W Donbasie walczą ukraińscy ochotnicy. A gdzie jest armia? "Nie ma jej. Oficerowie po stronie Rosjan"

- Gdzie jest dwustutysięczna ukraińska armia? - pytał w Poranku Radia TOK FM Jacek Żakowski. - Chyba jej nie ma. Nie ma kadry oficerskiej - przyznał Miron Sycz ze Związku Ukraińców w Polsce, poseł PO. Polityk podkreślał, że Ukraińcy boją się już tylko jednego: że oszuka ich własne państwo.

Gościem Jacka Żakowskiego w Poranku Radia TOK FM był Miron Sycz, poseł PO, członek Związku Ukraińców w Polsce. - Jako Ukrainiec mieszkający w Unii Europejskiej czuje się pan zdrajcą czy zdradzonym? - zaczął prowadzący. - W ogóle źle się czuję - westchnął Sycz.

"Ukraińcy boją się, że rząd ich oszuka"

Wczoraj ukraińskie siły rządowe pod ciężkim ostrzałem wycofały się z okrążonego przez separatystów i rosyjskich żołnierzy Debalcewego . To ważny węzeł komunikacyjny, umożliwiający połączenie dwóch separatystycznych republik, ługańskiej i donieckiej. Wszystko działo się mimo wynikającego z porozumień mińskich zawieszenia broni.

Gość Poranka Radia TOK FM podkreślił, że Ukraińcy obawiają się już nie tyle wojny, co tego, że władza "znów ich oszuka". Sycz zastanawiał się też, czy w Donbasie powinni walczyć ochotnicy, czy wolontariusze powinni zbierać pieniądze na armię i gdzie w tym wszystkim jest ukraińskie państwo. Żakowskiego zdziwił natomiast fakt, że w doniesieniach z frontu słychać głównie o "ochotnikach".

Jacek Żakowski: Gdzie jest ta dwustutysięczna armia?

Miron Sycz: Chyba tej armii nie ma. Nie ma kadry oficerskiej.

Co się z nią stało?

- W większości to koledzy oficerów z armii rosyjskiej.

Są po stronie Rosji?

- Może nie bezpośrednio, nie fizycznie. Ale nie są po stronie ukraińskiej. Oficerowie, którzy są obecni, są wynajmowani z zagranicy, opłacani przez prywatny biznes. Tej armii w rzeczywistości nie ma.

O wojnie na Ukrainie i jej tragicznych konsekwencjach przeczytaj też w książkach >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.