Szef KAI polemizuje ws. konkordatu z Osiatyńskim. "Grzeszy szokującą niekompetencją"

Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej, odpowiada na głośną rozmowę "Newsweeka" z prof. Wiktorem Osiatyńskim. Naukowiec stwierdził w niej, że Polska powinna wypowiedzieć konkordat.

- Szokującą niekompetencją grzeszy wywiad z prof. Wiktorem Osiatyńskim, zamieszczony w ostatnim numerze "Newsweeka". Wbrew faktom uczony dowodzi, że konkordat prowadzi Polskę ku modelowi państwa wyznaniowego i fundamentalistycznego uczony dowodzi, że Konkordat prowadzi Polskę ku modelowi państwa wyznaniowego i fundamentalistycznego . Domaga się więc jego wypowiedzenia. Zdaniem Osiatyńskiego Konkordat Rzeczypospolitej Polskiej ze Stolicą Apostolską czyni z Kościoła "uprzywilejowaną w państwie i prawie instytucję". Pogląd ten nie ma uzasadnienia w rzeczywistości - pisze Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej. - Po pierwsze Kościół katolicki - a ten ma na myśli Osiatyński - nie jest bardziej uprzywilejowany niż jakikolwiek inny Kościół na ziemi polskiej. Wszystkie Kościoły - na zasadzie konstytucyjnego równouprawnienia wyzwań - mają te same prawa - uważa Przeciszewski.

"Kościół respektuje polskie prawo"

- Po drugie, umowa konkordatowa zawiera gwarancję, że Kościół - mimo że jest organizacją o zasięgu światowym - respektować będzie w stu procentach prawo polskie. W związku z tym poszczególne artykuły konkordatu w większości wypadków zawierają odniesienia do tego prawa. A dotyczy to wszelkich działań Kościoła, poczynając od sprawowania kultu, a kończąc na działalności gospodarczej - pisze Przeciszewski.

Dodaje, że ze zwolnień podatkowych i ulg Kościół korzysta na tych samych zasadach, na jakich polski ustawodawca przyznał je innym podmiotom. Analogicznie jest, jeśli chodzi o korzystanie ze środków publicznych. Kościół na do nich takie same prawo jak i inne podmioty, a chcąc je pozyskać, staje do tych samych konkursów.

"Nasz konkordat to nic wyjątkowego"

- Częstym błędem krytyków polskiego konkordatu, także prof. Osiatyńskiego, jest traktowanie niemal wszelkich zapisów konkordatu jako wyjątkowych i niespotykanych. Tymczasem rozwiązania, jakie wprowadza nasz konkordat, są standardem w większości demokratycznych państw europejskich. Do takich standardów należą m.in. opieka duszpasterska w wojsku, służbie zdrowia i innych zakładach zamkniętych, lekcje religii w powszechnym systemie edukacji (nie ma ich tylko we Francji i Słowenii), finansowanie przez państwo szkół wyznaniowych, opieka państwa nad kościelnymi zabytkami, ulgi na cele religijne i charytatywne, zwolnienia instytucji kościelnych od podatków, a w wielu krajach możliwość odprowadzania części podatków na Kościół. Pewien wyjątek stanowi Francja, w której została przyjęta zasada "świeckości państwa", wykluczająca np. organizację lekcji religii w szkole czy obecność symboli religijnych w budynkach publicznych - pisze Przeciszewski.

Konkordat a sprawa pedofilii w Kościele

Jego zdaniem to, co przyznaje konkordat Kościołowi w Polsce, nie są to jakieś szczególne przywileje, lecz elementarne standardy współczesnej demokracji, obecne w większości państw Unii Europejskiej. - Najbardziej absurdalną jednak tezą Osiatyńskiego jest twierdzenie, że "skutki przyjęcia konkordatu (...) widać najbardziej jest po pedofilii", a konkretnie w tym, że "Kościół nie jest zobowiązany do zgłaszania przestępstw natury moralnej organom ścigania" - oburza się Przeciszewski. - Tymczasem w konkordacie nie ma na ten temat ani słowa, poza tym, że księża mają obowiązek przestrzegać polskie prawo. I dlatego - tak samo jak inni obywatele - nie muszą obowiązkowo zgłaszać takich przestępstw. Art. 304 kpk stanowi, że poinformowanie prokuratury o przypadku pedofilii jest "społecznym obowiązkiem", a nie bezwzględnym wymogiem. Żaden podmiot kościelny (i jakikolwiek inny) nie jest do tego zobowiązany - pisze Przeciszewski.

Chazana mit męczeństwa może być taranem kampanii wyborczej do samorządów [BLOG]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.