KUL w sądzie pracy. Już osiem osób pozywa uczelnię, m.in. za mobbing i zwolnienie przed emeryturą

Katolicki Uniwersytet Lubelski znów w tarapatach. Niedawno musiał przywrócić do pracy swoją byłą wykładowczynię Sabinę Bober - bo tak zdecydował sąd. Teraz, jak ustaliło TOK FM, są kolejne pozwy. W biurze prasowym sądu ustaliliśmy, że jest osiem "pracowych" pozwów przeciwko KUL-owi. M.in. pozew pracownika zwolnionego tuż przed emeryturą i sprawa o mobbing.

Jeden z pozwów złożył Krzysztof Pachoł, radca, który przepracował dla KUL-u ponad 30 lat - częściowo na etacie, częściowo jako prawnik kancelarii, która miała z uczelnią umowę. To on wywalczył dla KUL-u wiele nieruchomości odebranych uczelni wiele lat wcześniej, prowadził sądowe batalie w tych sprawach, m.in. w sprawie o budynek w centrum miasta, w którym dziś mieści się Wydział Prawa. Pan Krzysztof był też przez KUL wyróżniany. Ale do czasu. Dostał dyscyplinarkę tuż przed emeryturą.

Jak twierdzi, gdy przyszła nowa ekipa rektorska, spodziewano się zmian, wręcz na zmiany czekano - zmiany na lepsze. Ale zdaniem naszego rozmówcy stało się inaczej. Pan Krzysztof twierdzi, że zwolniono go pod byle pretekstem - nie chciał przejąć spraw, które prowadziła wcześniej jego współpracownica. Nie rozumiał, dlaczego rektor podważa kompetencje pani mecenas, i poprosił o wyjaśnienia.

- Usłyszałem, że mam te sprawy protokolarnie przejąć od pani mecenas. A ja powiedziałem, że nie mogę się z tym zgodzić, dlatego że postępowanie rektora, w kontekście wszelkich wcześniejszych zachowań, uważam za szykany. I zażądałem od rektora merytorycznego uzasadnienia - mówi nam pan Krzysztof. Wyjaśnień nie dostał - dostał za to zwolnienie.

"To jest coś, co strasznie boli"

Nasz rozmówca twierdzi, że trochę się tego spodziewał. Po uczelni krążyła bowiem informacja o konkretnej kancelarii prawnej, którą władze uczelni miały zatrudnić. Co nie zmienia faktu, że decyzja władz zabolała. - Mnie się w głowie nie mieści, jak można człowieka, na rok przed emeryturą, pozbawić pracy? Że na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim mogą się dziać takie rzeczy.

Lidia Jaskuła, rzeczniczka KUL, odpowiada: - Tutaj miało miejsce rozwiązanie stosunku pracy bez wypowiedzenia. Stało się to z tego powodu, że pan mecenas odmówił wykonywania podstawowych obowiązków, które na nim ciążyły, mianowicie odmówił reprezentowania uczelni w postępowaniach sądowych - mówi. Sam radca przedstawia to jednak zupełnie inaczej - proces ma się zacząć w maju.

Jak twierdzi, zna przypadki "stawiania pod ścianą" innych pracowników KUL i "przymusowego" przenoszenia ich na nowe stanowiska, z zupełnie inną płacą. - Doszło po prostu do zwykłych, ordynarnych czystek - mówi pan Krzysztof. - Zostałem wyrzucony tylko dlatego, że nie byłem "ich" - dodaje. Radca prawny poszedł do sądu, bo uważa, że zwolnienie go było bezpodstawne i niezgodne z prawem. - Człowiek ma świadomość tego, że poświęcił dużo tej uczelni. To było dla mnie także pasją. I to powoduje, że to rozgoryczenie co jakiś czas powraca - mówi.

Mobbing - m.in. publiczne krytykowanie

KUL nie uznaje pozwu pana Krzysztofa, podobnie jak pozwu o mobbing, złożonego w sądzie przez byłą wieloletnią radczynię prawną, również zwolnioną z uczelni. W jej pozwie jest mowa o szeregu działań. - Dotyczyły przede wszystkim sytuacji, w których zakwestionowano uprawnienia pani mecenas, odebrano jej sprawy, odsunięto ją od postępowań, publicznie krytykowano. Te wszystkie okoliczności są aktualnie przedmiotem postępowania dowodowego - mówi Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.

Jak ustaliliśmy, w obu tych przypadkach uczelnia wnosi o oddalenie pozwów. Radczyni prawna domaga się za mobbing finansowego zadośćuczynienia. Złożyła też pozew o uznanie wypowiedzenia umowy o pracę za bezskuteczne - zwolniono ją, bo jak twierdzi uczelnia, nastąpiła "utrata zaufania". W sumie, jak usłyszeliśmy w biurze prasowym sądu - w Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego Lublin Zachód jest w tej chwili 8 spraw, w których pozwanym jest KUL.

"Zwolnienie jest ostatecznością"

Z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego dostaliśmy informację, że uczelnia musi reagować na zmieniające się warunki, w których funkcjonuje, i dostosowywać strukturę zatrudnienia do tych warunków i swoich potrzeb - "np. jeśli spada liczba studentów, bo faktem jest niż demograficzny, to nie ma uzasadnienia dla wzrostu liczby pracowników administracji obsługujących tych studentów".

"Dokonywana jest więc analiza struktury zatrudnienia we wszystkich obszarach i dostosowywanie tej struktury do realnych potrzeb. Takie czynności nie były podejmowane od wielu lat, ale są konieczne" - napisała nam Lidia Jaskuła. Podkreśliła, że zwolnienie jest ostatecznością, a tam, gdzie jest to możliwe, "pracodawca stara się znaleźć pracownikowi pracę na innym odcinku".

Pytaliśmy też biuro prasowe KUL, ile osób odeszło z pracy za kadencji obecnych władz uczelni - zwolnione za porozumieniem stron lub dyscyplinarnie. "Rozwiązanie stosunku pracy w wyniku porozumienia stron było w około 50 przypadkach, przy czym w ponad 40 działo się to z inicjatywy pracownika - pracownicy mieli inne plany życiowe i wnioskowali o rozwiązanie umowy" - napisała nam w odpowiedzi Lidia Jaskuła. Jak dodała, zwolnienie dyscyplinarne było jedno.

Na nasze pytanie dotyczące "przenosin" pracowników na inne stanowiska, z inną płacą, uzyskaliśmy odpowiedź, że takich przypadków było kilkanaście. "W siedmiu przypadkach porozumienie stron w tym zakresie dotyczyło także osób na stanowiskach kierowniczych (...). Zmiany w kilku przypadkach wynikały z reorganizacji działów, która miała służyć poprawie efektywności działania. W kilku były następstwem ujawnianego przez osoby zajmujące dotychczas stanowiska kierownicze braku kompetencji lub kwalifikacji koniecznych do pełnienia danej funkcji" - twierdzi rzecznik KUL.

Inna sprawa - przywrócenie do pracy

Nie tak dawno KUL przegrał w sądzie pracy inną sprawę. Musiał przywrócić do pracy byłą wykładowczynię - zwolnioną dr Sabinę Bober, która dziś jest już po habilitacji i w tej chwili normalnie prowadzi zajęcia ze studentami. KUL odwoływał się od wyroku sądu pierwszej instancji, ale przegrał.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.