Hołdys w najnowszym "Newsweeku" komentuje przygotowania do niedzielnego referendum ws. odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jednak zdaniem muzyka, ważne jest to, że politycy po raz kolejny podzielili Polaków. "Ktoś wymyślił referendum warszawskie i nie przewidział, że przy okazji zostanie zbrukane Powstanie Warszawskie, że referendum podzieli artystów. Nie przewidział też, że nagle otworzy się sezam z miejską kasą i przekupnymi aktami dobroczynności dla ludu. Nie przewidział zachowań Polaków za kilka lat" - wytyka Hołdys.
Felietonista wyrzuca politykom - szczególnie Donaldowi Tuskowi i Jarosławowi Kaczyńskiemu - że po raz kolejny pogłębili podziały w kraju. "Chciałbym im podziękować za skuteczne odwiedzenie nas od przyszłych pomysłów na obywatelski udział w czymkolwiek. Zapomnijcie. Pstryczkiem, który włączył nam jesień polskiej demokracji, okazał się apel premiera o bojkot referendum. Pstryknął 16 lipca 2013 roku i złamał obywatelskiej demokracji kark" - pisze Hołdys.
Muzyk podsumowuje, że skutki tych działań poznamy dopiero w przyszłości, kiedy obywatele odwrócą się od wyborów w ogóle. "Kiedy udadzą się na wewnętrzną emigracją jak w stanie wojennym. Bo tu żyć, z takimi politykami, nie ma sensu".
Referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób. Inicjatywę zapoczątkowaną przez szefa Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrza Ursynowa Piotra Guziała, poparły m.in.: PiS, Ruch Palikota i Solidarna Polska.