Dariusz Michalczewski: Mówią, że są katolikami i dlatego dyskryminują gejów? To obłudni, zacofani pseudokatolicy

Znany bokser zamanifestował swój sprzeciw wobec homofobii. - A niby czemu dwaj kochający się mężczyźni czy dwie kochające się kobiety mają być gorsi? Przecież nawet papież nauczał, że trzeba kochać bliźniego bez względu na kolor skóry czy wyznanie - oburza się w rozmowie z Gazeta.pl Dariusz Michalczewski.

Maja Ostaszewska, Maria Seweryn, Dorota Warakomska, Agnieszka Szulim i Dariusz Michalczewski pojawili się na konferencji "Ramię w ramię po równość - LGBT i przyjaciele". Zamanifestowali w ten sposób swój sprzeciw wobec braku tolerancji oraz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. To cenne, bo z badań Kampanii Przeciw Homofobii wynika, że 44 proc. osób LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych oraz osób transgenderycznych) doświadczyło różnych form przemocy z powodu orientacji seksualnej.

O ile Agnieszka Szulim czy Maja Ostaszewska wielokrotnie mówiły głośno o swoim sprzeciwie wobec homofobii, o tyle manifest Dariusza Michalczewskiego niektórych mocno zaskoczył. Zwłaszcza że bokser świadomie wybrał sobie tabliczkę z napisem: "Jestem sojuszniczką osób LGBT" i pozował z nią do zdjęć. Dlaczego to zrobił?

Angelika Swoboda, Gazeta.pl: Najpierw skrytykował pan Tomasza Adamka za wypowiedzi, że "homoseksualistów trzeba leczyć", podkreślając, że dla pana najważniejszy jest człowiek, a nie to, jakie ma preferencje seksualne. A teraz ta tabliczka z napisem "Jestem sojuszniczką osób LGBT"...

Dariusz Michalczewski: Moje poparcie dla LGBT nie ma nic wspólnego z Tomaszem Adamkiem. Ja po prostu kocham ludzi! Nie jestem jakimś tam rasistą, nie oceniam ludzi ze względu na ich orientację seksualną. Dam pani przykład. Niedaleko mnie na osiedlu mieszkają dwaj młodzi mężczyźni. Uśmiechnięci, sympatyczni, uczynni. Wszyscy ich lubią. I nagle ktoś zauważył, że oni się całują. Sąsiedzi zaczynają ich nienawidzić. Już nie są mili i pomocni? Zmienili się? Nie, to są nadal ci sami wartościowi ludzie. Trzeba ich traktować inaczej, bo są gejami? Że niby są gorsi? Przecież to jest chore!

Zaimponował mi pan udziałem w tej kampanii.

- To dam pani jeszcze jeden przykład. Moja znajoma siedzi przy kawie z koleżanką babci. Plotkują o 20-latce, która wyjeżdża na studia do Londynu. "Ty - mówi jedna - a jak ona się zakocha w Murzynie i będzie chciała za niego wyjść?". "W Murzynie? To absolutnie niemożliwe - oburza się druga". A ja się pytam - dlaczego? W czym Murzyn jest gorszy od białego? Przecież nawet sam papież nauczał, że trzeba kochać bliźniego bez względu na kolor skóry czy wyznanie.

Wielu tłumaczy swoją homofobię właśnie wiarą.

- Moim zdaniem dyskryminowanie innych nie ma nic wspólnego z wiarą. Tak robią zacofani pseudokatolicy. Katolik jest tolerancyjny, kocha bliźniego swego jak siebie samego. Ja sam jestem katolikiem i uważam, że tolerancja dla osób LGBT jest jak najbardziej w zgodzie z moją wiarą. Ważne jest to, czy ktoś jest uczciwy, czy nie robi krzywdy innym. A nie to, czy kocha mężczyznę czy kobietę. Dobrym katolikiem jest ten, kto kocha ludzi, a nie tylko głośno śpiewa w kościele i rzuca dużo na tacę.

Zauważyłem, że niektórzy mylą homoseksualistów z pedofilami, mówią, że geje obnoszą się ze swoją orientacją. A to są kompletne bzdury, wynikające z niewiedzy i świadczące o zacofaniu. Niech mi pani powie - kto powiedział, że kobieta nie może kochać kobiety a mężczyzna mężczyzny? Jak nikogo nie krzywdzą, to jest wyłącznie ich sprawa. I nikomu nic do tego.

Mieszkał pan i trenował za granicą. Jak wyglądała tam sprawa tolerancji dla osób homoseksualnych?

- Wiele lat temu, kiedy mieszkałem w Hamburgu, moja sala treningowa mieściła się na Sankt Pauli, czyli w dzielnicy, gdzie znajdują się domy publiczne. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi. Byli wśród nich geje i lesbijki, ale to było dla mnie zupełnie nieistotne, bo oni byli po prostu wspaniali. Takie samo tolerancyjne podejście chciałbym promować w Polsce.

Nie boi się pan?

- Ja? A czego? Obawiam się tylko, że umrą dwa pokolenia i dopiero trzecie będzie miało normalne podejście do gejów i lesbijek. Szkoda mi bardzo tych, którzy teraz są na barykadach i walczą o swoje. Bo oni się raczej nie doczekają. A dla mnie ich walka jest jak walka z komunizmem. Popieram też adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Lepiej jak dziecko ma dwóch kochających go ojców, niż wychowuje się w jakiejś patologii.

Widziałam w internecie komentarze, że skoro jest pan teraz "sojuszniczką" LGBT, to powinien pan zmienić ksywę na Kocica.

- Ha, ha, ha... ale się ubawiłem, naprawdę. Takie komentarze piszą anonimowe bałwanki i nic mnie to nie obchodzi. Siedzą sfrustrowani nad klawiaturą i nie wiedzą, co wymyślić! Może po prostu nie zaznali uczucia i zazdroszczą innym?

A pana znajomi jak to komentują?

- Ci, którzy są anty, nic nie mówią, bo znają mnie i wiedzą, że mnie nie przekonają. Ale ja zawsze jestem otwarty na rozmowę. Jak ktoś chce wymienić ze mną poglądy, zapraszam.

Dziecku też pan wpoi tolerancję wobec LGBT?

- Na razie jest za małe, żeby o tym rozmawiać, ale jak dorośnie, to pewnie, że tak. Mam nadzieję, że wyrośnie na osobę o światowych poglądach, a nie na homofoba.

Kopalnia wiedzy na temat homoseksualizmu w PRL. Sprawdź książkę >>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.