Czym zajmie się Narodowa Rada Rozwoju? Znany reżyser zdradza: Na polskiego "Szeregowca Ryana" potrzeba z 60 mln zł
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas Patrycja Wanat w "Kulturze Osobistej" rozmawiała z Jackiem Bromskim, reżyserem i prezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Rozmowa dotyczyła Narodowej Rady Rozwoju, powstałego w październiku organu doradczego przy prezydencie. Rada skupia ponad 80 ekspertów z różnych dziedzin, Bromski reprezentuje tam środowisko filmowe i przemysłów kreatywnych.
Patrycja Wanat: Jakie są plany NRR, jeśli chodzi o filmy?
Jacek Bromski: Zajmujemy się doradztwem, ewentualnie własnymi inicjatywami. Także badaniem tego, co w przestrzeni kultury należałoby jak najszybciej zmienić, czego należałoby dokonać. Jest to związane z tym, że nowa władza stawia na kulturę, jest ona jednym z jej priorytetów. My, ludzie kultury, cieszymy się z tego, bo do tej pory nie byliśmy specjalnie pieszczeni, piłka nożna była ważniejsza (śmiech). Nie umniejszając piłce nożnej, ale właśnie jak się skończyły ich dobre czasy, to zaczęły się sukcesy, więc może taka opresja ekonomiczna dobrze wróży na przyszłość?
Czy fundusz specjalnie na kino historyczne jest potrzebny? Czy, jeżeli chodzi o polską kinematografię, jest to faktycznie dziedzina zaniedbana?
- Bardzo zaniedbana ze względu na pieniądze, dlatego że w tej chwili budżety filmowe nie mogą przekraczać pewnych realnych możliwości finansowania. Filmy, które kosztowały kilkanaście milionów zł, takie jak "Katyń" czy "Miasto 44" w zasadzie sięgają limitu tego budżetu (obie produkcje otrzymały po 6 mln zł dotacji z PISF, tyle samo co "Wołyń", nowy film Wojciecha Smarzowskiego. Najwyższe dofinansowanie - 9 mln zł - przeznaczono na film Jerzego Hoffmana "1920. Bitwa Warszawska". - przyp. red.). Jeżeli chcielibyśmy poważnie robić kino historyczne, to mamy poważne zaniedbania i jedynym sposobem na to jest znalezienie dodatkowych funduszy. Kino historyczne to ważna rzecz, jest środkiem i edukacji historycznej, i kształtowania narodowej tożsamości. We wszystkich krajach rozwiniętych duży nacisk kładziony jest na kino i seriale telewizyjne, cała masa filmów patriotycznych czy historycznych powstaje w USA, gdzie kino jest bardzo skomercjalizowane. Myśmy mieli taki pomysł, który właściwie oblekliśmy już w realne kształty, w jaki sposób można by znaleźć dodatkowe fundusze. Byłoby to wyznaczenie z budżetu sumy około 50-60 mln rocznie, która byłaby rozdzielana przez komisję, oceniającą projekty filmów historycznych. Organizowałaby ona konkursy na filmy historyczne. Proponujemy, żeby to było umiejscowione przy urzędzie prezydenta RP, na tej samej zasadzie co fundusz zajmujący się zabytkami krakowskimi. Oczywiście pieniądze będą rozdzielane przez ministra kultury, ale decyzja, co i w jakim stopniu dofinansowywać, musi gdzieś powstać i dobrze by było, żeby to było przy prezydencie . To jest jedna z pierwszych inicjatyw, które zapoczątkowuje NRR, oprócz tego naszym zadaniem jest obserwacja tego, co się dzieje w kulturze ogólnej, w infrastrukturze kultury, przemysłach kreatywnych i wynajdowanie najbardziej bolesnych miejsc, niedopatrzeń i zwracanie uwagi poszczególnym resortom na to, co należałoby naprawić.
Ale nie mówimy o cenzurze?
- W żadnym wypadku. Jakiś pluralizm poglądów w sztuce musi występować zawsze. Nie mówimy w żadnym wypadku o cenzurze, będziemy walczyć z cenzurą.
Mówimy o kwocie, oczywiście to są wszystko plany, jakichś 50-60 mln, które pozwoliłyby na zrealizowanie ilu filmów w Polsce?
- Na dofinansowanie rocznie co najmniej trzech-czterech filmów. Włączamy w to również seriale telewizyjne. Za jednym zamachem mogłyby powstawać i filmy, i seriale, co już kilka razy się udało zrobić. Ja kiedyś robiłem film "Kuchnia polska", z tego powstał sześcioodcinkowy serial do dzisiaj pokazywany we wszystkich telewizjach świata. To była historia PRL opowiadana oczyma kobiet. Dzisiaj nie byłoby możliwe wyprodukowanie takiego filmu ze względu na koszty.
Kto będzie oceniał te wnioski i scenariusze? Komisja ekspertów czy polityków?
- Myślę, że w NRR nie ma polityków, są eksperci, z różnych zresztą opcji politycznych. Nie wiadomo jeszcze, jak to będzie zorganizowane, prawdopodobnie będą konkursy, tak zapowiada minister kultury. Zresztą być może to jest najlepsza forma.
Mieliśmy konkurs na scenariusz o Powstaniu Warszawskim. Niestety ten, który wygrał i który miał robić Juliusz Machulski do dzisiaj nie został zrealizowany właśnie ze względu na koszty. To jest film, który musi kosztować około 40-50 mln zł. Jeżeli chcemy pokusić się o wyprodukowanie epickiego filmu na temat Powstania, takiego jak "O jeden most za daleko" czy "Szeregowiec Ryan", musi to kosztować. Co prawda dzisiaj już mniej niż 10 lat temu, efekty komputerowe są rozwinięte w takim stopniu, że można dużo taniej zrobić pewne rzeczy. Ciągle jeszcze są jednak na to potrzebne pieniądze.
Wstyd, że niektóre nasze historyczne wydarzenia nie doczekały się jeszcze filmu na swój temat. Jako społeczeństwo powinniśmy się troszeczkę zawstydzić.
Jakie wydarzenia na przykład?
- Wiele jest takich tematów, mamy ich całą listę. Na przykład rotmistrz Pilecki czy Jan Nowak-Jeziorański, mieliśmy z Julkiem Machulskim przygotowany projekt serialu tv "Kurier z Warszawy", nie doszło do realizacji, bo nie znaleźliśmy odpowiednich funduszy. A scenariusze są gotowe, nawet zaakceptowane przez Nowaka-Jeziorańskiego za jego życia. Nakręciliśmy moment, kiedy Nowak-Jeziorański przyjeżdża po raz pierwszy do wolnej Polski. Witaliśmy go na lotnisku, jak wychodzi z samolotu, wszystko to mamy nakręcone, żeby przygotować się do klamry do serialu. Niestety: pieniądze, pieniądze, pieniądze. Jeżeli mają być pieniądze na edukację historyczną, edukację kulturalną, budowanie społeczeństwa obywatelskiego, to film jest jednym z najlepszych wehikułów, by to wszystko rozruszać.
Czy powstanie funduszu przy prezydencie, którym będzie w jakiś sposób rozporządzał minister kultury, ma jakiś wpływ na prace PISF czy to są dwa oddzielne twory?
- W założeniu mają być uzupełniającymi się miejscami dofinansowywania filmów. Oczywiście PISF ma swój budżet, swoje fundusze operacyjne, jest w pewnym sensie ograniczony nawet do wysokości dotacji, fundusz przy prezydencie by to uzupełniał. Jasne, że każdy film musiałby przejść normalny tryb zatwierdzenia również przez komisję PISF, bo pewnie twórcy chcieliby dofinansowania i z PISF, i z tego funduszu, i również pewnie z telewizji, ale to jest normalna rzecz. Ważne, żeby powstało kolejne źródło, na które można by liczyć przy planowaniu filmu o dość wysokim budżecie - filmu historycznego z prawdziwego zdarzenia.
Zapraszamy scenarzystów, by wyciągali z szuflad scenariusze?
- Ja sam mam jeden w szufladzie. Opowiada o Polesiu w latach po wojnie polsko-bolszewickiej, kiedy po pokoju ryskim wytyczano granice pomiędzy Polską a Związkiem Sowieckim i nikt tego Polesia nie chciał, bo to było bardzo deficytowe miejsce, w które trzeba było ładować dużo pieniędzy ze względu na analfabetyzm, biedę itd. To jest dość ciekawe, może go spróbuję też wreszcie zrealizować.
- Szydło o Żelaznej Kopule. "To jest tak głupia wypowiedź, że nóż się w kieszeni otwiera"
- Dzieci z DPS-u na kolanach szorowały kościół. Nowe informacje w głośnej sprawie
- Generał upomina Dudę. "Nasze niebo nie jest w pełni zabezpieczone"
- "Wojna Izraela z Iranem byłaby fantastyczną wiadomością". Ekspert wskazał dla kogo
- Impreza Zjednoczonej Prawicy w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Wezwano Straż Marszałkowską
- Kamiński pojawi się przed komisją śledczą? Zaapelował do posła Szczerby
- Poszukiwany Rafał Z. zatrzymany. 43-latek podejrzewany jest o zabójstwo żony
- Napad na kantor w Chodzieży. Policja szuka sprawcy
- Duda spotka się z Trumpem. "Gra na dwóch fortepianach". Jest jednak małe "ale"
- Donald Tusk wyróżniony. Polski premier wśród najbardziej wpływowych ludzi świata