Sawicki: Habit, niestety, nie chroni przed złem. Dobrze, że "GW" opublikowała reportaż z Zabrza

Słusznie zrobiła "Gazeta Wyborcza", publikując reportaż z Zabrza. Sprawa ta uświadamia nam boleśnie, że habit, niestety, nie chroni przed złem. Jednocześnie nie dajmy się ponieść emocjom i uogólnieniom. Mówmy głośno i piszmy o świetnych, ofiarnych siostrach lub o godnych pochwały zakonnikach. Naprawdę jest ich mnóstwo. Warto zawalczyć o to, by habit nadal był symbolem pozytywnym - pisze w Laboratorium Więzi Konrad Sawicki.

Taki reportaż, jak ten z "Dużego Formatu" o ośrodku wychowawczym w Zabrzu nie pozostawia człowieka obojętnym. Jest gniew, jest żal, oburzenie, współczucie. Są też dziesiątki pytań. Ocenę postępowania sióstr zakonnych - oraz tych, którzy o nim wiedzieli, a nic nie zrobili - pozostawiam organom ku temu powołanym i samemu Bogu. Spokoju nie daje mi jednak jeden element tego horroru: zakonny habit.

Z opowieści spisanej przez Justynę Kopińską wynika, że przez długie lata do przedstawicieli różnych państwowych instytucji docierały dość czytelne sygnały mówiące o nieprawidłowościach w ośrodku. Jednak lekarze, pedagodzy i nauczyciele (z jednym wyjątkiem) nie dostrzegali lub nie chcieli dostrzegać problemu.

Chłopak doznaje zatrucia lekami psychotropowymi i w stanie śpiączki jest przewieziony do szpitala. U lekarzy ten fakt nie wzbudza podejrzeń. Inny wychowanek trafia do szpitala po tym, jak siostra uderzyła go w głowę menażką. Lekarz nie dowierza tłumaczeniom o wypadku na rowerze, ale sprawy nie zgłasza. Co takiego ich i im podobnych świadków wstrzymywało przed normalną w takich przypadkach dociekliwością lub dalszym działaniem? Najprawdopodobniej zakonny habit.

Sutanna nie chroni przed grzechem

Habit to w naszym społeczeństwie czytelny znak. Ktoś rezygnuje z możliwych ścieżek życia, kariery, macierzyństwa, rodziny, by poświęcić się służbie ludziom i Bogu. Doceniają to często nawet ludzie niewierzący. Dostrzeżona na ulicy księżowska sutanna czy też mnisza suknia przypominają o wartościach innych niż te nasze szarocodzienne, odsyłają do transcendencji, wskazują na Boga. Nawet jeśli znany nam ksiądz lub znana siostra nie są wzorami cnót, to ich obecność w sutannie i habicie buduje jakiś szacunek wobec czegoś większego, tworzy pewnego rodzaju sacrum w świecie profanum.

Będzie krzywdzące generalizowanie

Dlatego lekarze czy też nauczyciele z reportażu zamieszczonego w "Dużym Formacie" widząc habit, domniemywali najczęściej, iż za zakonnym strojem idą również dobre intencje, uczciwość i faktyczna troska o dzieci. A jeśli nawet jakieś podejrzenia w nich się rodziły, prawdopodobnie pojawiał się opór przed wchodzeniem na ów teren sacrum.

To jest mechanizm, który już, niestety, znamy z przypadków wykorzystania seksualnego przez osoby duchowne. Matka nie wierzy własnemu dziecku, bo przecież ksiądz nie mógł czegoś takiego zrobić. A jeśli już wierzy, to woli zataić w imię jakichś niezrozumiałych "wartości wyższych".

Ubocznym skutkiem nagłaśniania takich historii są dziś czasem niesprawiedliwe insynuacje, że każdy ksiądz to potencjalny pedofil. Czy winne są temu media, które o tym piszą? Nie, ale gdyby częściej pisały o dobrych i ofiarnych duchownych, to może ta etykieta nie miałaby racji bytu.

Ale o takich sprawach trzeba mówić/pisać

Teraz obawiam się, że podobna rzecz może zdarzyć się w stosunku do sióstr zakonnych. Że habit dostrzeżony na ulicy, zamiast być znakiem ofiary i służby, stanie się dla niektórych symbolem dziecięcego terroru. A przecież wielu z nas zna lub słyszało o fantastycznych siostrach. Posyłamy swoje dzieci do ich przedszkoli i szkół. W ogromnej większości są to placówki dobre lub bardzo dobre.

Słusznie zrobiła "Gazeta Wyborcza", publikując reportaż z Zabrza. Sprawa ta uświadamia nam boleśnie, że habit, niestety, nie chroni przed złem. Jednocześnie nie dajmy się ponieść emocjom i uogólnieniom. Mówmy głośno i piszmy o świetnych, ofiarnych siostrach lub o godnych pochwały zakonnikach. Naprawdę jest ich mnóstwo. Warto zawalczyć o to, by habit nadal był symbolem pozytywnym.

Tekst pochodzi ze strony Laboratorium Więzi

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.