecie nauczyciele piszą o tym, że w klasie IV postawione są zbyt wysokie wymagania, jeśli chodzi o gramatykę?

Tak, zdecydowanie się z tym zgadzam. Zaskoczyło mnie na przykład to, że nowa podstawa programowa w klasie IV po raz pierwszy wprowadza wszystkie 10 części mowy. Uczeń klasy IV ma je obowiązkowo poznać, a według mnie, to jest absolutnie nie do zrealizowania. Tego jest po prostu za dużo, a dodatkowo dzieci mają znać całą terminologię, co też jest wadą tej podstawy programowej. Przecież wcześniej wykrzyknik i partykułę poznawało się w klasie VI, jeśli nawet nie później - w gimnazjum. Zawsze mówiłam, że przejście dzieci z klasy III do IV to duży przeskok, z którym często nie potrafią sobie poradzić. Teraz dokłada im się jeszcze wiedzy encyklopedycznej, zupełnie niepotrzebnie.

Jak pani widzi te lekcje od września?

Czekam na programy do nowej podstawy, zobaczymy jak będą wyglądały podręczniki. Na dziś nie wiem, jak będą wyglądały lekcje w nowym roku szkolnym. Ciężko mi je sobie wyobrazić.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory