Gronkiewicz-Waltz: Sasin nie płaci podatków w Warszawie? W tym nie ma niczego złego

- Jeżeli pan Sasin mieszka w Ząbkach, powinien płacić podatki w Ząbkach. I nie może powiedzieć, że jak zostanie prezydentem, będzie tu płacił podatki. A ja go nie mogę zachęcać - stwierdziła w Poranku Radia TOK FM Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy.

- Nie zachęciła pani Jacka Sasina do płacenia podatków w Warszawie - zapytała Janina Paradowska goszczącą w Poranku Radia TOK FM Hannę Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy i wiceprzewodniczącą PO. Jacek Sasin, jej kontrkandydat w wyborach samorządowych z PiS, stwierdził niedawno, że nie płaci podatków w stolicy, bo nie czuje się do tego zachęcony .

"W tym nie ma niczego złego"

- Sasin powinien znać przepisy prawa, które mówią o tym, że powinien płacić podatki w miejscu zamieszkania. Jeżeli pan Sasin mieszka w Ząbkach, powinien płacić w Ząbkach. I nie może powiedzieć, że jak zostanie prezydentem, będzie tu płacił podatki. A ja go nie mogę zachęcać - mówiła Gronkiewicz-Waltz.

Prezydent Warszawy zauważyła, że Sasin, jeszcze będąc urzędnikiem w stołecznym ratuszu przed kilkoma laty, nie zdecydował się na przeprowadzkę do Warszawy i płacenie w niej podatków. - W tym nie ma niczego złego - podkreśliła.

Darmowa komunikacja? "Populizm"

Mówiąc o zachętach podatkowych, Sasin wskazywał na potrzebę wprowadzenia w stolicy bezpłatnej komunikacji miejskiej. - To populistyczna propozycja - oceniła Gronkiewicz-Waltz. - To 800 mln zł wpływów z biletów. On musi szczerze powiedzieć, skąd obetnie. Ze szkół, przedszkoli, linii tramwajowych? Bo takie są koszty - wyjaśniała.

Prezydent stolicy podkreśliła, że miasto i tak pokrywa 2/3 kosztów biletów komunikacji miejskiej. - Nie znam żadnego dużego miasta w Europie, w którym komunikacja byłaby bezpłatna. Wprowadzono to w Tallinie. I raptem 2 proc. więcej ludzi zaczęło płacić podatki. A patrząc, jak wygląda tramwaj w Tallinie i Warszawie, to jest niebo i ziemia - zaznaczyła.

"Metro to ogromne podziemne miasto"

Gronkiewicz-Waltz odniosła się też do krążących pogłosek, jakoby przedłużające się odbiory pierwszego odcinka drugiej linii warszawskiego metra były przyczyną jakichś usterek. - Nie mamy żadnych awarii - podkreśliła. - To ogromne podziemne miasto, duża odpowiedzialność. Zbytnio dbamy o bezpieczeństwo, żeby zrobić to na zasadzie "są wybory, fajnie, to się przejedziemy". Nie możemy robić fikcji z odbiorów - zaznaczyła.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.