Więźniowie robią dla niewidomych dzieci książeczki, które czyta się dotykiem "Czują, że mają coś do zrobienia"
Piotruś ma 5 lat i nie widzi. Mama regularnie czyta mu najróżniejsze książeczki dla dzieci. Ale czytanie to jednak nie to samo, co możliwość dotyku. - Gdy ma przed sobą książkę z wyklejonymi obrazkami, gdzie są np. jakieś elementy z wełny, czuje kształt, ale też fakturę, z której dana ilustracja jest wykonana. Bardzo to lubi - mówi mama chłopca. Książki dotykowe, wszystkie robione ręcznie, pożycza - całkowicie bezpłatnie - z wypożyczalni, która działa przy ośrodku dla dzieci niedowidzącej przy ul. Hirszfelda w Lublinie. - Dobrze, że ktoś wpadł na taki pomysł, bo dotyk u dzieci, które nie widzą, jest niezwykle ważny - mówi mama Piotrusia.
Pomysł na książki dotykowe? Z potrzeby chwili
Pomysłodawczynią powstania wypożyczalni była Bożena Kazanowska, nauczycielka z ośrodka dla dzieci. Wypożyczalnia działa od 2008 roku. Pierwsze książki robiła własnoręcznie sama pani Bożena. Dziś w wypożyczalni jest ponad 400 tytułów (niektórych jest po kilka egzemplarzy, a więc książek jest w sumie ponad 1000), a proszą o nie rodzice dzieci z całej Polski - Wysyłamy je dzieciom pocztą - mówi nasza rozmówczyni. - Pomysł zrodził się z potrzeby. Pracuję od ponad 25 lat z dziećmi niewidomymi i słabowidzącymi i odczuwałam brak podręczników, brak książek, a szczególnie książeczek ilustrowanych, dla tych najmłodszych dzieci. I jak zaczęłam proponować te książeczki moim dzieciom, z którymi sama miałam zajęcia, widziałam wielką radość i to, że bardzo chętnie z nich korzystały. Stąd uruchomienie wypożyczalni - mówi B. Kazanowska.
Pomysłodawczyni najpierw robiła książki sama, teraz pomagają więźniowie
Na początku pani Bożena wykonywała głównie ilustracje do elementarza: z papieru, drewna, elementów metalu, gumy, plastiku. Dziś jest to i klasyka, i bajki, i wiersze. - Chodzi o to, żeby to było szorstkie, śliskie, gładkie, żeby kolor zastąpić fakturą. Bo dzieci niewidome patrzą dotykiem, dotykają rączkami, poznają w ten sposób obrazek, ilustrację. I te nasze książki właśnie takie są - mówi pani Bożena.
Jakiś czas temu pojawił się pomysł, by książki dla dzieci przygotowywali więźniowie. Najpierw zajęły się tym kobiety osadzone w Areszcie Śledczym w Nisku -wykonywały bajkę o dwóch myszkach i m.in. szyły poszczególne elementy, a dziś włączyli się także więźniowie z Opola Lubelskiego. To jedna z form resocjalizacji.
Bajka o żółwiu z drewnianą, metalową czy wełnianą skorupą
W przygotowywaniu 30 egzemplarzy bajki o żółwiu, który chce zmienić skorupę na drewnianą, papierową czy z gumy - zaangażowanych było kilkunastu osadzonych. - Muszę przyznać, że nie było najmniejszego problemu z zaangażowaniem osadzonych w prace, których celem jest wsparcie dzieci, w tym przypadku niewidomych - mówi Łukasz Pruchniak, wychowawca z Zakładu Karnego w Opolu Lubelskim, jednocześnie rzecznik tej jednostki. Jak dodaje, więźniowie pracowali regularnie, codziennie, po dwie godziny. Wycinali, wyklejali, dopasowywali. Wszystko precyzyjnie, estetycznie, z myślą o dzieciach.
Wśród osób, które pracowały nad książeczkami był pan Dariusz, który już siedzi w wiezieniu kilkanaście lat, a duża część kary wciąż jeszcze przed nim. Jak mówi, miło było robić coś z myślą, że można pomóc dzieciom. - Wycinaliśmy różne części i elementy z korka czy drzewa. Miał być konkretny wzór i udało się. Na przykład musiałem przyklejać żółwiowi oczy - mówi skazany.
Jak dodaje, przy tego typu pracach choć na chwilę można zapomnieć, gdzie się przebywa. Jest to też jeden ze sposobów na więzienną nudę.
Książki trafiają do dzieci w całej Polsce. Ustawiają się nawet kolejki
Część książek, w tym bajka o żółwiu, cieszy się największym zainteresowaniem. - Czytelnicy czekają na nie w kolejce. A gdy mamy jeden czy dwa egzemplarze trzeba czekać dość długo. Dlatego nas to bardzo cieszy, że więźniowie wykonali dla nas więcej takich książeczek. Dzięki temu dzieci dostaną je szybciej. Książeczki są rzeczywiście bardzo dobrze wykonane - mówi pani Bożena.
Jak mówi nam Łukasz Pruchniak z zakładu karnego w Opolu, angażowanie osadzonych w takie działania jak np. przygotowywanie książeczek dla dzieci, ale też nagrywanie audiobooków dla maluchów, bo to również w Opolu miało miejsce, jest niezwykle ważne. - Chociaż wiem, że przekonanie do tego osób, które nie są związane z więziennictwem i nie znają tej rzeczywistości, może być bardzo trudne. Ja jako ktoś kto tu pracuje widzę, jak ważne jest to dla osadzonych w procesie kształtowania siebie na nowo - mówi wychowawca.
- Dla osadzonych to komunikat, że w świecie zewnętrznym mają jeszcze coś do zrobienia . I że nie jest tak, że ten świat zewnętrzny nimi w stu procentach tylko i wyłącznie gardzi, tylko ten świat ich potrzebuje, widzi w nich potencjał, partnera do współpracy - dodaje Pruchniak.
Oczywiście wykonywanie książeczek czy nagrywanie audiobooka to tylko niektóre z aktywności więźniów z Opola. Był też teatr, jeden z osadzonych wykonuje piękne żaglowce, ktoś inny śpiewa albo gra na instrumencie, są osoby, które piszą wiersze czy opowiadania albo rzeźbią. W Opolu jest też hala sportowa, w której odbywają się zajęcia np. z siatkówki czy koszykówki.
- Niesamowity park w Warszawie. Zgarnął prawie wszystkie nagrody
- "PiS pójdzie po bandzie". Plan Kaczyńskiego na eurowybory
- "Usłyszałam, że wrócą po mnie i posadzą na butelkę". Uciekli do Polski z kraju "ludożercy"
- Spór o budowę kościoła. "Nikt z mieszkańcami nie rozmawiał"
- Popularne osiedle w Warszawie bez gospodarza. Mieszkańcy wylądują na bruku?
- Julia Przyłębska zareagowała na słowa Hołowni. Jest specjalny list
- Lewicka pyta Zdrojewskiego: Czy to jest uczciwe? Tak tłumaczył się poseł PO
- Winnicę ogrzewa tysiąc świec. Tak wygląda walka z mrozem
- Pomoc USA dla Ukrainy. Jest podpis Bidena. "Nie pokłonimy się przed Putinem"
- Adam Bodnar w Sejmie o Pegasusie. "Konieczna jest reforma służb specjalnych"