"Niezależny" ekspert Macierewicza skłamał? "Narobił krajowi wstydu, bo uczciwy Duńczyk nie zmyśla w CV"

REKLAMA
?Ma dwa różne życiorysy: w jednym jest ojcem dużej rodziny w nudnej Danii, w drugim nawiedzonym heroldem zamachu w Smoleńsku. Życiorys numer jeden ma luki i niedopowiedzenia?. Tygodnik "Newsweek" przyjrzał się sylwetce Glenna Arthura Joergensena, jednego z ekspertów Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego.
REKLAMA

"Glenn Arthur Joergensen, duński inżynier i pilot cywilny. Były wykładowca Uniwersytetu Technicznego w Danii, posiada stopień magistra z dynamiki płynów i analizy strukturalnej. Przeszedł specjalistyczne szkolenie w zakresie dynamiki płynów związanej z lotnictwem i budową samolotów. Pracował 15 lat jako konsultant, przeprowadzając różne symulacje i analizy, w tym analizę strukturalną FEM." - tyle o życiorysie eksperta podkomisji smoleńskiej napisano na stronie MON.

REKLAMA

Więcej o inżynierze z Danii napisał w 2013 roku "Nasz Dziennik". Gazeta przedstawiła Joergensena jako naukowca, wynalazcę, biznesmena i pilota. W 2013 roku Duńczyk nie był jeszcze specjalistą Macierewicza, choć już wtedy podważał ustalenia rosyjskiego raportu MAK na temat okoliczności katastrofy smoleńskiej.

"Uczciwy Duńczyk nie zmyśla w CV"

Teraz tygodnik "Newsweek" opisał jego sylwetkę, jako jednego z czterech zagranicznych ekspertów podkomisji Antoniego Macierewicza. Według tygodnika, Glenn Arthur Joergensen nigdy nie był wykładowcą prestiżowego Uniwersytetu Technicznego w Danii (DTU), uczelni o międzynarodowej renomie. Owszem, jest jej absolwentem, ale jak twierdzi Jens Moerch, redaktor naczelny portalu polenne.dk, „Joergensen narobił krajowi wstydu, bo uczciwy Duńczyk nie zmyśla w CV. Tymczasem Joergensen, jako ekspert polskiego ministra obrony, podał, że jest byłym wykładowcą DTU”.

"Dostałem pisemne potwierdzenie od władz DTU, że wykładał tam krótko, ale jako student. Student, który uczył innych studentów. W Danii mówienie o pracy naukowej na DTU wiąże się z ogromnymi dokonaniami, jest jak pieczęć szlachectwa. Jako Duńczyk czuję w tej sytuacji duży wstyd” - mówi Moerch, którego cytuje „Newsweek”.

Prywatnie: mąż Ewy Stankiewicz

Tygodnik przypomina, że Joergensen od maja 2015 roku jest mężem Ewy Stankiewicz, szefowej stowarzyszenia Solidarni 2010, reżyserki, która domagała się m.in. postawienia Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu za przekazanie śledztwa Rosjanom. Oboje od kilku lat nagrywają filmy na temat katastrofy smoleńskiej, w której Joergensen występuje jako inżynier i ekspert lotniczy.

REKLAMA

Co ciekawe, Joergensen już miesiąc po ślubie otrzymał od prezydenta Andrzeja Dudy polskie obywatelstwo. "Newsweek" opisuje filmik z YouTube, gdzie Duńczyk na pytanie Stankiewicz, jak się czuje będąc Polakiem, odpowiada krótko: „To zaszczyt”.

Zdobycie polskiego obywatelstwa nie jest proste

"Trzeba mieszkać w kraju nieprzerwanie przez co najmniej trzy lata z zezwoleniem na pobyt stały lub zezwoleniem na pobyt rezydenta długoterminowego Unii, mieć regularne źródło dochodu w Polsce. A także mieszkanie” - wylicza „Newsweek” warunki jakie trzeba spełnić, by otrzymać polskie obywatelstwo. Według tygodnika, Joergensen nie prowadzi w Polsce żadnych interesów, firmy ma zarejestrowane w Danii, a pierwsze wzmianki o nim w polskich mediach pojawiły się dopiero trzy  lata temu. "Nasz Dziennik" w 2013 roku napisał, że Joergensen jest m.in. autorem własnego projektu wiatrakowca, a "prywatnie Duńczyk mieszka z pięciorgiem dzieci na farmie w rolniczej części Zelandii, gdzie jego najstarsza córka hoduje stado krów (ma ich 25), owiec i dzików."

Na pytania tygodnika "Newsweek", ile trwała procedura przyznania obywatelstwa mężowi Stankiewicz? Czy była to standardowa procedura, czy szybka? Kancelaria Prezydenta nie odpowiedziała.

Cały tekst w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek".

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory