Postulaty liberalnych hierarchów - dotyczące rozwodników i osób homoseksualnych - nie znalazły dostatecznego poparcia hierarchów uczestniczących w watykańskim synodzie. Były to jedyne spośród 62 punktów, które zawiera końcowy dokument "Relatio Synodi", które przepadły w głosowaniu. Zyskały co prawda przychylność większości hierarchów, ale nie udało się zdobyć wymaganych prawem 2/3 głosów.
Według Michała Szułdrzyńskiego z "Rzeczpospolitej", dobrze, że hierarchowie w ogóle rozmawiali o homoseksualizmie. - Może to pozwoli trochę odczarować podejście Kościoła. Podkreślono szacunek dla osób homoseksualnych, uznano ich wartość. Ale Kościół nie może pogodzić się ze sposobem życia osób homoseksualnych. Wydaje mi się, że to się szybko nie zmieni - ocenił w "Poranku Radia TOK FM".
Publicysta "Rz" rozumie argumenty przeciwników liberalizacji stanowiska Kościoła wobec osób rozwiedzionych, które żyją w nowych związkach. Propozycja rozważana podczas synodu zakładała dopuszczenie rozwiedzionych do sakramentu komunii świętej.
- Rozumiem argumenty tych, którzy twierdzą, że dopuszczenie osób rozwiedzionych do sakramentu komunii osłabiłoby trwałość małżeństwa. Bo z jednej strony Kościół mówi, że małżeństwo jest nierozerwalne, a z drugiej dopuszczałby rozwodników do komunii - mówił.
Zdaniem Szułdrzyńskiego, po efektach synodu widać, że Franciszek sam nie popiera rewolucyjnych zmian. Zgodnie z obowiązującymi zasadami, papież nie zabiera głosu podczas dyskusji. Ale według dziennikarza "Rz", po komunikacie kończącym obrady, widać, jakie stanowisko ma głowa Kościoła katolickiego. - Słyszeliśmy głosy konserwatystów i radykalnych postępowców. A potem przyszedł papież i "pociął" po skrzydłach. Mam wrażenie, że wbrew postępowcom.
Gowin czeka na liberalizację stanowiska Kościoła wobec rozwodników. I cieszy się, że bez zmian pozostaje stanowisko wobec homoseksualistów