- To jest bardzo dobry wieczór! Ja wprawdzie długo liczyłam, że Donald Tusk odmówi jednak zostania przewodniczącym Rady Europejskiej, ale gdy dzisiaj uświadomiłam sobie, co tak naprawdę się wydarzyło, to myślę, że mamy bardzo dużo plusów dodatnich - mówiła dziennikarka.
- 30 sierpnia 1980 roku przeżyłam w oczekiwaniu na podpisanie porozumień gdańskich i gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że po tych latach, 25 lat po wolnych wyborach w 1989 roku, Polak stanie na czele Unii Europejskiej, pomyślałabym, że ktoś bredzi - cieszyła się z wyboru Tuska na prezydenta Europy Paradowska.
Publicystka dodała, że niezwykły jest cały "rok wolności" ogłoszony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego - dziś w Gdańsku otworzono Centrum Solidarności.
Paradowska pytana, co Tusk zostawia w Polsce, odpowiedziała, że jest to "kraj w bardzo dobrym stanie". - Zostawia kraj, który przeszedł przez kryzys, i to podkreślają wszyscy, m.in. dotychczasowy przewodniczący rady - podkreśliła.
- Uważam, że w ciągu tych 25 lat zbudowaliśmy bardzo solidne podstawy państwa demokratycznego i gospodarki. To jest to, o czym mówili Tomasz Lis i Janusz Lewandowski: percepcja Polski z zagranicy jest zupełnie inna niż nas, Polaków, wiecznych frustratów niezadowolonych ze wszystkiego i mających wiecznie wszystko za złe - zaznaczyła dziennikarka, po czym dodała, że "zmiany w polityce będą, bo muszą być".
- W tym duopolu Kaczyński-Tusk znika nagle jeden podmiot i w związku z tym scena polityczna ulegnie zmianie - zauważyła Paradowska. Dziennikarka zwróciła też uwagę, że jej zdaniem nie powinniśmy się teraz zastanawiać, "kto się rozpadnie, ale jaką drogę przeszli Polska i Donald Tusk".
- Tusk z nielubianym Jackiem Rostowskim przeszli suchą nogą przez kryzys, rządowi udało się przetrwać katastrofę smoleńską. Nie wiem, jakich jeszcze doświadczeń trzeba, żeby wykazać się doświadczeniem i klasą polityczną. Warto o tym wszystkim pomyśleć - dodała.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!