Ławrow grozi przeprowadzeniem referendum w Naddniestrzu. Będzie powtórka z Krymu?

Czy w sprawie Naddniestrza Kreml rozpocznie manewr, który znamy z Krymu? - Rosja może podjąć decyzję o utworzeniu quasi-państwa - mówi nam poseł Paweł Zalewski. - Raczej nie zdecyduje się na aneksję Naddniestrza, może jednak oficjalnie uznać jego niepodległość - uważa natomiast ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

Naddniestrze to separatystyczny obszar na terytorium Mołdawii, zamieszkany głównie przez ludność rosyjskojęzyczną. Ten prorosyjski region sąsiadujący z Ukrainą od początku lat 90. pozostaje faktycznie poza kontrolą władz mołdawskich.

W Naddniestrzu stacjonuje około 1,5 tys. żołnierzy rosyjskich, a jego niepodległość uznają tylko separatystyczne Republiki Abchazji oraz Osetii Południowej.

Teraz, na krótko przed wyborami parlamentarnymi w Mołdawii, Rosja zapowiada możliwość przeprowadzenia referendum niepodległościowego w Naddniestrzu. - Jeśli Mołdawia zmieni swój status wojskowo-polityczny z neutralnego na członkostwo w jakimś bloku, to mieszkańcy Naddniestrza mają pełne prawo do podjęcia samodzielnej decyzji o swojej przyszłości - mówił kilka dni temu szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow .

Nieprzypadkowo taka zapowiedź pojawia się właśnie teraz. Po pierwsze, trwa ratyfikacja mołdawskiej umowy stowarzyszeniowej przez kolejne kraje Unii Europejskiej. Po drugie, za kilka tygodni w Mołdawii odbędą się wybory, które mogą zdecydować, czy do władzy dojdą siły proeuropejskie, czy komuniści, którzy mogą umowę stowarzyszeniową storpedować. Dodatkowy element nacisku to zapowiedź Federalnej Służby Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Rosji, że od 27 października wejdzie w życie embargo na mołdawskie mięso.

NaddniestrzeNaddniestrze maps.google.com

Rosyjska kontrola regionu

Czy groźba rosyjskiego ministra spraw zagranicznych to zapowiedź powtórzenia sytuacji, jaką widzieliśmy na Krymie? Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Całus podkreśla, że sytuacja Naddniestrza jest inna niż status Krymu. Tłumaczy, że Naddniestrze nie jest kontrolowane przez rząd w Kiszyniowie i od momentu ogłoszenia niepodległości przez Mołdawię pozostaje de facto pod rosyjską kontrolą polityczną i gospodarczą.

- Rosja przekazuje mu m.in. darmowy gaz i dotacje, a na jego terenie stacjonują wojska rosyjskie - mówi. Jego zdaniem Rosja nie zdecyduje się raczej na aneksję Naddniestrza, może jednak oficjalnie uznać jego niepodległość.

Dlaczego Rosja nie uznała do tej pory niepodległości Naddniestrza?

- Rosja widzi w nim instrument nacisku na władze w Kiszyniowie. W zamyśle Rosji istnienie niedookreślonego pod względem prawnym bytu, który znajduje się w granicach Mołdawii, ale nie jest pod kontrolą rządu, utrudnia Mołdawii procesy integracyjne z Zachodem - tłumaczy Całus.

- Uznanie Naddniestrza nie leży w interesie Rosji. Gdyby je uznała, to wytrąciłaby sobie ten instrument z ręki. Teraz uczestniczy w procesie negocjacyjnym między Mołdawią i Naddniestrzem, a to pozwala Rosji kontrolować sytuację - mówi.

Naddniestrze - przypomina ekspert - nie graniczy z Rosją, a jedynie z Ukrainą i Mołdawią i nie ma dostępu do morza. W razie aneksji, a nawet uznania niepodległości regionu Rosja musiałaby prawdopodobnie pomagać Naddniestrzu, m.in. wysyłać tam żywność czy broń. Jednak Ukraina i Mołdawia na pewno nie chciałyby zgodzić się na tranzyt przez terytorium swoich krajów.

Poważny wpływ na politykę sąsiadów

Deklaracje podobne do tej złożonej przez Ławrowa płyną ze strony Kremla zawsze, gdy dochodzi do zaostrzenia sytuacji między Rosją a Mołdawią.

Zdaniem Kamila Całusa wariant niepodległościowy jest mało opłacalny z perspektywy rosyjskiej. - Jeżeli Rosja stwierdzi, że nie ma już innych instrumentów nacisku, to może się na to zdecydować. Do tej pory starała się jednak dążyć do zjednoczenia Mołdawii z Naddniestrzem, chociaż na swoich warunkach - dodaje. Chodzi o utrzymanie strefy wpływów w dawnych radzieckich republikach.

Sytuację tej republiki ekspert OSW porównuje do Ukrainy. - Rosji nie zależy raczej na tworzeniu tam nowych separatystycznych bytów, które trzeba utrzymywać i które sprawiają problemy. Rosji zależy na tym, żeby byty takie jak Naddniestrze i tzw. Noworosja były częścią składową krajów, na terenie których się znajdują, ale jednocześnie miały poważny wpływ na ich politykę - tłumaczy ekspert OSW.

Integracja europejska nie podoba się Kremlowi

Całus wskazuje na istotną zmianę retoryki Ławrowa. Rosjanie do tej pory podkreślali, że Mołdawia nie może wejść do NATO, bo będzie to wpływało na sytuację strategiczną w regionie i stwarzało zagrożenie dla Rosji. Teraz słowa o "blokach wojskowo-politycznych" szef MSZ Rosji wypowiedział w kontekście ratyfikacji umowy stowarzyszeniowej Mołdawii z Unią Europejską. - Rosjanie coraz silniej pokazują, że Unia Europejska również jest przez nią rozumiana jako pewne zagrożenie, choć wcześniej integracja europejska nie wywoływała otwartego sprzeciwu Kremla - mówi ekspert OSW.

- Przykład tego, jak udało się wstrzymać wdrażanie umowy dotyczącej Ukrainy, pokazał Rosji, że nic nie jest jeszcze przesądzone. Prawdopodobnie Rosja stosuje taki straszak, żeby skłonić władze Mołdawii i Unii Europejskiej do przemyślenia sprawy - stwierdza Całus i dodaje, że być może pewne państwa Unii mogłyby się na to zgodzić, przestraszone wizją powtórki tego, co się dzieje na Ukrainie.

Ekspert OSW wskazuje również na zbliżające się wybory. - Naprzeciwko siebie stają dwa bloki - ugrupowania proeuropejskie i partia komunistów, która jest partią prorosyjską. Tego typu deklaracje Ławrowa mają wpłynąć na wyborców - uważa.

"Rosja rozegra jeszcze karty Naddniestrza"

Z kolei były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal podkreśla, że problemem w przypadku Naddniestrza jest "głęboko zakorzeniona obecność rosyjska". - Wielu obywateli sądzi, że mogą być jednocześnie w Unii Europejskiej i w Rosji. - To, że Rosja rozegra jeszcze karty Naddniestrza, jest dla mnie pewne - mówi.

- Prezydent Naddniestrza Jewgienij Szewczuk i tamtejsza minister spraw zagranicznych de facto deklarują chęć przyłączenia się do Rosji na takiej zasadzie jak Kaliningrad - jako eksklawa Rosji - wyjaśnia Kowal. Dodaje jednak, że byłoby to "szalenie niebezpieczne" i powinniśmy za wszelką cenę powstrzymywać Unię przed akceptowaniem takiego wariantu.

Mołdawia zdecyduje o relacjach Unia - Rosja

Były europoseł jest zdania, że kolejne embargo to dopiero początek rosyjskich działań. - Jest pełna gotowość rosyjska do wykorzystania wojsk stacjonujących w Naddniestrzu. Wojska te mają możliwość ataku i w kierunku Ukrainy, i w kierunku Mołdawii - przestrzega Kowal i dodaje, że Ukraina powinna uszczelnić swoją granicę od strony Naddniestrza.

We wrześniu mołdawskie media donosiły, że Rosja przygotowuje się do ataku na Ukrainę właśnie od strony Naddniestrza. Z tego regionu przerzucano też dywersantów, którzy mieli destabilizować sytuację w Donbasie.

- Ostatecznym laboratorium relacji między Unią a Rosją będzie ta skromna, niepozorna Mołdawia, a szczególnie Naddniestrze - podsumowuje Kowal.

Próba wpływania na wynik wyborów

Podobnego zdania jest współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa Paweł Zalewski. - Celem Kremla w Naddniestrzu jest to samo co w kontekście Ukrainy - aby umowa stowarzyszeniowa, która została podpisana i ratyfikowana, nie zaczęła funkcjonować - przekonuje.

Jego zdaniem doprowadziłoby do tego zwycięstwo komunistów w nadchodzących wyborach, a argumenty na rzecz tego zwycięstwa ma zapewnić grożenie zmianą statusu Naddniestrza. - To ewidentna próba wpływania na wynik wyborów - dodaje.

- Jeśli wygrają komuniści, którzy są przeciwni integracji z Unią Europejską, można się spodziewać, że nastąpi zmiana polityki mołdawskiej w kierunku odejścia od umowy stowarzyszeniowej. Jeśli nie wygrają, to Kreml może rozpocząć manewr, który znamy z Krymu - uważa polityk.

Zachód uzna suwerenność Naddniestrza?

Przeprowadzenie referendum, co zasugerował Ławrow, nie stwarzałoby problemu ze względu na obecność rosyjskich sił militarnych w Naddniestrzu. - Jeżeli takie referendum się odbędzie, to wynik będzie taki jak na Krymie. Nie po to się je przeprowadza, żeby dało inny wynik - mówi i dodaje, że Rosja może podjąć decyzję o "utworzeniu quasi-państwa i przeprowadzeniu quasi-referendum, które da quasi-wynik".

Były europoseł podkreśla, że Zachód dawał już do zrozumienia, że nie będzie protestował w przypadku utworzenia z Naddniestrza formalnej jednostki państwowej.

- Nie oznacza to, że Naddniestrze zostałoby uznane, ale wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że dziś przyłączenie Naddniestrza do Mołdawii byłoby bardzo trudne, więc koncentrują się na rozwiązaniu problemu samej Mołdawii - mówi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.