Ks. Grzesiak od lat angażował się w zagraniczną działalność charytatywną, pracował też jako sanitariusz w szpitalu. Archidiecezja żądała od niego zaprzestania tych działań i przekazania misji medycznych innemu kapłanowi - opisywał "Dziennik Zachodni".
Gdy ten nie zastosował się do poleceń, władze kościelne najpierw odwołały Grzesiaka z funkcji kapelana w kaplicy szpitala wojewódzkiego w Jastrzębiu-Zdroju. Natomiast przed tygodniem kuria zdecydowała o zawieszeniu go w obowiązkach kapłańskich.
Po tym pojawiły się nowe oskarżenia: ksiądz miał przelewać pieniądze z datków na swoje prywatne konto.
Ksiądz odpierał te zarzuty i mówił o tym, że kuria chce go "zniszczyć". Ostatecznie zdecydował się pozwać arcybiskupa katowickiego Wiktora Skworca oraz jego rzecznika ks. Grzegorza Śmiecińskiego o zniesławienie - podaje "Dziennik Zachodni".
Tymczasem archidiecezja wydała oświadczenie, dotyczące sprawy kapłana. "Uporczywe trwanie w nieposłuszeństwie" jest w nim wymienione jako główny powód suspensy, nałożonej na ks. Grzesiaka. Czego jeszcze dowiadujemy się z oświadczenia?
"Pomimo prób wyjścia naprzeciw licznym jego problemom, mającym miejsce od samego początku posługi kapłańskiej, jak również jego stanowi zdrowia, który rzutuje na jego zachowania i – jak sam twierdzi – ogranicza jego poczytalność, ks. Wojciech Grzesiak zdecydowanie wystąpił przeciw podjętym w dniu święceń zobowiązaniom" - czytamy w oświadczeniu rzecznika archidiecezji ks. Śmiecińskiego.
Kuria podkreśla, że Grzesiak sam ponosi odpowiedzialność za to, że "środki pieniężne pochodzące z ofiar wiernych przelewane były na jego prywatne konto".