Tanajno: Nie wierzę, że system polityczny może być lepszy. Władza deprawuje. Ale referenda zdyscyplinują polityków

- W Demokracji Bezpośredniej nie wierzymy, że system polityczny może stać się lepszy. Władza deprawuje. I my chcemy dodać piąty element, który będzie dyscyplinował całą klasę rządzącą - mówił o referendach w Poranku Radia TOK FM Paweł Tanajno, kandydat Demokracji Bezpośredniej na prezydenta.

Gościem Aleksandry Pezdy i Jana Wróbla w Poranku Radia TOK FM był Paweł Tanajno, kandydat Demokracji Bezpośredniej na prezydenta.

Przed wizytą w studiu kandydat odpowiedział na pytania kwestionariusza wyborczego >>>

Jan Wróbel: Bliżej panu do lewicy czy prawicy?

Paweł Tanajno: Określenie prawica i lewica w Polsce to przeżytek. Coś takiego nie istnieje. W Demokracji Bezpośredniej określamy się jako formacja progresywna, antykonserwatywna. Wierzymy w mądrość Polaków i chcemy, żeby społeczeństwo obywatelskie decydowało w miejsce polityków, wodzów. jesteśmy antywodzowscy. To, co się dzieje na scenie antysystemowej, gdzie Paweł Kukiz tworzy partię wodzowską, nas przeraża.

Aleksandra Pezda: W mądrość których Polaków pan wierzy? Wyznawców Radia Maryja, zwolenników Leszka Millera czy Janusza Korwin-Mikkego?

- Wierzę w mądrość Polaków, którzy podpisali się pod wnioskiem o referendum w sprawie 6-latków, wieku emerytalnego i innych obywatelskich inicjatyw ustawodawczych. To ludzie, którzy chcą decydować i nie da się ich sformatować jako prawicę czy lewicę.

AP: Pan jest za państwem świeckim.

- Osobiście tak.

AP: A gdyby większość go nie chciała? Kogo pan wówczas reprezentuje?

- Reprezentuję tych, którzy chcą decydować. Na skutek tego, że politycy o tym decydują, nie mamy państwa świeckiego. Gdyby decydowali obywatele, byłoby inaczej. Ale w referendach wcale nie musi głosować 100 proc. uprawnionych. Jeśli referenda byłyby technicznie ciekawe, wcale nie przyszliby zwolennicy Radia Maryja.

AP: Co znaczy "technicznie ciekawe"?

- Precyzyjne. Żeby to nie było referendum "odwołujemy Hannę Gronkiewicz-Waltz". Bo to plebiscyt nienawiści.

JW: Nie brał pan udziału w tamtym referendum?

- Nie.

JW: Jest pan za demokracją bezpośrednią i kiedy mógł pan uczestniczyć w referendum, uznał pan, że to jest do kitu?

- Sprzeciwiam się takim referendom, one ogłupiają ludzi. Chciałbym referendów tematycznych, na przykład o likwidacji Funduszu Kościelnego. Trudno to opisać w kategoriach ideologicznych. Ludzie w Polsce, którzy identyfikują się z Kościołem katolickim, już nie tak chętnie patrzą na majątki episkopatu. I nie są chętni, by z państwowych pieniędzy utrzymywać Kościół.

JW: Mam techniczne pytanie. Rada Radia Maryja zbiera 500 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum "czy jesteś za powstrzymaniem pochodu ideologii gender". Pan jako prezydent organizuje to referendum.

- Tak jest.

JW: I myślę sobie, że nie będzie to jasne w skutkach, będzie dużo kosztowało, a rozochoceni słuchacze Radia Maryja co dwa tygodnie będą składali kolejne wnioski o referenda. Kupę pieniędzy to będzie kosztowało.

- W krajach, w których referenda są na porządku dziennym, robi się raz na kwartał dwa dni referendalne. Ludzie przychodzą raz i odpowiadają na 20 pytań. Koszt takich referendów to 150 mln zł dwa razy w roku. To jest promil kosztów w budżecie.

JW: Jak już wygra Demokracja Bezpośrednia, co się stanie z parlamentem?

- Nic. Demokracja bezpośrednia jest zapisana w konstytucji. Sądownictwo też zostanie. Nie będzie sądów ludowych (śmiech).

JW: Pan proponuje głęboką zmianę polskiego systemu politycznego czy do wozu chce pan dodać piąte koło częstych referendów?

- W Demokracji Bezpośredniej nie wierzymy, że system polityczny może stać się lepszy. Nie wierzę w JOW-y, które umocnią pozycję PiS i PO. Władza deprawuje. I my chcemy dodać piąty element, który będzie dyscyplinował całą klasę rządzącą.

AP: A pana kiedy władza zdeprawuje?

- Prezydent Demokracji Bezpośredniej jest zwykłym urzędnikiem. On się wyzbywa władzy. Chcę wypełniać decyzje obywateli.

AP: Ale ma pan jakieś uprawnienia. Weto... To władza!

- Faktycznie, przyzwyczailiśmy się do tego, że prezydent jest przedłużeniem większości parlamentarnej i strażnikiem żyrandola. Dzięki wetu, możliwości negocjacji z partiami politycznymi, prezydent ma ogromną władzę. I rzeczywiście te narzędzia chciałbym wykorzystywać.

AP: Trzy ustawy i jest pan zdeprawowany.

- Nie czuję się podatny na deprawację. W życiu już dużo osiągnąłem. Sukces biznesowy, finansowy. Chcę się skupić na naprawie administrowania państwem.

AP: Ale jak pan obniży podatki...

- Nie postuluję obniżki podatków. W Polsce nie ma problemu wysokich podatków, jest problem nie wiadomo jakich. Cóż z tego, że płacimy 19 proc. podatku, skoro później skarbówka wydaje ileś interpretacji, ludzie się odwołują i po pięciu latach wychodzi ostateczna interpretacja. I skarbówka cofa się pięć lat i kasuje, jakby ktoś był przestępcą. W ogóle w Polsce stan administracji nie wynika z braku pieniędzy, ale braku efektywności. Prawidłowo zarządzane państwo przy tym stanie budżetu nie powinno mieć dziury budżetowej. 20 proc. funduszy się marnuje albo na przekrętach, albo na zwykłej nieefektywności. Każdemu przedsiębiorcy, który obserwuje ministrów, przewraca się w środku. Ludzie, którzy nie utrzymaliby kiosku Ruchu, zarządzają miliardami. I te pieniądze im płyną.

AP: Pan mówi, że nie jest politykiem. A był pan w PO i Ruchu Palikota.

- Zaangażowałem się w PO, gdy była ruchem oddolnym, obywatelskim. Spotykałem się w kole na Mokotowie z lekarzem czy przedsiębiorcą. I nagle przyszła ekipa Piskorskiego, która zrobiła formację polityczną. Więc się wymiksowałem. Z Januszem Palikotem piłeczka była krótka, po dwóch miesiącach budowania spontanicznego ruchu okazało się, że wprowadzany jest wodzowski zamordyzm. I byłem jednym na 10 tys., którego Ryfiński z Jene nie przyjęli. Tę samą historię przeszedłem z Kukizem, ale trwało to tydzień. Demokracja Bezpośrednia podpisała porozumienie o współpracy, miało być partnerstwo, po czym Kukiz zaczął nami dyrygować jako wódz i szybko się rozstaliśmy.

Zobacz wideo

AP: Co pan zrobi, żeby wygrać, skoro jest pan mało znany?

- Zestawiając obecność w mediach komercyjnych Pawła Kukiza i mnie, to jest przepaść. I jeśli Kukiz ma 6 proc., a ja 1,5-2 proc., choć prowadzę medialną kampanię od dwóch tygodni, to niezły wynik. Ale przez następne tygodnie spotkań medialnych ludzie zobaczą, że jest nie tylko Kukiz i Korwin-Mikke, ale i Tanajno. Zwykły obywatel. Kukiz żyje z ZAiKS-u , nie wie, jak żyją normalni ludzie. Korwin-Mikke żyje z nieruchomości, nie wie, jak żyją normalni ludzie. A ja od 25 lat zmagam się z urzędami skarbowymi, ZUS, załatwiam pozwolenia w urzędach, korzystam z państwowej służby zdrowia. Nie jestem politykiem, jestem obywatelem.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.