Kościół nie poprze projektu ustawy o leczeniu niepłodności. Jeden z zarzutów: Nie ma w niej wymogu trwałości związku

Episkopat zajmie krytyczne stanowisko wobec projektu ustawy o leczeniu niepłodności, skierowanego do konsultacji społecznych przez resort zdrowia - dowiedziała się Katolicka Agencja Informacyjna. Zapewne niebawem wypowie się na ten temat Zespół Ekspertów Konferencji Episkopatu ds. Bioetycznych, któremu przewodniczy abp Henryk Hoser.

W jednej z opinii, przygotowanych na potrzeby wspomnianego zespołu Episkopatu, czytamy m.in., że "w perspektywie nauczania Kościoła nie ma możliwości poparcia tego projektu w procedurze legislacyjnej". Ponoć nie jest to możliwe nawet wedle procedury opisanej w encyklice "Evangelium vitae", w świetle której parlamentarzysta katolik może poprzeć ustawę, która co prawda nie jest do końca zgodna z wyznawanymi przezeń wartościami, ale poprawia istniejący stan rzeczy.

Projekt Ministerstwa Zdrowia spotkał się z taką oceną, gdyż - jak stwierdza jego autor: "sankcjonuje prawnie w znacznej mierze stan faktyczny, jaki ma miejsce obecnie". Zdaniem Kościoła, wbrew swojemu tytułowi, ustawa nie ustanawia systemu leczenia bezpłodności w Polsce, lecz ma dokonać legalizacji przez państwo i poddać jego kontroli olbrzymi "przemysł in vitro", jaki miałby dziś działać w szarej strefie.

Ceną za to ma być finansowanie wszystkich zabiegów in vitro ze środków NFZ. A tymczasem - według przytaczanej opinii - zapłodnienie pozaustrojowe nie jest metodą leczenia niepłodności, lecz wyłącznie środkiem zastępczym.

"Wymóg trwałości związku"

Ekspert Episkopatu wymienia wiele wątpliwych z jego punktu widzenia elementów projektu ustawy. Jednym z podstawowych zarzutów jest "brak ograniczeń podmiotowych dawców i biorców" komórek rozrodczych oraz zarodków. Projekt ustawy przewiduje możliwość korzystania z in vitro zarówno małżeństw lub osób pozostających w pożyciu, jak i osób nieżyjących w żadnych związkach.

Tak więc do zabiegu in vitro będzie mogła zgłosić się zarówno para jak i kobieta samotna. A zarodek będzie mógł zostać utworzony bądź z komórek rozrodczych danej pary, bądź przy pomocy komórek rozrodczych innego, anonimowego dawcy, jak również z komórek rozrodczych dwóch innych zewnętrznych dawców. Może zostać on wczepiony dowolnej kobiecie, także samotnej. Jedynym warunkiem jest pełnoletność i oświadczenie woli w formie pisemnej zgody.

Nie zostały też ustanowione żadne ograniczenia wiekowe osób poddających się in vitro. Podobnie rzecz ma się z dawcami komórek rozrodczych. "Zwraca uwagę fakt, że projektodawca nie przewidział żadnego wymogu trwałości związku, jak również okresu leczenia bezpłodności, przez który tej trwałości można by było domniemywać" - dodaje ekspert Episkopatu.

"Utylizacja" obumarłych komórek?

Zdaniem opiniodawcy, charakterystyczny dla filozofii projektowanej ustawy jest brak przyznania jakiegokolwiek statusu ludzkiemu zarodkowi, poczętemu na skutek zastosowania tej metody. Ekspertyza stwierdza, że "zarodek został zrównany z pozycją komórki, tkanki czy organu. Jest traktowany jako rzecz wyjęta z obrotu, ale również pozbawiona jakichkolwiek stosunków osobistych, w tym opieki wynikającej z relacji filialnych". Projekt nie wprowadza też żadnych uprawnień, w tym obowiązków rodzinnych względem zarodka.

Na ośrodki medyczne projektodawca nie nakłada żadnego obowiązku ochrony zarodków. A liczba tzw. zarodków nadliczbowym nie zostaje w żaden sposób ograniczona. Pozwala się na "utylizację" w przypadku obumarłych komórek rozrodczych bądź zarodków.

"Pochodna założenia bytu osobowego..."

"Projekt nie został obudowany w najmniejszym stopniu odpowiednią regulacją właściwą przedmiotowo dla Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, co jest nie tylko pochodną przekonania o przedmiotowym charakterze ochrony prawnej zarodka, ale również wynikiem założenia, że ogólne rozwiązania z zakresu prawa rodzinnego - określenie macierzyństwa, domniemanie ojcostwa, władza rodzicielska, są wystarczającej dla tego sposobu poczęcia dziecka" - zwraca uwagę ekspert Episkopatu.

Istotnym mankamentem projektu miałby być również fakt, że nie przewiduje on prawa dziecka do poznania swojej "tożsamości biologicznej". Po osiągnięciu pełnoletności przez dziecko urodzone z zastosowaniem procedur medycznie wspomaganej prokreacji możliwe będzie uzyskanie przez nie informacji jedynie o dacie i miejscu urodzenia dawcy komórek rozrodczych lub dawców zarodka, jak również o stanie zdrowia dawcy i badaniach, jakim został on poddany. "Regulacja taka jest również pochodną założenia o rozpoczęciu bytu osobowego dopiero na pewnym etapie po skutecznej implantacji do organizmu biorczyni" - stwierdza ekspert Episkopatu.

"Nie ma możliwości poparcia"

Ekspertyzę wieńczy konstatacja, że "w perspektywie nauczania Kościoła katolickiego, nie ma możliwości poparcia tego projektu w procedurze legislacyjnej", nawet w związku z sytuacją opisaną w art. 73 encykliki "Evangelium vitae". Zgodnie z tym nauczaniem "parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim ludziom, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.