"Myślałem, że nominacja dla Tuska to szansa na nowe otwarcie. Ale, powiem szczerze, im dłużej na to patrzę..."

Wyjazd do Brukseli nie musi oznaczać, że Donald Tusk przestanie rozdawać karty w krajowej polityce. Tym bardziej że, jak zauważa Michał Szułdrzyński, nie widać silnych kandydatów do przejmowania przywództwa i przebudowy sceny politycznej. - Przecież przez 10 dni od wyboru Donalda Tuska największa partia opozycyjna nie wykonała żadnego ruchu w tej sprawie - mówi publicysta "Rz".

Nikt przez ostatnie 25 lat nie rządził tak długo jak Donald Tusk. Jak będzie wyglądała polska polityka bez tak silnego gracza?

- Jeszcze dwa tygodnie temu myślałem, że nominacja dla Donalda Tuska i wyjazd do Brukseli to szansa na nowe otwarcie. Ale powiem szczerze, im dłużej na to patrzę, tym mniej jestem przekonany - mówił Michał Szułdrzyński w "Poranku Radia TOK FM".

Do przebudowy sceny politycznej potrzebni są mocni gracze, a jak zwrócił uwagę publicysta "Rzeczpospolitej", "przez 10 dni, które upłynęły od szczytu w Brukseli, największa partia opozycyjna nie wykonała żadnego ruchu" w sprawie nominacji dla Donalda Tuska. - A poza PiS też nie widać tłumu ludzi, którzy chcieliby nagle przejmować polityczne przywództwo i wywracać scenę polityczną do góry nogami.

Apetyt Tuska

Zdaniem Szułdrzyńskiego praca w Brukseli nie musi też stępić apetytu Donalda Tuska do rozdawania kart w Polsce. - Herman van Rompuy w czasie pracy jako przewodniczący Rady Europejskiej bardzo mocno wtrącał się w politykę belgijską. Złośliwi mówili nawet, że żadna poważna decyzja w Chrześcijańskiej Partii Ludowej nie zapadała bez niego. Donald Tusk też może stanąć przed pokusą, żeby z tylnego siedzenia wpływać na polską politykę.

Mielibyśmy wtedy powtórkę z końca lat 90., kiedy po sukcesie wyborczym Akcji Wyborczej "Solidarność" premierem został Jerzy Buzek. A z tylnego siedzenia rządził lider AWS - Marian Krzaklewski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.