Przemoc domowa i przemoc wobec kobiet. Co statystyki mówią o sytuacji w Polsce?

REKLAMA
W ciągu tygodnia giną w Polsce trzy kobiety z powodu przemocy domowej - podaje Instytut Wymiaru Sprawiedliwości. Czy konwencja antyprzemocowa zmieni sytuację ofiar?
REKLAMA

Ostatnio głośna była sprawa Aleksandry, która została zgwałcona i padła ofiarą molestowania przez ratowników medycznych podczas wyjazdu integracyjnego. Sprawcy dostali dwa lata w zawieszeniu na pięć i osiem miesięcy w zawieszeniu na trzy lata (za inne czynności seksualne), co w praktyce oznacza, że nie odczuwają zbyt skutków kary. Do tego sąd zastosował najniższy możliwy jej wymiar - według przepisów za to przestępstwo może grozić do 12 lat więzienia.

REKLAMA

Jednak od 1 lipca tego roku sądy nie będą mogły zawieszać wyroków na dwa lata, czyli najmniejszej kary za gwałt. To spora rewolucja, bo obecnie dzieje się tak aż z 42 proc. takich wyroków. Czy tego typu zmiany i wprowadzenie konwencji antyprzemocowej polepszy sytuację ofiar?

30 tys. zgwałconych kobiet w Polsce rocznie Statystyki są bezwzględne - z badań, które przeprowadziła prof. Beata Gruszczyńska z Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości wynika, że każdego roku przemocy fizycznej lub seksualnej doświadcza od 700 tys. do miliona Polek, a 10 proc. kobiet w Polsce zostaje ofiarami gwałtu lub usiłowania gwałtu. Według raportu prof. Gruszyńskiej co roku w Polsce zostaje zgwałconych około 30 tys. kobiet. Do tego każdego roku ginie w Polsce około 150 kobiet, które są ofiarami przemocy domowej. To trzy kobiety tygodniowo.

W 2013 roku policja zanotowała 87 tys. ofiar przemocy dokonanej przez członka rodziny oraz 61 tys. podejrzanych o jej stosowanie. Skazanych zostało 11 890 sprawców przemocy domowej. W 86 proc. takich przypadków skazani otrzymują karę więzienia w zawieszeniu, a 4 proc. skazanych otrzymuje nakaz wyprowadzenia się z miejsca, w którym mieszka z ofiarą przemocy.

Według statystyk policyjnych 95 proc. sprawców przemocy domowej to mężczyźni, a 91 proc. ofiar to kobiety i dzieci.

REKLAMA

Co zmienia konwencja antyprzemocowa? Czy pomoże ofiarom przemocy?

- Istnieją liczne tradycje i stereotypy zakładające niższość kobiet wobec mężczyzn. Wywodzimy się z kultury, w której przez wieki pater familias (ojciec rodziny) miał władzę w rodzinie i pewne relikty takiego myślenia pozostają do dzisiaj. Na przykład, że to mężczyzna ma władzę i może ją egzekwować na różne sposoby, także przy użyciu przemocy - mówiła o tym dlaczego należy przyjąć Konwencję prof. Małgorzata Fuszara, pełnomocniczka rządu do spraw równego traktowania.

Niektóre elementy konwencji przeciw przemocy wobec kobiet pojawiły się już w wcześniej w polskim prawie - Sejm 10 maja 2013 roku większością 445 posłów uchwalił za zmianę trybu ścigania przestępstwa gwałtu. Funkcjonowała też ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie z 2005 roku (nowelizowana w 2010 roku), w której wprowadzono choćby bezpłatną obdukcję ofiary i izolację sprawcy. Dzięki niej zobowiązano gminy do tworzenia lokalnych programów przeciwdziałania przemocy. Jeszcze od końca lat 90. istnieje również instytucja Niebieskiej Karty - dzięki niej rodziny dotknięte problemami alkoholowymi i z przemocą są objęte długofalową kontrolą i pomocą zespołu złożonego z policjantów, psychologów, nauczycieli czy pracowników socjalnych. Ale też co jakiś czas krytykowano kartę za to, że np. w szpitalach ciężko jest nią wypełnić, ponieważ składa się z sześciu stron, a na każdej z nich jest 21 punktów z wieloma podpunktami. Reporterce Annie Gmiterek-Zabłockiej zgłaszano również, że zakładanie Niebieskiej Karty na komisariacie wiąże się wypytywaniem o intymne szczegóły w wieloosobowym pokoju, wśród innych policjantach.

Konwencja ma za zadanie wprowadzić w państwach pewne standardy postępowania wobec przemocy w rodzinie. Choćby zobowiązuje kraj do tworzenia ośrodków (według raportu NIK z 2013 w Polsce jest ich za mało), pomocy finansowej, elektronicznego nadzoru sprawcy, zakazania mu kontaktu się z ofiarą oraz powstanie całodobowej linii poświęconej przemocy w rodzinie - której to do dzisiaj w Polsce nie stworzono. Dokument wprowadza też definicję przemocy ekonomicznej - wcześniej bagatelizowanej chęci posiadania władzy nad drugą osobą poprzez wspólne powiązania finansowe. Może to polegać na zakazaniu drugiej osobie pracy zarobkowej, odcięciu jej od wspólnego budżetu czy też, jak wiele osób zapomina, na niepłaceniu alimentów, jak również wymuszone zaciągnięcie kredytu i pożyczki.

REKLAMA
 

Według założeń konwencja Rady Europy ma za zadanie chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji. Oparto ją na przekonaniu, że agresja wobec kobiet wynika z nierównego traktowania. Stąd jest też dopełnieniem przepisów Konwencji o statusie uchodźców z 1951 r. Zabezpiecza m.in. kobiety chcące uciec przed przymusowymi małżeństwami, przemocą w domu czy okaleczaniem żeńskich narządów płciowych będącą akceptowaną, jak podaje UNHCR, w 29 krajach świata. - Przemoc seksualna i na tle płciowym to najbardziej powszechne zagrożenie dla wszystkich osób, bez względu na ich narodowość czy pochodzenie. Konwencja stambulska daje im dodatkową ochronę, dlatego dziękuję Sejmowi, że wyraził zgodę na jej ratyfikację - powiedziała przedstawicielka Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) w Polsce Anna-Carin Oest.

 

Burzliwa debata wokół Konwencji

Według sondażu z grudnia 2014 zleconego przez Instytut Spraw Publicznych tylko 13 proc. Polaków było przeciwko ratyfikacji konwencji antyprzemocowej. Za było 53,5 proc. ankietowanych, a co trzecia nie miała zdania. 61 proc. badanych zgadzało się, że pomoc ofiarom przemocy domowej w Polsce jest niewystarczająca. - Przyjęcie tej konwencji mogłaby przyspieszyć działania, które zapobiegałyby przemocy - twierdziła niezrzeszona posłanka i działaczka na rzecz praw kobiet Wanda Nowicka.

Ale kontrowersje wśród prawicy i Kościoła Katolickiego budzą zapisy o konieczności zerwania z uprzedzeniami i zwyczajami opartymi na przekonaniu o niższości kobiet, stereotypów dotyczących płci oraz o tym, że kultura, obyczaje, religia, tradycja lub tzw. "honor" nie powinny być usprawiedliwieniem dla przemocy.

W debacie publicznej wokół Konwencji dużą rolę odegrało pojęcie gender, czyli płci kulturowej. Według Judith Butler i innych teoretyków gender studies płeć kulturowa, czyli to w jaki sposób dana osoba chce manifestować swoją seksualność (tzw. performatywność płci) może być odmienne od płci biologicznej. Stąd spory opór środowisk konserwatywnych, przekonanych do tradycyjnego podziału ról kobiet i mężczyzn oraz nieakceptujących postulatów środowisk LGBT.

REKLAMA

Dlatego też podczas kampanii prezydenckiej Andrzej Duda otwarcie wypowiadał się przeciwko ratyfikacji Konwencji: - Apelowałem do pana prezydenta, żeby tej konwencji nie podpisywał. Obok treści pozytywnych są treści o charakterze ideologicznym, obcym nam kulturowo, naszej tradycji - powiedział.

Natomiast Episkopat wydał oświadczenie, w którym hierarchowie wyrazili przekonanie o niezgodności treści dokumentu z nauczaniem Kościoła: - Konwencja (...) zbudowana jest na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, których w żaden sposób nie można zaakceptować (...) Nie ma potrzeby wprowadzania rozwiązań opartych na redefinicji takich pojęć, jak np. płeć, rodzina czy małżeństwo - napisano.

Długa droga do ratyfikacji

Mając wątpliwości co do dokumentu PiS złożył wniosek by komisje zamówiły opinie prawne o konwencji. Eksperci stwierdzili jednak, że ta jest zgodna z konstytucją. Mimo tego w październiku 2014 roku konserwatywne skrzydło Platformy Obywatelskiej oraz wszyscy posłowie Prawa i Sprawiedliwości oraz PSL zablokowali głosowanie nad ratyfikacją konwencji antyprzemocowej.

Za to o ratyfikowanie konwencji prosiły posłów i prezydenta lewica oraz organizacje działające na rzecz ofiar przemocy, kobiet czy zajmujące się prawami człowieka. Koniec końców udało się zyskać poparcie dla dokumentu w Sejmie, a prezydent przyjął w połowie kwietnia 2015 ratyfikację Konwencji. Tłumacząc swoją decyzję podkreślił wagę dokumentu dla ofiar przemocy - Nie można w takich sprawach kierować się kalkulacją polityczną, czy wyborczą, pryncypialnie trzeba być po stronie ofiar, krzywdzonych, po stronie osób słabszych - powiedział Bronisław Komorowski.

REKLAMA

37 z 47 państw Rady Europy podpisało Konwencję, z czego 23 na 28 będących członkami do UE. Ratyfikowało ją 16 krajów, w tym 9 z UE.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory