Niektórym posłom brakuje kultury? Ekspert: Przed wojną były kary finansowe. Może wróćmy do tego?

Krystyna Pawłowicz jadła na sali obrad, a podczas wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego ktoś krzyknął "siadaj, kurduplu". Debata w polskim Sejmie znów zaskoczyła swoim poziomem. Czy jesteśmy bezradni wobec zachowania posłów?

W trakcie głosowania posłowie zwracali uwagę, że posłanka Pawłowicz je na sali posiedzeń. Jak relacjonował Janusz Palikot, nie tylko jadła, ale też "wymachiwała widelcem i rzucała wiązanki pod adresem posłów".

Posłanka jednak nie widzi w tym nic złego. Jej zdaniem wszyscy parlamentarzyści jedzą ze względu na "niehigieniczny porządek obrad". "Zwyczaj chamskiego komentowania tej naturalnej sytuacji wprowadzili wczoraj palikociarze przy wsparciu marszałka Sikorskiego, który, jak wspomniałam, sam ostentacyjnie popijał jakieś napoje donoszone mu w kubkach z zaplecza" - pisze w oświadczeniu, które kończy sugestywnym: "Lepiej posilić się kanapką, niż zachowywać się jak po spożyciu lub po zażyciu ".

Wiktoria Beczek, Tokfm.pl: "pani jest idiotką", "restauracje sobie zrobiła" "talerze wynieś", "siadaj kurduplu", "schowaj się" - to wyrażenia tylko z jednego posiedzenia Sejmu.

Dr Janusz Sibora, badacz protokołu dyplomatycznego i ceremoniału państwowego : - To, jak dziś zachowują się posłowie, pokazuje ogólny upadek kultury. Wśród przedwojennych inwektyw było np. nazwanie kogoś "hydrocefałem", czyli osobą z wodogłowiem, albo "paskarzem", czyli spekulantem. Nawet język tych inwektyw, mimo wszystko, był lepszy.

Debata była ostra, ale jednak posłowie byli kulturalni. Nawet jeśli dochodziło do incydentów, to było to utrzymane na pewnym poziomie.

Ale posłowie to wybrańcy, przedstawiciele obywateli, chciałoby się rzec - kwiat polskiej inteligencji. Ryba psuje się od głowy?

- Mówi się, że posłowie są odzwierciedleniem naszego społeczeństwa. Ja jestem jednak zwolennikiem stwierdzenia, że Sejm reprezentuję elitę. Elita tworzy pewne wzorce, które my jako społeczeństwo później naśladujemy. Dajemy przyzwolenia na zachowania, które nie spełniają nawet norm życia towarzyskiego.

W kodeksie międzywojennym był rozdział "Obyczaje wielkoświatowe i dyplomatyczne" i tam mówiono o tym, jak zachowywać się wobec prezydenta, dygnitarzy państwowych. Teraz świat wyższej kultury politycznej nie istnieje. Janusz Korwin-Mikke chętnie powołuje się na Polski Kodeks Honorowy. Tam była zasada, że osobom niehonorowym - a na liście takich osób było około dwudziestu - nie podaje się ręki. Te osoby powinny być towarzysko i medialnie wykluczone.

Jak powinniśmy reagować?

- Reakcja na takie zachowania powinna być ostrzejsza. Nie może być tak, że tylko to skomentujemy i nie wyciągamy wobec posłów dalszych konsekwencji.

Często obserwuję obrady Bundestagu i tam, nawet w czasie ostrych debat, funkcjonuje kultura polityczna, kultura prowadzenia debaty. Podczas debaty na temat polityki zagranicznej widziałem, jak posłanka Zielonych zaczęła przemówienie od słów "mój kolega z innej partii". To jest inny poziom. Oczywiście nie było żadnych inwektyw, był za to duży szacunek do rozmówcy.

Komisja Etyki Poselskiej zajmuje się sprawami posłów, którzy zachowują się w sposób nieodpowiadający godności posła, ale najwyższa możliwa kara to nagana. Z tego nic nie wynika. Mamy czekać na zmianę pokoleniową w Sejmie?

- Nie ma na co czekać. Przytoczę zapisy regulaminu Sejmu z 1935 roku. Rozdział o przepisach porządkowych i dyscyplinarnych. "Kary dyscyplinarne są następujące: przywołanie do porządku, przywołanie do porządku z zapisaniem do protokołu, wykluczenie z posiedzenia. Poseł przywołany do porządku przez marszałka z zapisaniem do protokołu traci 5 procent diet miesięcznych, poseł wykluczony z posiedzenia przez marszałka traci 50 procent diet miesięcznych, a wykluczony przez Sejm traci diety miesięczne całe".

Może wróćmy do tego? Po co wyważać otwarte drzwi?

Dlaczego posłowie nie ustalili takich zasad?

- Nie przeprowadzono prac legislacyjnych. My nadal nie mamy spisanego ceremoniału. Kiedy otwierano sejm ustawodawczy w 1919 roku, opisano sposób otwarcia obrad sejmu i jest taka fraza, że poseł po wygłoszeniu przemówienia otwierającego posiedzenie podchodzi do kogoś i podaje mu rękę. Nie można było komuś ostentacyjnie ręki nie podać, te zachowania były regulowane formalnie. Wystarczy wrócić do tego regulaminu.

To wymaga dobrej woli ze strony parlamentarzystów.

- Tu jesteśmy bezsilni. Pamiętam, jak rozmawiałem z posłem Biedroniem po tym słynnym żarcie z wyrażenia "poniżej pasa". Poseł pytał mnie, co o tym sądzę. Uważam, że to było absolutnie niedopuszczalne.

W Niemczech czy innym kraju zachodnim, gdyby zaczęto się śmiać ze sfery obyczajowej, to oznaczałoby automatycznie, że te osoby nie spełniają standardów obowiązujących współcześnie, nawet od strony towarzyskiej. Tym bardziej smutne było to, że śmiał się premier.

Nawet premier...

- Redaktor Żakowski mówił niedawno, że Donald Tusk poprawił swój angielski, ale jednocześnie stwierdził, że były premier dopiero będzie się europeizował. W sumie to było trochę obraźliwe. Znaczy, że Tusk jest nieuropejski? Mam obawy, że do końca europejski nie jest.

W Brukseli trzeba inaczej prowadzić rozmowy, trzeba wiedzieć, co się gra w operze, na jaki iść koncert. I potem mamy taką wpadkę, że Tusk nie idzie na pogrzeb królowej Fabioli. To absolutnie niewytłumaczalne. Nasza kultura życia politycznego i debaty jest na bardzo niskim poziomie.

Nie ma w Polsce kulturalnych polityków?

- Osoby, które w mediach wypowiadają się sensownie, z dystansem i refleksją, można policzyć na palcach. Chodzi o szacunek do politycznego przeciwnika. Możemy się nie zgadzać, ale to nie znaczy, że nie możemy po ostrej debacie usiąść w kawiarni, by wypić kawę.

Dlaczego nasze elity tak wyglądają?

- Dawno temu moi młodzi studenci koniecznie chcieli zrobić karierę polityczną i chcieli wiedzieć, jak się rekrutuje elity. Niestety w Polsce elity są przypadkowe. Zabetonowaliśmy dopływ nowych ludzi na 25 lat. To grozi powstaniem kontrelity. Ale w systemach demokratycznych kontrelita wchodzi do życia politycznego i biorąc w nim udział, eliminuje elitę przy władzy w procesie wyborczym.

U nas mechanizmy wyboru elit nie funkcjonują, nie ma następnych pokoleń na scenie politycznej. Może te elity wyjałowiły się intelektualnie? Przecież my się ich często wstydzimy. My się wstydzimy naszych polityków.

Jak w przypadku "kilometrówek".

- Problem "kilometrówek" wywołuje w nas dyskomfort, bo to osoby będące na świeczniku, które jednocześnie uprawiają szachrajstwa. Mam taką broszurkę "Galeria wielmożów sejmowych". Są tam opisane podobne sprawy, tylko z lat 20. i 30. Można by dziś ten tytuł zastosować.

Niestety, wielu polityków to osoby miałkie, z brakami wiedzy na poziomie licealnym. Przy okazji żyją też poza społeczeństwem jak Joanna Mucha, która była zdziwiona wyglądem polskiego pociągu. My chyba żyjemy normalnie, nie tracimy kontaktu z rzeczywistością. Politycy trochę stracili.

Uzupełnienie: Krótko po zakończeniu rozmowy z dr. Siborą przewodniczący komisji etyki Tomasz Garbowski oświadczył, że przyszedł czas na zmianę regulaminu. Garbowski jest zdania, że kary powinny być bardziej dotkliwe. Więcej na ten temat na stronie Tokfm.pl >>>

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.