- Napchano do rządowego samolotu nie kilku dziennikarzy, bo było kilka miejsc, lecz 23, niczym się nie skończyło na szczęście, ale zadziwia, że coś takiego mogło się wydarzyć - tak Jan Wróbel komentował ubiegłotygodniową aferę, którą dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" nazwał "tupolewizmem".
Zbigniew Parafianowicz opisał chaos, jaki zapanował w trakcie powrotu polskiej rządowej delegacji z Wielkiej Brytanii. Jak twierdzi, wszystkich pasażerów usiłowano ulokować w samolocie embraer, mimo, że początkowo była mowa o powrocie także wojskową casą.
"Instrukcja, która albo jest, albo nie"
- Dzisiaj zarówno w "Gazecie Wyborczej", jak i "Dzienniku Gazecie Prawnej" jest sporo na temat instrukcji, która albo jest, albo nie - ciągnął Wróbel w Poranku Radia TOK FM. W opublikowanej w 2013 r. przez MON instrukcji organizacji lotów oznaczonych statusem HEAD w lotnictwie sił zbrojnych RP czytamy m.in. "na pokładzie tego samego statku powietrznego nie mogą przebywać w czasie lotu jednocześnie Prezes Rady Ministrów i pierwszy Wiceprezes Rady Ministrów".
"Być może jest to ściema..."
Politycy PO twierdzą, że doszło do złamania instrukcji HEAD. - Z kolei Beata Kempa twierdzi, że istnieje inna, cywilna instrukcja HEAD i ta nie została w żaden sposób złamana - mówił publicysta. - Co to jest cywilna instrukcja HEAD? - pytał.
- Być może jest to ściema, bo ona jest tajna, nie wiadomo dlaczego, natomiast jawna HEAD wojskowa jest umieszczona na stronach internetowych - dodał Wróbel. - Byłoby to chyba dziwne, żeby w Polsce istniały dwie instrukcje, oficjalna oraz taka, której naprawdę przestrzegamy. Ale to, że jest to trudne do wyobrażenia, nie oznacza, że jest to niemożliwe - stwierdził.
