"Te wyniki, które zostały już ogłoszone, są całkowicie niewiarygodne (...) Demokracja jest tam, gdzie opozycja może przejąć władzę. A jeśli opozycja faktycznie nie może przejąć władzy, tam demokracji nie ma" - mówi Jarosław Kaczyński w najnowszym wydaniu "Wprost". Opisuje przy tym najbliższe plany - wezwanie do głosowania w drugiej turze na dowolnych kandydatów, którzy nie są z PO i PSL, protesty wyborcze i demonstrację w Warszawie.
Kaczyński zapowiada też "międzynarodową akcję w OBWE i Parlamencie Europejskim". Ma zamiar wykazać, że Polska straciła charakter demokratyczny, a w związku z tym nie spełnia wymogów członkostwa w UE.
Prezes PiS tłumaczy, że nie we wszystkich okręgach mężowie zaufania PiS pilnowali wyborów, bo ogromna część osób związanych z partią startowała w wyborach. Odnosi się przy tym do Solidarnych 2010, którzy - choć mają dobre intencje - "reagują zbyt emocjonalnie".
Kaczyński odcina się od osób, które okupowały siedzibę PKW. "Nie na tym polega skuteczna polityka" - mówi i dodaje, że politykom PiS, którzy byli na miejscu, zostanie to "odpowiednio wytknięte". "Natomiast zgadzam się z panią Stankiewicz, że gorsza od tego, co się stało, mogłaby być tylko wojna".
Pytany o Ewę Kopacz, mówi, że klub PiS musi się zastanowić nad zaproszeniem jej na posiedzenie, bo "poziom hipokryzji i cynizmu jest taki, że jest pytanie, czy to jest osoba, z którą w ogóle warto rozmawiać. Z Urbanem w spódnicy".
Kaczyński porównuje działania opozycji do protestów przeciwko stanowi wojennemu. "Wielki błąd po 1989 r. polegał na tym, że nie ukarano tych, którzy dopuścili się w ciągu kilkudziesięciu lat komunizmu zbrodni, że nie wyeliminowano ich trwale z życia publicznego. I to nie na zasadzie kar symbolicznych, tylko ciężkich kar, łącznie z dożywociem, choć pamiętajmy, że wtedy kara śmierci istniała w kodeksie" - dodaje.
Zdaniem prezesa PiS ta "pobłażliwość wobec komunizmu" poskutkowała "niesłychanym cynizmem, bezczelnością, wiarą, że władzę utrzymamy w każdej sytuacji". Ewa Kopacz ma według niego kontynuować narrację PRL.
Kaczyński nie widzi jednak problemu we współpracy z postkomunistycznym SLD. "Na wojnie każdy bagnet dobry" - ocenia, ale zaznacza jednocześnie, że nie zamierza współpracować z Palikotem, bo ten jest "poniżej wszelkich możliwych norm".
Kaczyński krytykuje sposób przeprowadzenia wyborów i przypomina: "My już dawno złożyliśmy w tej sprawie dziesięć poprawek do Kodeksu wyborczego. Wszystkie zostały odrzucone. Jakie było uzasadnienie tego odrzucenia? Można sobie wyobrazić tylko jedno - chęć fałszowania wyborów".
Zdaniem prezesa PiS problem z wyborami ma "wyraźny akcent międzynarodowy". "W Polsce jest tylko jedna partia od lat konsekwentnie prorosyjska. ZSL, czyli PSL (...) Jest jedna partia, która zawierała korzystne kontrakty dla Rosjan i ta partia jest dzisiaj forsowana. Ja sobie to skojarzyłem w poniedziałek rano po wyborach. Polska wyruszyła w drogę na wschód i trzeba ją z tej drogi zawrócić" - opisuje.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!