"Trzeba powiedzieć 'stop' pełzającej klerykalizacji. Inaczej powstanie tu państwo wyznaniowe"

- Dochodzimy do momentu, kiedy państwo musi powiedzieć stop pełzającej klerykalizacji życia publicznego. Inaczej powstanie państwo wyznaniowe, gdzie lekarze będą odmawiać pacjentom pewnych procedur medycznych, a w szkołach będzie się mówić o kreacjonizmie - mówił Jarosław Makowski z Instytutu Obywatelskiego w programie Jakuba Janiszewskiego w Radiu TOK FM.

- Powinniśmy konkordat wypowiedzieć - stwierdza w dzisiejszym "Newsweeku"prof. Wiktor Osiatyński. Na antenie TOK FM rozmawiali dr Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji UW i Jarosław Makowski z Instytutu Obywatelskiego.

"Mamy prawo żądać, żeby Kościół się nie wtrącał"

- Zgadzam się z krytyczną oceną konkordatu, z perspektywy ponad 20 lat od jego podpisania można powiedzieć jedno: konkordat nie przyniósł Polsce żadnych wymiernych korzyści, za to nałożył na nią zobowiązania - zaczął dr Borecki. Zaznaczył, że sam konkordat jako akt normatywny jest dość wątpliwy - nie reguluje np. tak istotnych kwestii jak relacje finansowe na linii państwo - Kościół. - Za to są w nim takie sformułowania, które mogą stanowić podstawę do kolejnych roszczeń Kościoła wobec państwa o kolejne źródła wsparcia finansowego - mówił.

Borecki stwierdził jednak, że nie ma sensu konkordatu demonizować. - Zresztą wypowiedzenie konkordatu jest dziś z politycznego punktu widzenia zupełnie nierealistyczne. Realne jest za to stosowanie jego głównej zasady: niezależności i autonomii państwa i Kościoła w swoich dziedzinach. Tego mamy prawo żądać, żeby Kościół nam się nie wtrącał w życie państwa wedle swojego widzimisię - mówił Borecki.

Argumentów byłoby dość...

Czy rzeczywiście wypowiedzenie konkordatu jest nierealistyczne? - Formalnie jest to możliwe. Ale wypowiedzenie go wymagałoby determinacji politycznej, woli i prezydenta, i parlamentu. A wszyscy wiemy, że w parlamencie trudno byłoby znaleźć laicką większość. Poza tym nawet taka ustawa zostałaby pewnie zaskarżona przez grupę żarliwych posłów do Trybunału Konstytucyjnego. A o wszystko można posądzić ten Trybunał, ale nie o wrogość do Kościoła. Mówiąc żartobliwie, to, że Trybunał Konstytucyjny sąsiaduje z nuncjaturą, ma swoje wymierne skutki - mówił Borecki.

Ale jak twierdzi, powody do wypowiedzenia by się znalazły. - Wystarczyłoby posadzić specjalistów, żeby przesłuchali serie audycji Radia Maryja i ocenili skalę wycieczek politycznych ojca dyrektora. Albo przejrzeli biuletyn KAI pod kątem wypowiedzi hierarchów atakujących państwo. Argumentów byłoby dość - mówił.

Państwo musi powiedzieć: Stop

Polska bez konkordatu byłaby cieplejszym krajem, jak przekonuje Osiatyński? - Nawet bez niego bylibyśmy świadkami wojny kulturowej, którą dziś na co dzień obserwujemy, czy to jeśli chodzi o deklarację wiary lekarzy, klauzulę sumienia, "Golgota Picnic" itp. - stwierdził Makowski. Zaznaczył też, że znamienne jest to, że do tak znaczących naruszeń konkordatu dochodzi, gdy nie ma już Jana Pawła II. - Okazuje się, że gdy go nie ma, episkopat jest coraz bardziej zaciekły, konserwatywny i coraz więcej chce od tego państwa. Gdyby żył Jan Paweł II, to na tego typu klerykalizację przestrzeni publicznej nie byłoby miejsca - stwierdził szef IO. - Jan Paweł II potrafił przytemperować polski episkopat, jasno przeciwstawiając się włączaniu się Kościoła w polityczne spory - zgodził się dr Borecki.

Makowski zwrócił uwagę, że pozycja Kościoła wynika też w dużej mierze ze słabości państwa - Dochodzimy do momentu, kiedy państwo musi powiedzieć "stop" tej pełzającej klerykalizacji życia publicznego, bo inaczej w ramach państwa demokratycznego powstanie państwo wyznaniowe, gdzie lekarze będą odmawiać pacjentom pewnych procedur medycznych, gdzie w szkołach będzie się mówić o kreacjonizmie, a nie ewolucjonizmie - mówił Makowski. Zaznaczył, że radykalizm episkopatu wynika w dużej mierze z nacisków czy właściwie szantażu pewnych grupy fundamentalistycznych. - Podejrzewam, że episkopat to chciałby mieć spokój. Ale ponieważ widzi działanie tych grup, nie może być wobec nich w tyle. Sąd też dziś tyle radykalnych pomysłów Kościoła - ocenił Makowski.

Dusimy się w tym naszym konserwatywnym klerykówku

- To jest bardzo istotne, że przez wiele lat nie było w Polsce takiego aktora, który były gotowy krytykować Kościół. To, że ta krytyka przesączyła się do mainstreamu, to jest pewna nowość - stwierdził prowadzący program Jakub Janiszewski. - Polskie społeczeństwo się liberalizuje i reakcją na to jest właśnie ten integryzm kościelny, nieznośny, krzykliwy, który zatruwa nasze życie publiczne - mówi Makowski.

- Coraz bardziej dusimy się w tym naszym konserwatywnym klerykówku. A ci którzy mieli być motorem sekularyzacji czy modernizacji po prostu wyjechali - zgodził się Borecki. Dodał jednak, że nie ma sensu dziwić się, że Kościół jest tak silnym aktorem na naszej scenie publicznej. - Ważniejsze jest to, by państwo nie pozwoliło, żeby ten aktor je zdominował. Ja mam wrażenie, że Kościół może przegrać właśnie na tym, że jest zbyt łapczywy. I to ludzie w końcu powiedzą po prostu "dość" - podsumował.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.