Tomasz Lis zauważa w najnowszym "Newsweeku", że wybory prezydenckie przedstawiane są jako nadejście "nowego" w polityce. Podkreśla jednak, że młodość w tym przypadku oznacza "brak kompetencji, zupełnie nieuzasadnione dobre samopoczucie, brak zahamowań i ogólną hucpę".
Publicysta ubolewa nad tym, że żaden z "młodych kandydatów" na prezydenta nie podzielił się dotychczas z publicznością żadną ciekawą ideą. Według Lisa od samych kandydatów gorsi są jednak ich doradcy, "młodzi propagandyści, polityczne hofmanoidy".
Król: To wybory prezydenckie, a nie miss powiatu. Ktoś sobie żarty robi? >>>
Marcin Mastalerek, rzecznik PiS, obrywa od Lisa za przyrównywanie Andrzeja Dudy do Johna F. Kennedy'ego. "Adam Hofman stwierdził właśnie, że stał się symbolem obciachu i głupoty . Chciałbym go uspokoić. Mastalerek lada moment go zdetronizuje" - pisze publicysta.
Jeszcze ostrzej Lis pisze o, jak to ujmuje, "trzech milusińskich z SLD". Chodzi o Tomasza Kalitę, Krzysztofa Gawkowskiego i Dariusza Jońskiego. Lis przytacza garść cytatów polityków, jak na przykład z Jońskiego: "Doktor Magdalena Ogórek jest doktorem, jest świetnie przygotowana, jest szlachetnej urody". Publicysta ironizuje, że tak jak Hofman z kompanami zwiedzał Madryt, tak koledzy z SLD zwiedzają "krainę absurdu".
Lis zarzuca Andrzejowi Dudzie, Adamowi Jarubasowi czy Magdalenie Ogórek brak idealizmu, osiągnięć, doświadczeń, autentyczności. "Wolę czasem chropawą prawdziwość Komorowskiego czy Kaczyńskiego niż plastikowy dynamizm Ogórek czy Dudy" - zauważa Lis.