Strzały padły ok. godz. 21 w pobliżu stacji metra Franklin D. Roosevelt - w samym centrum miasta. Francuskie MSW podało, że napastnik uzbrojony w kałasznikowa wysiadł z samochodu i otworzył ogień do policjantów. Według oficjalnych informacji zginął 1 funkcjonariusz znajdujący się w radiowozie, 2 innych zostało ciężko rannych. Napastnik został zastrzelony przez innych policjantów w trakcie ucieczki. Władze informują, że najpewniej działał sam. Miał też być znany służbom i figurować na "Liście S" dla osób uznanych za niebezpieczne. Początkowo w mediach pojawiały się informacje, że napastników było dwóch.
Miejsce ataku Google Maps/Gazeta.pl
Dowiedz się więcej:
Okoliczności incydentu pozostają niejasne. Jest bardzo prawdopodobne, że to akt terroru - podała początkowo francuska policja. Telewizja Sky News - powołując się na źródła w służbach - przekazała później, że mogło chodzić o napad. Późnym wieczorem tzw. Państwo Islamskie za pośrednictwem propagandowej agencji Amaq wzięło odpowiedzialność za atak; podali, że sprawca to Abu Yusuf al-Beljiki (bojownik z Belgii). Mężczyzna 16 lat temu zaatakował trzech policjantów, za co poszedł do więzienia. To po wyjściu z niego miał się zradykalizować - podaje RMF FM. Z kolei prezydent Francois Hollande stwierdził: wszystko wskazuje, że atak był związany z terroryzmem.
Na zdjęciach z Paryża widać, że do centrum miasta skierowano duże siły policyjne. Zamknięto Pola Elizejskie, czyli reprezentacyjną aleję w samym centrum miasta, pełną sklepów i chętnie odwiedzaną. Turystom zalecono powrót do hoteli. Kilkadziesiąt minut po zdarzeniu w mediach pojawiły się informacje o drugiej strzelaninie w tym rejonie - nie zostały jednak oficjalnie potwierdzone.
Zobacz sytuację na zdjęciach >>>
Do incydentu doszło w trakcie telewizyjnej debaty prezydenckiej. Pierwsza tura wyborów odbędzie się już w tę niedzielę. Po ataku dwóch z kandydatów, Francois Fillon i Marine Le Pen, zawiesiło na piątek swoją kampanię.
W tej okolicy doszło do strzelaniny: