Ewa Kopacz stoi przed niezwykle trudnym zadaniem. Ma kierować rządem w czasie niekończącej się praktycznie kampanii wyborczej i zawalczyć o kolejne zwycięstwo Platformy Obywatelskiej. Nie może też tracić z oczu sytuacji wewnątrz partii. Bo wyjazd Donalda Tuska do Brukseli oznacza walkę o przywództwo.
Ale według Rafała Kalukina z "Newsweeka", Ewa Kopacz przy budowie rządu nie może skupiać się wyłącznie na uspokajaniu apetytów partyjnych kolegów. Bo zapłaci za to bardzo wysoką cenę.
Jak mówił w "Poranku Radiu TOK FM", jeśli kandydatka na premiera będzie chciała obłaskawić wszystkie partyjne koterie i nie wypracuje sobie silnej pozycji, to gabinet Ewy Kopacz może być "kolejnym nieistotnym rządem, których nie brakowało w 25-letniej historii" wolnej Polski.
Zdaniem Agaty Nowakowskiej, marszałkini Sejmu nie jest na straconej pozycji. Bo sondaże już pokazują wzrost poparcia dla PO. To oczywiście efekt sukcesu Donalda Tuska.
- Ale nowy rząd może roztrwonić ten kapitał. Jeśli to będzie rząd, który nie da Polakom poczucia bezpieczeństwa w tych trudnych czasach, a z drugiej strony, nie będzie w stanie nic konkretnego zdziałać, to wyborcy będą mieli poczucie, że to zmarnowany rok - uważa dziennikarka "Gazety Wyborczej".
Jak dodała, poczucie bezpieczeństwa mogą dać wyborcom m.in. sprawni i kompetentni ministrowie spraw zagranicznych i obrony. A z przecieków wynika, że o ile ministra obrony Tomasza Siemoniaka nikt wymieniać nie chce, to los Radosława Sikorskiego jest niepewny. Wśród jego następców wymienia się m.in. byłego europosła Pawła Zalewskiego i ambasadora RP w USA - Ryszarda Schnepfa.
- Mam wrażenie, że nie szuka się wybitnych osobowości, które mogłyby wejść do rządu i stanąć na wysokości zadania w tych trudnych czasach - stwierdziła Nowakowska. Jak podkreśliła dziennikarka "GW", na razie na giełdzie nazwisk dominują osoby "oddane Donaldowi Tuskowi", oraz takie, których wejście do rządu zaspokoi apetyty różnych partyjnych frakcji. - Dlatego, na przykład, mówi się o wejściu do rządu wicemarszałka Cezarego Grabarczyka, szefa słynnej "spółdzielni" w Platformie Obywatelskiej.
Nowakowska uważa też, że budowanie nowego rządu tylko z osób oddanych Tuskowi niesie ryzyko "sterowania rządem z tylnego siedzenia".
Byłby to nie pierwszy taki przypadek. Bo przećwiczyliśmy to w czasach koalicji AWS-UW, kiedy premierem był Jerzy Buzek, a z "tylnego siedzenia" kierował lider Akcji Wyborczej Solidarność - Marian Krzaklewski.