Na oficjalną analizę hipotez przedstawionych podczas III Konferencji Smoleńskiej przyjdzie nam poczekać. Bo jak wyjaśnił Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych w Poranku Radia TOK FM, trzeba czekać na publikację materiałów przedstawionych podczas konferencji. - A przypomnę, że referaty przedstawione podczas poprzedniej konferencji zostały opublikowane dopiero po 10 miesiącach - mówił gość "Poranka Radia TOK FM".
Według szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych "mamy chyba do czynienia ze schyłkowym okresem organizacji tzw. konferencji smoleńskich". - W ubiegłym roku, jeśli dobrze pamiętam, konferencja trwała trzy dni i przedstawiono ponad 40 referatów. W tym roku ograniczyła się do jednego dnia - wskazywał.
Dla Macieja Laska najlepszym argumentem na poparcie tezy o końcu czasu konferencji smoleńskich jest to, że "mamy do czynienia z odświeżaniem starych hipotez". - Widać, że ta grupa nie ma już pomysłów na to, w jaki sposób prowadzić narrację. Ze zdziwieniem zauważyłem, że wrócono do teorii sztucznej mgły. A nawet do tego, że w miejscu katastrofy podrzucono szczątki innego samolotu - stwierdził.
Kolejną "kuriozalną teorią", do której wrócili eksperci uczestniczący w konferencjach smoleńskich, jest wybuch w prezydenckim samolocie. - Za każdym razem, kiedy mówią o wybuchu, dowiadujemy się, że doszło do niego w innym miejscu. Była już przecież mowa o wybuchu w skrzydle, kadłubie, prezydenckiej salonce, bagażniku. Musi pani przyznać, że to bardziej zakrawa na scenariusz taniego filmu sensacyjnego niż badania naukowe. Widać, że te wybuchy "wędrują". A to dlatego, że nie można znaleźć dowodów na poparcie tezy o wybuchu - skwitował Lasek.