Emerytury kiełbasą wyborczą premiera? Borowski: To kompromis konstytucji z potrzebami emerytów

- Jeżeli uznajemy, że niskie emerytury powinny być szybciej podwyższane, to jest to właściwe rozwiązanie - tłumaczył na antenie TOK FM Marek Borowski. Podkreślił, że choć obietnice premiera są próbą poprawy wizerunku rządu, to nie należy krytykować dobrych zmian w polityki socjalnej.

- Rząd zaproponuje, by minimalny wzrost świadczenia emerytalnego i rentowego w 2015 roku wyniósł 36 zł - zapowiedział dziś Donald Tusk. Jak ocenił szef rządu, "to oczywiście jest ciągle mało", ale - jak podkreślił - w porównaniu z planowanym do tej pory wzrostem świadczeń na poziomie 10 zł, proponowany przez rząd wzrost przynajmniej w jakimś stopniu powinien zadośćuczynić trudy życia codziennego polskim emerytom i rencistom.

Wszystkim po równo czy najwięcej najbiedniejszym?

Marek Borowski tłumaczył na antenie TOK FM kwestię waloryzacji emerytur. - Dotychczas składała się z dwóch części. Jedna część to był wzrost cen - przy czym podkreślam, że chodzi o ceny z koszyka emeryckiego, liczony dla emerytów, którzy mają inne struktury wydatków. Do tego dodawano jedną piątą realnego wzrostu płac. Jeśli płace rosły o 3 proc., a ceny o 2 proc. to waloryzacja była na poziomie 2,6 proc. - mówił.

Jak przypominał były minister finansów, proponowano też, by podwyższyć emerytury o 2 proc., a kwotę, która wynika z dodatkowego wzrostu podzielić po równo na wszystkich, albo wręcz skoncentrować ją na najniższych emeryturach. - Premier poszedł dalej, bo to co zaproponował, to jakby wziąć nie jedną piątą wzrostu płac, a około 0,6 - zauważył.

- Jeżeli uznajemy, że niskie emerytury powinny być szybciej podwyższane, to jest to właściwe rozwiązanie. Można jednak dyskutować, czy powinno to być właśnie 36 zł, bo to obejmuje emerytury aż do 3,3 tys. zł, a to już wysoka emerytura - stwierdził Borowski. Zastanawiał się też, czy próg ten nie powinien być niższy, a wtedy część pieniędzy można by przeznaczyć na inne cele. - To jest kompromis konstytucji z potrzebami emeryckimi - dodał.

System KRUS? "Signum temporis"

- Czy nie jest to przykrycie problemu konieczności reformy KRUS? Duża część tych najniższych emerytur, to właśnie te rolnicze - mówiła prowadząca audycję Agnieszka Lichnerowicz.

- Dzisiaj KRUS to dodatek socjalny w postaci emerytury, który wynosi prawie w każdym przypadku tyle, ile najniższa emerytura - tłumaczył Borowski. Tłumaczył jednak, że składka KRUS jest znacznie niższa i budżet musi dopłacać kilkanaście miliardów złotych rocznie.

- Zniesienie KRUS oznaczałoby postawienie tych rolników w sytuacji, gdzie trzeba będzie wypłacać im pieniądze z pomocy socjalnej - stwierdził senator i zauważył, że takie systemy działają w wielu krajach europejskich. - To signum temporis, znak czasu w krajach wysokorozwiniętych - dodał.

Ulgi podatkowe dla rodzin wielodzietnych

Premier Tusk zapowiedział dziś też zwiększenie ulg podatkowych na trzecie i kolejne dzieci o 20 proc. Według jego wyliczeń rodzina z trójką dzieci, którą utrzymuje ojciec zarabiający 1,7 tys. zł, otrzyma 4,2 tys. zł zwrotu.

Według szefa rządu oznaczać to będzie, że ulga na trzecie dziecko wzrośnie z 1 668 zł do 2 tys. zł. Na czwarte i kolejne dziecko wzrośnie z 2 224 zł do 2,7 tys. zł. Nowe ulgi - jeśli propozycje zaakceptuje Sejm - będzie można wykorzystywać na zasadach, zgodnie z którymi osoby mniej zarabiające (i niepłacące dostatecznie wysokich podatków) będą mogły otrzymać zwrot z kasy państwa.

- Ulgi wszyscy uchwalali radośnie. Mówili: "Oto to właśnie wspomagamy rodziny wielodzietne", zupełnie nie zwracając uwagi na to, że wiele rodzin z tych ulg nie skorzysta - przypominał Borowski.

Jak tłumaczył, można było w tej sytuacji zrezygnować z ulg w podatku lub zwracać różnicę. Sam Borowski jest zwolennikiem rezygnacji z ulg. - Przecież ta sama kwota może być po prostu wypłacana jako rodzaj zasiłku na dziecko i nie komplikuje systemu podatkowego - stwierdził.

- Teraz trzeba zwracać. Jeśli np. kwota 1200 zł nie może być wykorzystana przez podatnika, bo kwota jego podatku jest zbyt niska, np. wynosi 400 zł, to budżet zwraca mu 800 zł - tłumaczył.

- Mamy wybory samorządowe za chwilę, zmiany będą wchodziły w życie w przyszłym roku, kiedy odbędą się wybory parlamentarne. Oczywiście, że to ma na celu poprawę wizerunku obozu rządzącego. Trzeba przyjąć, że premier poprawia wizerunek, oddziałując na socjalną stronę, której czasem brakowało. Jestem ostatnią osobą, która by to krytykowała - podsumował Borowski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.