"Co po odwołaniu Gronkiewicz-Waltz? Wtedy już PiS nie będzie po drodze z Guziałem". Spory w obozie dążącym do referendum

Pierwsze zgrzyty w obozie dążącym do odwołania prezydent Warszawy. - Doszło do próby zawłaszczenia naszej akcji przez trzy ugrupowania - mówił "Gazecie Stołecznej" radny Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. - Nie wierzę, że taka akcja odbywa się w sposób apolityczny - komentował w Poranku Radia TOK FM Jan Ordyński. Publicyści przyznali, że inicjatorzy akcji będą stopniowo marginalizowani przez partie polityczne.

"Gazeta Stołeczna" pisze dziś , że w koalicji dążącej do odwołania w referendum prezydent Warszawy pojawiają się pierwsze konflikty. - Doszło do próby zawłaszczenia naszej akcji przez trzy ugrupowania, które w sumie zebrały nieco ponad 5 tys. podpisów, a przedstawiają się w mediach jako współautorzy sukcesu - mówił "Gazecie Stołecznej" Maciej Maciejowski ze Wspólnoty Samorządowej. Członkowie obozu Piotra Guziała mają pretensje do partnerów z partii politycznych. Wyliczają, że Ruch Palikota zebrał 3 tys. zamiast zapowiadanych 7 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum, Republikanie Przemysława Wiplera zdobyli 1,3 tys., a nie 3 tys., a Solidarna Polska dostarczyła zaledwie 200. Wszyscy jednak określają się jako współorganizatorzy akcji.

Kłótnie w obozie referendum. "200 podpisów, a mówili..." >>>

Czarę goryczy mogło też przelać to, co działo się w poniedziałek podczas przekazywania podpisów komisarzowi wyborczemu w asyście dziennikarzy. Pod stołeczny ratusz mieli przyjechać anonimowi dla inicjatorów akcji politycy, którzy łapali za pudła z podpisami i wciskali się przed obiektywy fotoreporterów. Maciejowskiego zbulwersowało szczególnie zachowanie Wiplera. - Tak operował ciałem, że zepchnął do drugiego szeregu posła PiS Artura Górskiego. Doszło do ścięcia, bo kolega Górski przyszedł z posłem Adamem Kwiatkowskim z PiS, który też chciał się pokazać - mówił "Stołecznej".

"Jestem zdziwiony bałaganem w Warszawie"

- Jestem zdziwiony bałaganem w Warszawie, bo to nie pierwsze referendum w dużym mieście. W Łodzi to się odbywało w porządku - komentował w Poranku Radia TOK FM Jan Ordyński z "Przeglądu". - Bo to nie było na rok przed wyborami - odpowiedziała prowadząca audycję Janina Paradowska.

Dr Anna Materska-Sosnowska, politolożka z UW, przyznała, że rzadko zdarza się, by wspólnota samorządowa zorganizowała tak duży ruch wokół określonej sprawy. - Ale co będzie dalej? Jak ustawią się do tego partie? - pytała. - Nie wyobrażam sobie, żeby liczące się partie nie wystawiły swojego kandydata, jeżeli będą wybory. Co wtedy z tą wspólnotą? Wtedy już PiS nie będzie po drodze z Guziałem - stwierdziła Materska-Sosnowska. Najpewniej więc Warszawska Wspólnota Samorządowa, czyli faktyczny inicjator referendum, wraz ze zbliżaniem się wyborów będzie coraz bardziej marginalizowana.

Publicyści byli jednak zgodni, że szef Wspólnoty Samorządowej jest już na tyle sprawny politycznie, że poradzi sobie w tej sytuacji. - Guział potrafi czekać, co jest bezcenne w polityce - przyznał Ordyński.

"Kto płacił za tę hucpę polityczną?"

Publicyści dyskutowali też o samym mechanizmie lokalnych referendów. Zdaniem dr Materskiej-Sosnowskiej niespójne przepisy nie są poważnym problemem, gdyż prawnicy z czasem przedstawią ich interpretację. - Nie wiemy jednak, jakie jest finansowanie całej tej imprezy... hucpy politycznej - przyznała politolożka. - Nie wierzę, że taka akcja odbywa się w sposób apolityczny. Te wszystkie wspólnoty są gdzieś politycznie zakotwiczone - dodał Ordyński. Zdaniem dr Materskiej-Sosnowskiej akcja referendalna wywołała pozytywny impuls oddolnej, obywatelskiej aktywności. - Ale za chwilę się okazuje, że te wspólnoty lokalne nie do końca są lokalne, bo są sponsorowane czy przez partie polityczne, czy indywidualnych darczyńców. Kto płacił za całą akcję? Skąd wzięły się te fundusze, jak będą rozliczane? Tutaj jest bardzo niebezpieczna luka - podkreśliła.

Paradowska: Referendum w Warszawie? Nie wiem, na kogo i po co głosuję. Wiem, że głosuję na chaos >>>

Zdaniem politolożki problemem jest też konstrukcja referendum. Mieszkańcy Warszawy odpowiedzą bowiem na pytanie, czy są za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz. - A jakie są tego konsekwencje? Co dalej? - pytała. I wróciła do pomysłu Janiny Paradowskiej, która we wtorek w Poranku Radia TOK FM proponowała, by referendum organizowane było na zasadzie konstruktywnego wotum nieufności. Czyli ze wskazaniem kandydatów na to stanowisko. - Ten pomysł bardzo mi się podoba. Osoby, które są pomysłodawcami takiego referendum, powinny od razu wystawić swoich kandydatów. To byłaby dużo bardziej ciekawa i przejrzysta sytuacja - przyznała dr Materska-Sosnowska.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.