Niemieccy komentatorzy ostrzegają: Warszawa jako drugi Budapeszt byłaby fatalną sprawą

Nowy rząd zaprowadza w Polsce zmiany wzorowane na poczynaniach węgierskiego premiera Orbana - ostrzegają niemieckie gazety. I zastanawiają się, jakie będą tego konsekwencje dla UE.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas"Märkische Oderzeitung" wskazuje, że "PiS ma legitymację demokratyczną, aby rządzić krajem. Jednocześnie Unia Europejska też ma prawo domagać się poszanowania jej wartości - wolności sztuki, środków masowego przekazu, niezawisłości wymiaru sprawiedliwości" - ocenia.

"To, że nie przypilnowano tego w przypadku Węgier, było już trudne do wytrzymania. Drugi Budapeszt byłby fatalną sprawą. Gdyż wszystkie nieprawidłowości w Polsce nie dadzą się tak łatwo bagatelizować. Polska jest zbyt ważna" - czytamy.

"Polski rząd napędzają oślepienie, upojenie i lęk"

"Oślepienie, upojenie i lęk napędzają nowy polski rząd" - pod takim tytułem korespondent gazety "Die Welt" komentuje poczynania rządu PiS. "To nie wróży niczego dobrego" - ocenia Gerhard Gnauck.

Na wstępie artykułu zauważa, że Europa nie przeżywała jeszcze tylu kryzysów. I w takiej sytuacji, akurat w Polsce, "która długi czas uchodziła za wzorcowe państwo członkowskie UE", dwa najwyższe urzędy w państwie znalazły się w rękach dotychczasowej narodowo-konserwatywnej opozycji.

Działania rządu PiS nabrały takiego tempa, "jakby chciał do Świąt Bożego Narodzenia kompletnie przenicować cały kraj" - zauważa autor. Występ premier Szydło na tle wyłącznie polskich flag, bez flagi europejskiej, jest dla Gerharda Gnaucka "znamienne" dla tych działań, ale nie stanowi poważnej kwestii.

Co tłumaczy radykalne działania PiS? "Trauma prezesa"

To, że PiS udaje się działać "szybko i radykalnie" można przypisać "traumie" prezesa Kaczyńskiego po utracie władzy w 2007 roku - przypuszcza dziennikarz.

Gnauck pisze też o polskich planach większego zaangażowania na wschodzie Europy i podkreśla, że obecnie Warszawa obdarza akurat Angelę Merkel większym respektem niż dziesięć lat temu.

"Ale niektóre krzykliwe i nośne medialnie wypowiedzi pod adresem Berlina na pewno będą w Niemczech kwitowane lodowatym spojrzeniem w kierunku Wschodu i ożywią pewne stereotypy" - pisze Gnauck, wskazując na politologa Herfrieda Muencklera, który ubolewał niedawno nad "wymówieniem solidarności" w łonie UE, szczególnie na jej wschodzie.

Takim przykładem są postawy wobec kryzysu uchodźczego, przy którym stawia się znak równości między migrantami i terroryzmem - pisze. Nikt w tamtym regionie Europy nie rozumie polityki otwartych drzwi Angeli Merkel - zauważa niemiecki dziennikarz.

embed
embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.