Posłowie z komisji do spraw służb specjalnych chcą spytać dziś Marka Falentę, czy był współpracownikiem służb. Biznesmen, potentat w handlu węglem, został w czerwcu zatrzymany przez ABW w związku z aferą podsłuchową. Prokuratura oskarżyła go o zlecenie podsłuchiwania biznesmenów i polityków.
Falenta bronił się, że przed wybuchem afery podsłuchowej kontaktował się ze służbami. "Gazeta Wyborcza" informuje, że funkcjonariusze CBA nadali biznesmenowi kryptonim operacyjny i traktowali informację od niego jako raporty agentury.
- Jeśli to prawda, to w najostrzejszym scenariuszu mogło wyglądać tak, że Marek Falenta jako agent zaczął nagrywać na zlecenie CBA. Ale czy wypuścił nagrania do mediów za wiedzą czy bez wiedzy służb, to sprawa otwarta - komentował w TOK FM Piotr Skwieciński z tygodnika "wSieci".
Według publicysty rola Centralnego Biura Antykorupcyjnego w aferze podsłuchowej od początku była bardzo interesująca. - Przypomnijmy, że mówiło się o nagranej rozmowie szefa CBA Pawła Wojtunika z wicepremier Elżbietą Bieńkowską. Ale nic nie zostało znalezione... Ostatnio dziennikarze "Wprost" ujawnili, że kiedy ABW wchodziło do ich redakcji, szef tygodnika SMS-ował sobie z dyr. Wojtunikiem. Były to dość wesołe SMS-y, bardzo dziwnej treści. Rola, jaką CBA odegrało w całej sprawie, powinna być wyjaśniona, ale obawiam się, że nie będzie.
Renata Kim z "Newsweeka" widzi w Marku Falencie raczej spryciarza niż agenta służb. Jak mówiła w "Poranku Radia TOK FM", biznesmen zlecił podsłuchiwanie, bo chciał w ten sposób zdobyć informacje przydatne w prowadzeniu interesów. - A że w pewnym momencie zmienił taktykę i zaczął powtarzać, iż ostrzegał służby, że słał do CBA i ABW maile i SMS-y... Być może on po prostu jest spryciarzem, który nagrywał i chciał odwrócić uwagę służb - zastanawiała się dziennikarka.
Falenta poinformował o swoich kontaktach ze służbami dwa miesiące po zatrzymaniu - w sierpniu. Przekonywał, że do ABW i CBA słał maile z informacjami o podsłuchach. Korespondencję ze służbami miał rozpocząć latem 2013 roku.
Biznesmenowi za współudziału w nielegalnym podsłuchiwaniu polityków grozi do 2 lat więzienia.