Od wybuchu afery z taśmami "Wprost" minęło już blisko 2,5 miesiąca i... - Ciągle nic nie wiemy - mówił w "Poranku Radia TOK FM" Tomasz Wróblewski z Warsaw Enterprise Institute. Zdaniem komentatora to niedopuszczalne. - Tajne służby dostają pieniądze za to, żeby chronić administracje państwa, polityków. Robili to kaprawo, bo doprowadzili do tego, że politycy byli podsłuchiwani. Sprawa musi być wyjaśniona, a na razie jedyną osobą, która coś wyjaśnia, jest Marek Falenta - mówił w TOK FM.
W najnowszym numerze tygodnika "Do Rzeczy" biznesmen, podejrzewany przez prokuraturę o zlecenie podsłuchiwania najważniejszych osób w państwie, przekonuje, że już w zeszłym roku powiadomił służby o podsłuchach. "Oficera z ABW ta informacja przestraszyła. Natomiast funkcjonariusze CBA przekazali tę informację centrali w Warszawie. Jednak zabroniono im się nią zajmować, bo dotyczyła czołowych postaci Platformy Obywatelskiej" - stwierdził Falenta.
Jak zauważył Wróblewski, min. Bartłomiej Sienkiewicz, który zapewniał, że jest w rządzie, by wyjaśnić sprawę podsłuchów, "otwiera jakieś miejsca spotkań policjantów", zamiast informować o postępach.
Cisza wokół afery podsłuchowej może zastanawiać, bo pierwszą reakcją rządzących na ujawnienie podsłuchanych rozmów było wytoczenie najcięższych dział. - Słyszeliśmy przecież o wielkiej międzynarodowej aferze zagrażającej bezpieczeństwu państwa. A teraz mamy wyraźną tendencję rządzących do zamiecenia sprawy pod dywan. Ciężko mi uwierzyć, że zwykli kelnerzy przez półtora roku wykonywaliby takie zadanie - nagrywaliby. Że nie bali się wpadki. Że podsłuchiwali najważniejsze osoby w państwie bez żadnej protekcji i ochrony - mówił Tomasz Wróblewski.
Przypomnijmy, że bardzo często w wypowiedziach członków rządu - tym samego premiera - oraz w materiałach dziennikarskich, pojawiały się informacje dotyczące rosyjskich wątków afery podsłuchowej.
Rzeczniczka rządu zapewniała dziś dziennikarzy, że min. Bartłomiej Sienkiewicz "stara się w swoim obszarze wyjaśnić wszystkie wątki". - Chcielibyśmy, żeby wszystko zostało wyjaśnione do końca wakacji, ale tempo wyznaczają prokuratorzy. Widać, nie są w stanie zakończyć tego w szybkim czasie - stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska.